Górnik nadal zwycięski. Rafał Janicki w starciu z Adrianem Dalmau. Fot. Michał Meissner/PAP


Zwycięska seria „górników”  

Trzy kolejne mecze, trzy zwycięstwa i po raz trzeci z rzędu trzy strzelone gole. Zabrzanie są na fali!

 

Trener Jan Urban wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i w prowadzonym przez siebie zespole nie dokonał żadnej zmiany w porównaniu do wygranego meczu z Piastem. Na ławce zaczął kapitan, reprezentant Słowenii Erik Janża. Zmiany były za to u kielczan. Od pierwszej minuty widzieliśmy Meksykanina Danny Trejo, który dał Koronie wygraną w poprzedniej kolejce w meczu z ŁKS.


Dwa ciosy

Oba zespoły zaczęły ostrożnie. Goście nie zamierzali jednak murować bramki, a starali się wyprowadzać szybkie kontry. Na jednym skrzydle widoczny był pochodzący z Mikołowa Dawid Błanik, z drugiej starający się Trejo. Po kilku minutach głową celnie uderzał Adrian Dalmau, ale za lekko żeby zaskoczyć Daniela Bielicę. „Górnicy” odgryźli się akcją po której atomowym uderzeniem popisał się Lawrence Ennali. Byłaby bramka, gdyby piłki z poświęceniem głową nie zatrzymał kapitan przyjezdnych Miłosz Trrojak. Moc strzału była ogromna, ale obrońca „Złocisto-Krwistych” mógł kontynuować grę. Po kwadransie do siatki trafił będący ostatnio w dobrej formie Adrian Kapralik. Był jednak na pozycji spalonej i gol nie został uznany. Z czasem uwidoczniła się przewaga zabrzan, ale nic z tego nie wynikało. Brakowało przede wszystkim celnych strzałów. Jeżeli już były, jak w przypadku Ennaliego czy Podolskiego, to były blokowane przed obrońców Korony.       

Tak było do 35 minuty, kiedy na strzał zewnętrzną częścią stopy zdecydował się Kapralik, piłka trafiła w nieszczęśliwie interweniującego Dominicka Zatora, zmyliła Konrada Forenca i wpadła do siatki. Kilka minut później było już 2:0 dla Górnika! Z wolnego huknął Lukas Podolski, bramkarz Korony odbił futbolówkę, doskoczył do niej Sebastian Musiolik i z najbliższej odległości wpakował do siatki. W kilka minut zabrzanie załatwili sprawę. Dodajmy, że w końcówce I połowy sędzia nie uznał samobójczego trafienia Rafała Janickiego, z powodu spalonej pozycji Mariusa Briceaga.   


Zrobiło się nerwowo

Zaraz po przerwie dobrze z dystansu ponownie uderzył „Poldi”, ale tym razem Forenc sparował piłkę na rzut rożny. „Górnicy” przeważali i kontrolowali to co działo się na murawie. Rozbita po dwóch bramkach Korona nie była w stanie wiele zdziałać. Spokojny dla zabrzan mecz zmienił się nagle w 69 minucie, kiedy Daniela Bielicę pokonał po celnym uderzeniu głową rezerwowy Jewgienij Szykawka (dobre dośrodkowanie Błanika). Kielczanie ruszyli do przodu chcąc doprowadzić do remisu. Miejscowi mieli problemy po stałych fragmentach gry rywala, kiedy pod ich bramką robił się kocioł. Korona atakowała, ale do bramki trafili „górnicy”! Podolski przejął piłkę na środku i pognał niczym Usain Bolt na bramkę gości. Mógł sam wszystko skończyć, ale zagrał do Kapralika, który dobił piłkę do pustej bramki zdobywając swojego 5 gola w tym sezonie, a trzeciego wiosną. To był rozstrzygający moment poniedziałkowego spotkania. W końcówce dwa razy dobrze interweniował jeszcze Forenc, parując piłki po nieprzyjemnych strzałach Ennaliego i Kozuki.   


Michał Zichlarz