Sport

Zaskakujące rozstrzygnięcia

Sebastian Munoz triumfował w LIV Indianapolis. Adrian Meronk był ósmy. Jon Rahm, mimo braku zwycięstwa okazał się najlepszy w sezonie, a Joaquin Niemann pomimo pięciu wygranych finiszował drugi.

W dogrywce zmierzyli się Hiszpan i Kolumbijczyk. Fot. Facebook LIV Golf

No cóż, można się trochę na to zżymać, nie pojmować, nie przyjmować do wiadomości, wypierać. Takie są jednak fakty. „Rahmbo” do szacowanej na jakieś pół miliarda (!) dolarów kwoty za samo podpisanie kontraktu z saudyjską ligą, kolejnych nie do objęcia rozumem gór pieniędzy, wyszarpanych przez dwa sezony w saudyjskiej lidze i absurdalnych zarobków - drugi rok z rzędu dołożył do tej „kupki” 18 milionów dolarów za pozycję numer jeden w indywidualnym rankingu LIV Golf.

Bask na szczycie

W niedzielę toczyła się pasjonująca batalia o pierwsze miejsce rankingowe. Tasowali się w niej Chilijczyk i Hiszpan, w ostatnim turnieju jedyni kandydaci do tego tytułu. Raz w prowadził jeden, raz drugi, sytuacja zmieniała się nieustannie. Ostatecznie to Rahm był górą, wyprzedzając Niemanna o niecałe trzy punkty rankingowe w finale sezonu. Wszystko dzięki niesamowitej rundzie 60, wysmażonej rzutem na taśmę w niedzielę. Tego dnia ustrzelił 10 birdie i jeden eagle, co zagwarantowało mu odrobienie strat do Munoza i brawurowe wbicie się do dogrywki, którą następnie przegrał na pierwszym dodatkowym dołku. 30-letni Bask, urodzony w miasteczku Barrica i tak nie był do końca z siebie zadowolony. Taką już ma naturę. - Jednak, jest trochę słodko-gorzko – powiedział. - Wiem, że powinienem być szczęśliwy; to wspaniały moment. Ale po prostu nie czuję się dobrze, kończąc rok z dwiema porażkami w play-offach. Możliwość wygrania sezonu bez faktycznego wygrania turnieju – wiem, że w końcu będę z tego dumny – dodał. - Zrobiłem dziś to, co musiałem. Wyszedłem na pole i zagrałem 60 uderzeń. Przez cały dzień, na czternastym  dołku miałem jeden zły swing, który kosztował mnie bogeya, ale dałem sobie szansę - zaznaczył. Przyznał też, że może to Chilijczyk bardziej zasłużył na wygraną w całym sezonie. - To coś, nad czym będę musiał jeszcze trochę pocierpieć i być może nigdy się to nie powtórzy. Można by argumentować, że Niemann był prawdopodobnie bardziej zasłużonym zawodnikiem, który wygrał tę walkę - uznał.

Zwycięstwo Rahma w rankingu możliwe było dzięki systemowi punktowemu LIV, który nagradza regularność niemal tak samo jak zwycięstwa. Rahm miał 12 miejsc w pierwszej dziesiątce w trzynastu startach, Niemann, w ośmiu startach, których nie wygrał, tylko raz znalazł się w pierwszej dziesiątce. 26-letni Chilijczyk, który rywalizację w Indianapolis ukończył na czwartym miejscu, przyznał, że „to jest trudne do przełknięcia”.

 - Wszyscy wiemy, jak dobrym jest graczem i tak: grał niesamowicie – powiedział Niemann o Hiszpanie.  - Uważam, że nie zepsuł wielu uderzeń, trafił wiele puttów, prawie za każdym razem zostawiał piłkę blisko dołka. Ja grałem dobrze. Zacząłem grać najlepiej na drugiej dziewiątce, z czego jestem dumny, ale ostatecznie putty nie wpadały i to nie wystarczyło - dodał.

Pierwsze trofeum Kolumbijczyka

W zgoła innym nastroju był za to triumfator turnieju LIV Indianapolis – Kolumbijczyk Sebastian Munoz. Rozpoczął wszystko fenomenalną rundą 59, na którą złożyło się: 14 birdie, 3 pary i... double bogey! W sobotę dorzucił 67 uderzeń, wchodząc w finałową potyczkę z wynikiem -16, współprowadząc razem z byłym numerem jeden na świecie – Dustinem Johnsonem. Bogey na piętnastce zepchnął na -20, a tymczasem szalał Rahm, kończąc ostatnie sześć dołków z wynikiem -5 i -22 w turnieju. Munoz, który wojował w ostatniej grupie z Johnsonem i Thomasem Pietersem, po bogeyu na piętnastce, parze na szesnastce, trafił birdie na dwóch ostatnich dołkach, odrobił straty i wymusił dogrywkę z Hiszpanem. Następnie ponownie zaliczył birdie na osiemnastce, ucinając całą zabawę, po tym jak putt Rahma zatrzymał się na lewo od dołka. Na podium załapał się jeszcze Dustin, tracąc 2 uderzenia do Rahma i Munoza.

Było to pierwsze zwycięstwo LIV w karierze Munoza, po tym jak w ciągu trzech lat rywalizacji w tej lidze, sześć razy plasował się w najlepszej piątce, a trzynaście w TOP 10.  - Nie mam słów, żeby to teraz opisać. Jestem z siebie dumny – powiedział 32-latek.  - Długo na to czekaliśmy, sześć lat od mojego ostatniego zwycięstwa i to niesamowite, że mogę to teraz przeżywać z córką, rodziną, wszystkimi tutaj. To wspaniałe - cieszył się. Wygraną do której nawiązał, było jego jedyne zwycięstwo na PGA Tour - Sanderson Farms Championship, wywalczone we wrześniu 2019 roku. Sebastian pokonał wtedy w dogrywce, również na pierwszym dołku, Koreańczyka Sungjae’a Ima. Pamiętam ten turniej ponieważ miałam okazję komentować go w telewizji Golf Channel Polska.

Przeszedł na zawodowstwo w 2015 roku, rozpoczynając przygodę turniejową na PGA Tour Latinoamerica, gdzie wygrywał dwukrotnie w swoim pierwszym sezonie jako profesjonalista. Rok później zwyciężył na Web.com Tour, w swojej rodzinnej Bogocie, podczas Club Colombia Championship. Dostając się tam dzięki zaproszeniu sponsora, został pierwszym Kolumbijczykiem triumfującym w tej lidze, znanej teraz jako Korn Ferry Tour. Tamto trofeum dało mu kartę na Web.com Tour, skąd po sezonie rywalizacji awansował na PGA Tour. We wrześniu 2022 roku zdążył jeszcze zagrać w Presidents Cup, a już w lutym podpisał kontrakt z LIV Golf.  

Polak w czołówce

Adrian Meronk, który wygrywał w LIV w pierwszym w tym sezonie nocnym turnieju w Rijadzie, tym razem również szedł jak burza. Po fantastycznej drugiej rundzie 63, którą tego dnia zdołało wyrównać jeszcze tylko trzech zawodników, przed finałem wraz z piątką rywali plasował się na trzeciej pozycji. Grając w niedzielę w przedostatniej grupie, razem z Henrikiem Stensonem i Patrickiem Reedem,  zakończył turniej 67 uderzeniami i rezultatem -16, dającym mu dzielone 8. miejsce w klasyfikacji, wraz z Bubbą Watsonem i Pietersem. Czterokrotny triumfator turniejów DP World Tour zakończył tegoroczny sezon LIV na siedemnastej pozycji rankingowej, dokładnie takiej samej jak w poprzednim roku. - Cieszę się z ostatniego turnieju i solidnego wyniku – podsumowywał Adrian, pytany przez naszą redakcję o wrażenia z Indianapolis.  - Ogólnie sezon był w kratkę. Było jeszcze parę zmian, do których jeszcze się nie zaadaptowałem  do końca. Na pewno te dobre tygodnie pokazują, że idę w dobrą stronę i teraz muszę to tylko ustabilizować. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie bardziej powtarzalny i będzie więcej dobrych wyników, ale ogólnie było dużo dobrego - uważa. Pytany o planowany wrześniowy powrót na DP World Tour nie miał wątpliwości. - Tak, na pewno cieszę się, że będę grał z powrotem parę turniejów na DP World Tour. Szczególnie czekam na Irish Open i Wentworth. Dunhill też powinno być ciekawe. Więc na pewno fajnie będzie wrócić, zagrać te turnieje i zobaczymy co się wydarzy - stwierdził.

Drop Zone

Legenda Ryder Cup, Anglik Ian Poulter rozpoczął dzień w strefie spadkowej, jednak na czterech z ostatnich dołków wcisnął birdie, co pozwoliło mu zająć 48. miejsce w klasyfikacji indywidualnej LIV, ostatniej pewnej pozycji na kolejny sezon. W „bratobójczym” pojedynku Poulter zepchnął swojego kolegę z wielu edycji Ryder Cup - Henrika Stensona do „Drop Zone”. Oprócz Szweda znaleźli się tam jeszcze Amerykanin Andy Ogletree, Chilijczyk Mito Pereira, Koreańczyk Yubin Jang, Anthony Kim – legenda po przejściach amerykańskiej drużyny Ryder Cup i Duńczyk Frederik Kjettru. Cała szóstka ze strefy spadkowej szanse powrotu do LIV będzie miała w turniejach International Series lub LIV Golf Promotions. Sezon zakończy się turniejem drużynowym Team Championship - Michigan, na polu The Cardinal at St. John's, w Plymouth. Rywalizacja potrwa od piątku do niedzieli, a transmitować będzie ją stacja Golf Zone.

Kasia Nieciak

WYNIKI

Adrian Meronk finiszował na 8. miejscu. Fot. Facebook zawodnika

„Rahmbo” ponownie został najlepszym zawodnikiem ligi. Fot. Facebook LIV Golf