Sport

Życiowy sukces Norwega

Jonas Abrahamsen przed dwoma laty był tu trzeci, rok temu drugi, a teraz wygrał niezwykle ciekawy i szybki etap.

W Tuluzie jeden z widzów próbował uniemożliwić walkę o wygraną Norwegowi i Szwajcarowi. Ochrona zareagowała błyskawicznie. Fot. PAP/EPA

TOUR DE FRANCE

O zwycięstwo będzie rywalizował peleton, a może ucieczka? – zastanawiano się przed jedenastym etapem ze startem i metą w Tuluzie, gdzie – co warte podkreślenia – rugby zdecydowanie wygrywa z... futbolem. Wczoraj obie te dyscypliny nie miały jednak szans z kolarstwem – tylko tym w środę żyło to miasto na południu Francji. 

W Tuluzie, która była na trasie już w pierwszej edycji Tour de France w 1903 roku, w XXI wieku największy wyścig świata gościł trzy razy. Najpierw, po solowym rajdzie, wygrał tu hiszpański klasykowiec Juan Antonio Flecha, a potem najlepsi okazali się sprinterzy, Brytyjczyk Mark Cavendish i Australijczyk Caleb Ewan. Co ciekawe, w tym pierwszym przypadku dojazd do mety był płaski, a kiedy później dwukrotnie rywalizowano o zwycięstwo z peletonu, końcówka prowadziła przez wzniesienia. 

Teraz nie tyle na ostatnich kilometrach, co w zasadzie już za półmetkiem organizatorzy poprowadzili trasę przez niewielkie pagórki. Cztery z nich oznaczyli jako premie górskie, a kilka innych nie. Czy najszybsi w tegorocznej edycji Belg Tim Merlier (Soudal Quick-Step) i Włoch Jonathan Milan (Lidl-Trek) utrzymają się na nich w czołowej grupie? – tak brzmiało pytanie dnia. 

Ale zanim doszło do rozstrzygnięć, wypoczęci, bo startujący po dniu przerwy kolarze pędzili do mety ile sił w nogach. W pewnym momencie wydawało się nawet, że mogą nie tylko poprawić najlepsze tegoroczne osiągnięcie, czyli średnią 50,01 km/h z dziewiątego etapu, ale także pobić rekord wszech czasów Wielkiej Pętli (50,35 km/h), który został ustanowiony w 1999 roku. Skończyło się na imponującej przeciętnej ponad 48 km/h.

Ucieczka dnia, a w zasadzie dwie grupy po pięciu zawodników, które dzieliło pół minuty, ostatecznie uformowały się dopiero około 50 km... przed końcem. Peleton tracił wtedy do prowadzących harcowników dwie i pół minuty, co oznaczało, że odbędą się dwa wyścigi – jeden o zwycięstwo i drugi o dalsze miejsca. To w połączeniu z coraz trudniejszym terenem spowodowało, że wkrótce Milan, Merlier i inni zostali z tyłu.

Tymczasem z przodu nic się nie zmieniało. Dopiero podczas dwóch ostatnich wspinaczek zapadły decydujące o losach etapu rozstrzygnięcia. Na Cote de Vieille-Toulouse na czoło wysunęli się Norweg Jonas Abrahamsen (Uno-X Mobility) i Szwajcar Mauro Schmid (Jayco AlUla). Do końca została tylko ścianka Cote de Pech David i na niej zaczął ich gonić Mathieu van der Poel (Alpecin-Deceuninck). Imponujący atak doskonale prezentującego się w tegorocznej Wielkiej Pętli Holendra okazał się jednak spóźniony i o zwycięstwo powalczyli ci, którzy w ucieczce jechali przez cały etap. Finałowy sprint, który próbował uniemożliwić – na szczęście nieskutecznie – jeden z... widzów, wygrał Abrahamsen, który minimalnie wyprzedził Schmida.

– Niecały miesiąc temu złamałem obojczyk podczas wyścigu. Płakałem w szpitalu, bo myślałem, że mnie tu nie będzie. Potem każdego dnia robiłem wszystko, żeby wrócić na szosę. A teraz wygrałem etap, to niesamowite! – cieszył się niespełna 30-letni Norweg, który z każdym kolejnym startem był coraz bliżej zwycięstwa. W debiucie w Wielkiej Pętli dwa lata temu na jednym z odcinków był trzeci, rok temu drugi, a teraz wygrał.

Ciekawe rzeczy działy się też z tyłu. Już na ulicach Tuluzy, ale jeszcze przed strefą ochronną, groźnie wyglądający upadek zaliczył wicelider Tadej Pogačar (UAE Team Emirates-XRG). Grupa faworytów z liderem Irlandczykiem Benem Healym (EF Education-EasyPost) zaczekała jednak na Słoweńca, za co mistrz świata jej podziękował.

W czwartek pierwszy prawdziwie górski etap na tegorocznym Tour de France z metą w stacji narciarskiej Hautacam w Pirenejach. Emocje gwarantowane!

11. etap, Tuluza – Tuluza (156,8 km): 

1. Jonas Abrahamsen (Norwegia, Uno-X Mobility) 3.15:56 
2. Mauro Schmid (Szwajcaria, Jayco AlUla) ten sam czas 
3. Mathieu van der Poel (Holandia, Alpecin-Deceuninck) strata 7 s. 
4. Arnaud De Lie (Belgia, Lotto) 
5. Wout van Aert Wout (Belgia, Visma-Lease a Bike)

6. Axel Laurance (Francja, INEOS Grenadiers) wszyscy 53... 143. Kamil Gradek (Bahrain-Victorious) 15:11

Klasyfikacja generalna: 

1. Ben Healy (Irlandia, EF Education-EasyPost) 41.01:13, 
2. Tadej Pogačar (Słowenia, UAE Team Emirates-XRG) 29, 
3. Remco Evenepoel (Belgia, Soudal-Quick Step) 1.29, 
4. Jonas Vingegaard (Dania, Visma-Lease a Bike) 1.46, 
5. Matteo Jorgenson (USA, Visma-Lease a Bike) 2.06, 
6. Kevin Vauquelin (Francja, Arkea-B&B Hotels) 2.26... 165. Gradek 2.00:50. 

(gak)