Zwycięstwo na „pięćdziesiątkę”?
Od meczu ze Szwecją reprezentacja Polski rozpocznie dziś walkę w rundzie głównej mistrzostw Europy. To dla niej powrót na ten szczebel po 10 latach.
W czwartek jubileusz
Te sprawdziany trenerka mistrzyń Polski z Lubina, Bożena Karkut, określiła mianem „piekło i niebo”, co oddaje skalę trudności, z kim przyjdzie nam się dzisiaj zmierzyć. Z drugiej strony wchodzimy w decydujący etap turnieju. Tu nie ma przypadkowych zespołów, a obsada Euro jest mocniejsza niż mistrzostw świata, bo Stary Kontynent rządzi kobiecą piłką ręczną. Historycznie rzecz biorąc, reprezentacja Szwecji to bardzo częsty i dość przyjemny rywal dla Biało-Czerwonych. Zmierzyły się z nim aż 49 razy, notując 24 zwycięstwa, 7 remisów i 18 porażek. W czwartek czeka nas zatem jubileuszowe, 50. spotkanie obu ekip. Aby odnaleźć ostatni triumf Polek, trzeba się cofnąć do grudnia 2017 roku, kiedy w fazie grupowej mistrzostw świata wygrały 33:30; w pięciu kolejnych starciach górą były Szwedki. Powyższa statystyka nie może jednak dziwić, zważywszy na ostatnie dokonania dzisiejszych przeciwniczek. Podopieczne Tomasa Axnera to półfinalistki igrzysk olimpijskich 2024, półfinalistki mistrzostw świata 2023 i 5. drużyna Europy z 2022 roku.
Firmament gwiazd
W fazie grupowe Szwedki zajęły 2. miejsce. Pokonały Macedonię Północną (28:18) i rozbiły Turcję (47:19), ale uległy Węgierkom (25:32). Oznacza to, że podobnie jak Polki awansowały bez punktu i chcąc zagrać w półfinale, w drugiej fazie mają wąski margines błędu. Do strefy medalowej awansują bowiem po dwie najlepsze drużyny z obu grup rundy głównej.
W składzie reprezentacji Szwecji roi się od gwiazd światowego formatu. Najbardziej wybijającą się postacią jest rozgrywająca Jamina Roberts, która gra w czołowym norweskim klubie Vipers Kristiansand. Ważną rolę sprawuje też skrzydłowa Nathalie Hagman z rumuńskiego SCM Ramnicu Valcea. I właśnie Hagman jest najlepszą strzelczynią wśród Szwedek; w trzech meczach zdobyła 22 gole, a 3. wynik w całym turnieju. Aż 16 asystami popisała się za to wspomniana Roberts (4. wynik w turnieju). Na uwagę zasługuje także bardzo dobra dyspozycja bramkarki Johanny Bundsen, która na mistrzostwach obroniła 31 rzutów, notując średnio ponad 40-procentową skuteczność.
Zbigniew Cieńciała
CZY WIESZ, ŻE...
◾ Awans reprezentacji Polski - po wyeliminowaniu Hiszpanii i Portugalii w rundzie wstępnej - był jedną z niespodzianek turnieju - tak nasz udział w ME oceniają ich organizatorzy.
◾ Spotkanie ze Szwecją będzie 40. meczem polskiej reprezentacji w historii występów na Euro.
◾ Dzisiejsza potyczka będzie trzecim spotkaniem na Euro pomiędzy obiema reprezentacjami. Szwecja wygrała oba mecze - w 1996 i 2018 roku - jedną bramką.
◾ Szwecja jest na fali po ustanowieniu nowych rekordów na ME. Z Turcją (47:19) rzuciły najwięcej bramek i było to ich najwyższe zwycięstwo w historii startów na tym turnieju.
◾ Nathalie Hagman, najpierw w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w kwietniu zdobyła 800. bramkę, a w meczu z Turcją wyśrubowała rekord do 900 trafień.
Awans wyrwany z boiska
Rozmowa z Martą Gęgą, byłą reprezentantką Polski, a dziś zawodniczką Ruch Chorzów
Po porażce z Francją 13 bramkami straszny hejt wylał się w mediach społecznościowych na Biało-czerwone. Pani zareagowała błyskawicznie i równie mocno jak hejterzy...
- Na mistrzostwa Europy patrzę z własnej perspektywy. Czuję się tak, jak bym tam była, bo przez wiele lat grałam w kadrze, jeździłam na największe turnieje. Byłam w sytuacji tych dziewczyn i postanowiłam postawić się na ich miejscu. Francuzki będą się biły o medal, dostałyśmy lekcję od pretendentek nawet do złota, a na pewno jednego z medali. Na tle mistrzyń świata i wicemistrzyń olimpijskich być może każda z drużyn będących w naszym zasięgu wyglądałaby podobnie. A nie muszę dodawać, że system szkolenia super u nich działa i może być wzorem dla wszystkich. Tam odchodzą starsze zawodniczki, wchodzą młodsze. Zmiany pokoleniowe odbywają się płynnie, bez niepotrzebnej presji na młodsze, które stopniowo nabierają doświadczenia.
Miała pani rację, bo następne mecze - z Portugalią, a zwłaszcza z faworyzowaną i wyżej notowaną Hiszpanią - pokazały, że nasz zespół ma nie tylko charakter, ale całkiem niezłe umiejętności.
- Z Hiszpankami dziewczyny wręcz rwały boisko, jedna za drugą szła w ogień. Wiedziały, że muszą udowodnić coś sobie, ale i pokazać tym kibicom, którzy już po jednym meczu je skreślili. Mnie to nadal boli, denerwuje. Myślę sobie - nikt nie wie, ile to kosztuje zdrowia. Grać co drugi dzień, być na takim stresie. Wiadomo, każdy powie „trzeba się było z tym liczyć, to wasz wybór, zaszczytem jest tam być”. Absolutnie się z tym zgadzam, tylko że niejeden z hejterów, gdyby zobaczył to wszystko od środka, szybko zmieniłby zdanie. To jest cały czas wojna psychologiczna. Kto wejdzie pierwszy do windy, kto wejdzie drugi. Kogo przepuścisz, albo nie. Taka wojna, której nie widać, poza parkietem jest cały czas. Tym bardziej, jeśli w tym samym hotelu mieszka drużyna, z którą grasz, to walka psychologiczna zaczyna się już na jego korytarzu. Jest wiele aspektów, o których kibice nie wiedzą.
Sukces już przyszedł, wyjście z grupy po dekadzie jest dużym osiągnięciem tej reprezentacji i żeńskiej piłki ręcznej..
- W drużynie widać bardzo duży potencjał. Dziewczyny pokazały pazury, wszystkie pozytywne emocje, wyszarpały ten awans. Widać, że tworzą kolektyw, coś zaczęło iskrzyć. To jest punkt zaczepny. One zdawały sobie sprawę, o co walczą. Znam reprezentację od środka, znam te dziewczyny, są fajne, ten zespół bardzo fajnie funkcjonuje ze sobą i z trenerem Arne Senstadem. Tak jest od kilku lat, odkąd jest Arne. Zgadzają się z przekazem Norwega i wszyscy grają do jednej bramki.
Hiszpanię pokonaliśmy bardzo mocną obroną.
- Piłka ręczna dziś stoi obroną. Jest kluczem, bo wtedy w ataku zawsze się coś dorzuci. Obrona z Hiszpankami funkcjonowała idealnie. Każda, która wchodziła na parkiet, była do tego przygotowana. Każda była tam, gdzie powinna być. Dziewczyny sobie pomagały, wspierały się. Taki jest dziś handball. Obecna piłka ręczna jest mega szybka. Nie ma chwili do zastanowienia się, w ułamkach sekund trzeba się decydować. Dlatego na tak ważnej imprezie każdy błąd słono kosztuje. Kosztuje stratą bramki.
Kto jest liderem reprezentacji?
„Kobi” (Monika Kobylińska) jest lokomotywą. Dziewczyny za nią idą. Poradziły sobie z ogromną presją, która na nich ciążyła. To może być przełomowy moment tej reprezentacji, który pchnie ją ku górze. I myślę nie tylko w kategoriach wyniku, ale i mentalności, wiary w siebie.
Mamy szansę o coś więc powalczyć z tuzami?
- Myślę, że tak, bo jesteśmy na zbliżonym do nich poziomie. Mecze będę się rozstrzygać w kategoriach, kto popełni mniej niewymuszonych błędów i mocniej stanie w obronie, ten zwycięży. Czeka nasz kolejna seria meczów. Bankowo wszystkie zespoły są już trochę zmęczone, więc kwestia regeneracji, dobrego szafowania siłami, czyli zmienniczkami, będzie miała wielkie znacznie. Jak zagramy tak jak z Hiszpankami i zrobimy mniej błędów zrobimy, to jesteśmy w stanie powalczyć o fajne miejsce na tych mistrzostwach.
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała