Życie nigdy nie jest usłane różami
Cofamy się o 16 lat
Czasami zdarzają się historie, w które trudno uwierzyć. Z uśmiechem i zainteresowaniem przyjmujemy opowieści o tym jaką długą drogę trzeba było przebyć do olimpijskiego złota. Czasami jednak, bardzo rzadko, niektórzy sportowcy łapią opatrzność z nogi. Jest też jeden, który zdołał się do niej przytulić.
Basenowy potwór
Dokładnie 12 sierpnia 2008 roku amerykański pływak Michael Phelps zdobyłzłoty medal na 200 metrów stylem dowolnym. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, choć z polskiego punktu widzenia, owszem – nigdy nie mieliśmy przecież, aż do dziś, męskiego złota olimpijskiego w tej dyscyplinie – gdyby nie istotny fakt.
Otóż było to zaledwie jeden z 23 złotych medali zdobytych na igrzyskach przez jednego człowieka! Michael Phelps zgromadził ten drogocenny wór startując na czterech igrzyskach. W efekcie stał się najbardziej utytułowanym olimpijczykiem w historii nowożytnych igrzysk. Mało tego: łącznie tych medali igrzysk olimpijskich ma aż 28 (23 złotych, 3 srebrne, 2 brązowe), bo zdarzało mu się też przegrywać, choć nieznacznie. Ostatecznie - dzięki swoim osiągnięciom i wynikającej z nich dominacji - jest uważany, słusznie, za najlepszego pływaka w historii tej dyscypliny. Potwór!
Pokonywanie trudności
Nikt nie jest jednak nieskazitelny. Wspięcie się na taki poziom to stres, to dawanie oporu rosnącym z lawinową prędkością wymaganiom. Po inauguracyjnym starcie na igrzyskach w Atenach, gdzie zdobył tylko sześć złotych medali (tylko, bo w Pekinie zdobędzie osiem, bijąc nieprawdopodobny, wydawałoby się, rekord Marka Spitza z Monachium) został złapany przez policję gdy prowadził samochód po pijaku. Rok później został zawieszony przez federację na trzy miesiące za palenie marihuany. Z kolei między igrzyskami w Londynie i Rio został aresztowany, bo znów jechał pod wpływem alkoholu. Tym razem sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na 18 miesięcy. Phelps musiał również poddać się terapii i uczestniczyć w mityngach AA.
Wbrew pozorom, jego życie w dzieciństwie nie było usłane różami. Kiedy miał dziewięć lat jego rodzice rozwiedli się (matka - dyrektorka szkoły średniej, ojciec – policjant), to zawsze zostawia bliznę na duszy dziecka. W szkole miał problemy z koncentracją, w szóstej klasie zdiagnozowano u niego ADHD. Gdy mały Michael miał problemy z czytaniem, matka, która go wychowywała, podsuwała mu artykuły sportowe, które go interesowały. To pomagało mu skupić się na lekturze. Jeszcze przed rozwodem rodziców zaczął pływać. Trenował coraz intensywniej, rozwijał się. To sprawił, że przestał potrzebować leków na ADHD. Trenował jak wariat, właściwie bez przerwy. Potrafił przepłynąć do 80 km tygodniowo! W wieku 15 lat zakwalifikował się na pierwsze igrzyska. W Sydney nie zdobył jeszcze medalu, ale piąte miejsce na 200 metrów stylem motylkowym i tak było wielkim osiągnięciem. Kaskada sukcesów miała dopiero nadejść.
Niektórym może wydawać się dziwne, że wejścia na dach świata, bycia na świeczniku, zmagał się z depresją. Do tego tak silną, że miewał nawet myśli samobójcze. Niestety – sukcesy nie przyniosły mu spokoju, ani trwałej satysfakcji. Na szczęście wiele zmieniła terapia.
Wzburzenie w Paryżu
Phelps cytowany był niedawno przy okazji paryskich igrzysk. Amerykanina irytuje fakt pobłażliwości dla… dopingowiczów. Agencja AP doniosła, że wyraźnie poparł surowsze dla nich sankcje, w tym dożywotni zakazu dla każdego, kto uzyska pozytywny wynik testu na obecność zakazanej substancji. Phelpsowi nie podoba się, że chińscy pływacy, którzy trzy lata temu zostali złapani na dopingu i tak startują na igrzyskach w Paryżu, mało tego - zdobywają medale. – Niech igrzyska będą uczciwe. Zdobyłem 23 złote medale olimpijskie w czysty sposób. To się da zrobić! – mówi Phelps.
To jednak temat na zupełnie inną opowieść.
(pacz)