Dwie zielone marynarki
Na polu golfowym w Naterkach pod Olsztynem rozegrane zostały I mistrzostwa Polski zawodowców i amatorów, połączone z mistrzostwami Polski Longest Drive.
Alejandro Pedryc był jednym z faworytów turnieju. Fot. Mirek Mróz
Coś nowego
Nowy turniej, w którym wystartowało 108 zawodników z całej Polski, zastąpił dotychczasowy PZG Masters. Poprzednie mistrzostwa ostatnimi czasy straciły nieco ze swojej popularności, głównie ze względu na jesienną porę rozgrywania i zmęczenie zawodników długim sezonem. Postanowiono zatem uatrakcyjnić ostatni turniej mistrzowski w roku i stworzyć pierwsze mistrzostwa Polski, łączące rywalizację amatorów z profesjonalistami. Były one dodatkowo okraszone walką o tytuł mistrza Polski Longest Drive. Pomysłodawcą takiej formuły był Piotr Owczarek, prezes PGA Polska. - Pomysł pojawił się w mojej głowie w zeszłym roku. Polskim zawodowcom brakowało możliwości rywalizowania z całą czołówką amatorów z kraju, ale przede wszystkim szansy walki o tytuł mistrza Polski. Cieszę się, że najpierw podłapali go koledzy z zarządu PGA Polska, a następnie po przedstawieniu go Polskiemu Związkowi Golfa, spotkał się z ciepłym przyjęciem i już rok później mogliśmy cieszyć się z wysokiej frekwencji i wspaniałych emocji na polu w Naterkach. Jest to kolejny przykład dobrej współpracy pomiędzy PGA a PZG z korzyścią dla wszystkich golfistów i rozwoju golfa w Polsce. Wierzę, że za rok turniej będzie jeszcze lepszy, frekwencja jeszcze większa, a emocje znów rozgrzewać będą do ostatniego dołka - zaznaczył Owczarek.
Na turnieju pojawił się oraz delikatnie namieszał w rywalizacji Longest Drive prezes Polskiego Związku Golfa – Radosław Frańczak. - Pierwsze mistrzostwa Polski zawodowców i amatorów okazały się dużym sukcesem – relacjonował prezes, który okazał się najlepszym seniorem turnieju Longest Drive. - Frekwencja dopisała, zarówno w grupie amatorów jak i zawodowców mieliśmy najlepszych polskich zawodników. Każdego dnia rywalizacja była bardzo ciekawa i emocjonująca, a co najważniejsze dawała szansę na wymianę doświadczeń. Z pewnością będziemy kontynuowali ten format w kolejnych latach. Wyniki pokazały, że szanse są bardzo wyrównane. Atmosfera rywalizacji sprawia, że warto to robić razem. Dziękuję za inicjatywę PGA Polska. - dodał.
Jak na Auguście
Turniej główny toczył się w formacie stroke play brutto na 54 dołkach. Wszyscy klasyfikowani w tym formacie walczyli o medale i nagrody pieniężne - pula nagród wyniosła 30 000 złotych. Najlepszy wynik zanotował Marcin Paweł Bogusz. Zawodnik OUR Golf Club dopiero od niedawna przezornie legitymuje się dwoma imionami, ze względu na częstość występowania nazwiska Bogusz w polskim golfie, jest w nim więcej niż jeden Marcin Bogusz. Zresztą mnie samej zdarzyło się w przeszłości omyłkowo napisać do nie tego Marcina Bogusza, którego miałam na myśli: kierowałam wiadomości do niewłaściwego adresata, który uprzejmie i dość wnikliwie wyjaśnił mi wtedy zawiłości. Marcin Paweł Bogusz, członek PGA Polska, w zimnych, wietrznych i deszczowych okolicznościach pogodowych zanotował rundy 71-72- 72, zwyciężając z wynikiem -1 i zdobywając… zieloną marynarkę, która stała się trofeum tych mistrzostw! Całkiem jak zielona marynarka w wielkoszlemowym turnieju Masters, rozgrywanym co roku w kwietniu na polu Augusta National. - Dla mnie mistrzostwo Polski zawsze brzmi dumnie, jest to coś wyjątkowego – tłumaczył mistrz turnieju. - Bardzo mi zależało na zagraniu możliwie najlepszego golfa, co na końcu przełożyło się na zdobycie mistrzostwa, a zielona marynarka jest wisienką na torcie. Przyznaję, że nie był to łatwy turniej, między innymi przez aktualną porę roku. Graliśmy w stosunkowo niskich temperaturach, wietrze i momentami przy lekkich opadach deszczu. Po drugim dniu turnieju traciłem do prowadzącego Oskara Zaborowskiego jedno uderzenie. W teorii to mało, ale jednocześnie na koniec dnia ten jeden strzał może zadecydować o wygranej. Wyszedłem dosyć spokojny na rundę finałową, skupiłem się na trafianiu w jak największą liczbę fairwayów i greenów, nie myśląc za bardzo o wyniku. Po jedenastym dołku rywalizacja zaczęła się zaogniać - widać było, że w całej grupie pojawia się coraz więcej emocji. Popełniłem kilka błędów, ale na koniec swoją grą w ciągu tych trzech dni zagwarantowałem sobie tytuł. Bardzo się z tego cieszę i na pewno zapamiętam ten turniej na długo - stwierdził.
Tylko jedno uderzenie więcej zanotował kadrowicz Antoni Hawkins, najlepszy spośród Polaków występujących we wrześniowym turnieju ligi zawodowej HolelPlanner Tour - GAC Rosa Challenge Tour. Reprezentant Rosa Golf Club, po rundach na 72-75-69, wygrał jednocześnie w kategorii najlepszego amatora stroke play brutto. Na trzecim miejscu w kategorii open stanął drugi profesjonalista - Oskar Zaborowski, finiszujący z rezultatem +1, po rundach 70-72-75. - Jest to szóste podium w sezonie, trzeci z rzędu leader flight, więc uważam, że turniej na plus, ale ambicjonalnie celowałem wyżej – depeszował reprezentant Wrocław Golf Club. - Turniej ma ciekawy format, z dużym potencjałem na przyszłość. Myślę, że są to też zawody, gdzie warto pomyśleć o wprowadzeniu formatu match play, co moim zdaniem jeszcze bardziej zwiększy emocje kibiców i zawodników.
Na czwartym miejscu finiszował Alejandro Pedryc z Sobieni, a piąty był Kuba „Dymek” Dymecki z Tokary Golf Club. Najlepszy rezultat z ekipy gospodarzy uzyskał Kamil Tatarczuk, który skończył rywalizację na ósmej pozycji.
Wyjątkowa inicjatywa
Wśród kobiet najlepsza w klasyfikacji stroke play brutto była Martyna Muchajer, również zakładająca własną zieloną marynarkę! Dumna z takiego trofeum zawodniczka Gorzowskiego Klubu Golfowego po rundach 77-77-78 finiszowała z wynikiem +16. - Mistrzostwa Polski Zawodowców i Amatorów to moim zdaniem wyjątkowa inicjatywa, która daje amatorom niepowtarzalną szansę rywalizacji z najlepszymi zawodnikami w kraju. To niezwykle cenne doświadczenie, zarówno sportowo, jak i mentalnie. Jestem ogromnie szczęśliwa, że w pierwszej edycji tego turnieju udało mi się zdobyć tytuł mistrzyni Polski oraz zieloną marynarkę, która mam nadzieję stanie się piękną tradycją, rozpoznawalną przez każdego polskiego golfistę. Atmosfera podczas zawodów była fantastyczna. Cieszę się, że mogłam spotkać się z ludźmi, z którymi na co dzień nie mam okazji często rywalizować. Mistrzostwa Polski Longest Drive to również świetny pomysł - w końcu mogłam w pełni wykorzystać moje dalekie uderzenia. Mam nadzieję, że to dopiero początek nowej, wspaniałej tradycji, bo rywalizacja, emocje i wspomnienia z tego turnieju są naprawdę niezapomniane - uznała Muchajer.
Najlepszym seniorem w klasyfikacji stroke play brutto okazał się Bogdan Bigus z Lisiej Polany, notując wyniki 80-77-80. Zwycięzcą klasyfikacji stroke play netto, obejmującej kobiety i mężczyzn z handicapem 10 + został Tomasz Ładocha z Royal Kraków.
Do Naterek przyjechał również Mariusz Czerkawski, wraz z synem – Iwo. Olimpijczyk z Albertville i pierwszy Polak, który wystąpił w Meczu Gwiazd NHL chwalił ideę powstania nowego turnieju: - Bardzo fajny pomysł takiej formuły. Dobrze jakby udało się to kontynuować. Na pewno były to dla wszystkich wielkie emocje i świetna impreza. Wyniki może nie były zadowalające, ale moje TOP 3 wśród seniorów, Iwo wysoko wśród juniorów i TOP 20 wśród najlepszych, daje powód do satysfakcji i dalszej ciężkiej pracy - stwierdził słynny hokeista.
Klasycznie podczas turnieju mistrzowskiego nie zabrakło hole-in-one. Michał Kozieł z Olympic Golf Club trafił wprost do siódmego dołka ze 172 metrów. Fascynujący w tej historii jest fakt, że był to już jego PIĄTY hole-in-one w karierze! W konkursach dodatkowych nearest to the pin, wśród kobiet na trzecim dołku nagrodę odebrała Iza Stańczak z First Warsaw, a na jedenastym w gronie mężczyzn wygrał reprezentant gospodarzy i absolutnie zawsze w najlepszej trójce zawodników MGCC - Michał Śladowski. Longest Drive wśród kobiet na dołku dziewiątym posłała Martyna Muchajer, a w gronie mężczyzn na dołku szesnastym, wielokrotny mistrz Polski amatorów, obecnie świetnie rokujący zawodowiec - Alejandro Pedryc.
Metr z kawałkiem
Wisienką na torcie była tocząca się na strzelnicy w Naterkach batalia o tytuł najdalej uderzającego zawodnika w Polsce. Rywalizowali w niej zarówno zawodowcy jak i amatorzy, kobiety oraz mężczyźni, wszyscy którzy kochają świst drivera. Co zrozumiałe, największe emocje wzbudzała walka w kategoriach open - wśród mężczyzn odległości były zawrotne. Dystanse mierzone były wszystko widzącym TrackManem, a zawodnicy musieli zmieścić się na wirtualnym, szerokim na 50 metrów fairwayu. Kamil Nowak z Kalinowych Pól posłał piłkę na 314,7 metrów, a dopiero drugie i trzecie miejsce należało do zawodowców. 313 metrów wycisnął reprezentant Armada Golf Club - Mateusz Korzuch, przez wielu uznawany za faworyta tej rywalizacji. Trzeci był David Shinto z Przytok Golf Resort, z wynikiem 306,4.
„Korzuszek” ekspresyjnie opisywał tę rywalizację. - Przyjechałem na eliminacje, grałem jako ostatni i pierwszą piłkę wystrzeliłem na 320 metrów. To od razu dało mi prowadzenie w kwalifikacjach, więc następne piłki były tylko testowaniem możliwości. Udało mi się nawet zmieścić lepszą, 328 – metrową i przekroczyć kilka razy 200 mil na godzinę w prędkości piłki. Przedostatnia próba w finale była mega trafiona i znowu ball speed wystrzelił na 200 mph i niestety zabrakło metra aby prowadzić, bo poleciała na 313 metrów. Więc przy ostatniej próbie stwierdziłem, że muszę zapiąć wrotki i ... nie trafiłem w sektor. Tym strzałem jednak ustanowiłem swoją nową życiówkę w prędkości piłki na 201,2 mph! Finał stał na bardzo wyskokiem poziomie. Nasza cała trójka machała naprawdę szybko. Mega plus też za piłki Pro V1”. Po chwili Mateusz dodał jeszcze: - Jak na 30-letniego dziadka, który dużo stoi na driving range udzielając lekcji i nie macha na co dzień kijem, to jestem bardzo zadowolony z cyferek, które udało mi się wyciągać w ciągu ostatnich dwóch tygodni przygotowań.
Warto zaznaczyć, że Mateusz jest sportowcem z krwi i kości, od czwartego roku życia trenującym w szkółce pływackiej, a od dziesiątego profesjonalnie w klubach, ostatnie 8 lat w AZS AWF KATOWICE do 2018 roku. Trenował w życiu bardzo dużo, 11 jednostek po dwie godziny w wodzie w tygodniu, plus dwie na siłowni. Były też okresy, kiedy wrzucano go dodatkowo dwa razy w tygodniu do komory, w której panowały warunki wysokogórskie odpowiadające 3500 mnpm, gdzie wykręcał swoje na rowerkach. Na swoim koncie ma wiele okręgowych sukcesów i przede wszystkim dwa brązowe medale mistrzostw Polski w 2017 roku - na zakończenie kariery pływackiej.
Jest podium
David Shinto na co dzień prowadzi treningi na polu golfowym Przytok Golf Resort. W 2021 roku rozpoczął drogę w kierunku stania się trenerem golfa, zapisując się do szkoły PGA Polska, gdzie zdobył pierwsze narzędzia do nauczania. Dziś rozwija się dalej, korzystając również z wiedzy i doświadczenia zagranicznych mentorów. Z golfem związany jest od czternastu lat, rozpoczynając wszystko w Kalinowych Polach. Z tamtego okresu najlepiej wspomina zwycięstwo w klubowych mistrzostwach Polski juniorów, osiągnięte wspólnie z głównym rywalem z Naterek - Kamilem Nowakiem i teraz mocno na fali, Jankiem „Rybą” Rybczyńskim. - Powrót mistrzostw Polski Longest Drive to wydarzenie, które szczególnie mnie ucieszyło. W poprzednich latach turniej odbywał się oddzielnie, a tegoroczna edycja, połączona z premierowymi Mistrzostwami Polski Zawodowców i Amatorów była moim debiutem. Przed turniejem spodziewałem się, że w finale przyjdzie mi zmierzyć się z Kamilem i Mateuszem. To właśnie prędkość kija w dużej mierze decyduje o długości uderzenia, a obaj ci zawodnicy mogą pochwalić się tutaj naprawdę imponującymi osiągami. W kwalifikacjach udało mi się posłać piłkę na 315 metrów, trafiając fairway. W finale warunki były jednak zupełnie inne — temperatura spadła, a na driving range dało się wyraźnie odczuć wiatr wiejący w twarz. Jako pierwszy zagrał Kamil. Rozpędzając kij do 137 mil na godzinę, idealnie trafił piłkę środkiem lica i posłał ją na 314 metr. Wiedziałem, że w kwalifikacjach moja maksymalna prędkość główki była o cztery mile mniejsza, więc byłem świadomy, że muszę się zrównać z Kamilem, aby mieć realną szansę. Po kilku pierwszych uderzeniach czułem jednak, że wcześniejsze 18 dołków w wietrznych warunkach kosztowało mnie sporo energii — ostatecznie zakończyłem swoją walkę wynikiem 306 metrów. Na koniec do gry przystąpił lider kwalifikacji - Mateusz. Prędkością główki dorównał Kamilowi, a prędkość piłki przekroczyła granicę 200 mil na godzinę. Jego piąte uderzenie zatrzymało się na fairwayu na dystansie 313 metrów. Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na jego ostatni strzał. Przy takich prędkościach 50-metrowy fairway, nie jest taki prosty do trafienia i ostatnie uderzenie Mateusza znalazło się poza wyznaczonym obszarem, a mistrzem został Kamil. Po poważniejszej kontuzji z początku roku sam udział w tych zawodach jest dla mnie ogromnym powodem do radości i satysfakcji z powrotu do pełni formy. Dziękuję za to szczególnie mojemu fizjoterapeucie i trenerowi przygotowania motorycznego. Wcześniej jako gracz moją filozofią gry było posłanie piłki jak najdalej z tee, a teraz jako trener uczę innych jak daleko uderzać. Golf staje się zdecydowanie prostszy, kiedy mamy bliżej do greenu. Na przestrzeni ostatnich lat widać wyraźnie, że najlepsi zawodnicy na świecie to właśnie osoby przodujące w kategorii dystansu - opisał Shinto.
W kategorii open kobiet najlepsza była Martyna Muchajer, która po uderzeniu na sympatyczne 235,5 metra wywalczyła jednocześnie mistrzostwo wśród juniorek. Za nią znalazły się Julia Cebula (203,6) ze Śląskiego i Amelia Rudiak (178,8) z Black Water Links. Wśród juniorów nie miał sobie równych zawodnik Golf Park Mikołów - Szymon Mil (263,4). W rywalizacji seniorów rozbił bank Prezes PZG Radosław Frańczak z Józefowa, posyłając piłkę na 241,1 metrów, a spośród seniorek zatriumfowała wiceprezes Polskiego Związku Golfa – Ela Wolschendorf-Łazowska, łódzka reprezentantka Mazury Golf, która wystrzeliła piłkę na 169 metrów.
Za rok kolejne emocje.
Kasia Nieciak
W Naterkach było całkiem rześko. Fot. Mirek Mróz
Na zwycięzców czekały dodatkowo dwie zielone marynarki. Fot. Mirek Mróz
David Shinto dwoił się i troił. Fot. Mirek Mróz
Antek Hawkins ponownie w czołówce. Fot. Mirek Mróz
Medalistów było wielu.
Oskar Zaborowski z kolejnym podium. Fot. Mirek Mróz
Mateusz Korzuch w kluczowym momencie postawił wszystko na jedną kartę. Fot. Facebook zawodnika
