Zosiu, daj rękę, bo pan kolarz cię przejedzie
Na mecie etapu w Katowicach
Podziw na mrugnięcie oka
- Trzeba mieć charakter kaskadera, żeby tak finiszować! - mówił z podziwem jeden z przygodnych rowerzystów.
- Kurczę, mijają się „na żyletki” - dodawał inny.
- Zosiu, daj mi rękę, bo zaraz pan kolarz cię przejedzie! -wołała zaaferowana matka do małej dziewczynki.
O dziwo, dość wielu kibiców przyszło na metę w... koszulkach Realu. Może jeszcze nie zdołali się przebrać po warszawskim finale? Musieli się zapocić!
To była atrakcja tzw. błyskawiczna. Od finiszu po dekorację i... wyjazd ekip minęło bardzo niewiele czasu. Z podziwem obserwowałem szybkość, automatyzm i... rutynę, z jakimi pakowały się zawodowe ekipy. Pracownicy robili to ze znudzeniem, z jakim każdy z nas codziennie ubiera podkoszulek i myje zęby.
Ładne dziewczyny
108. miejsce zajął wczoraj Romain Bardet - jeden z najlepszych francuskich kolarzy, który powoli kończy bogatą w sukcesy karierę (wicemistrzostwo świata w 2019, pięć etapowych zwycięstw w wielkich tourach). W tym roku ostatni raz przejechał Tour de France, wygrał zresztą pierwszy jego odcinek. Francuz, reprezentujący team dsm-firmenich-PostNL, którego jednym ze sponsorów jest holenderska poczta (nie wiem, w których naszych kolarzy inwestuje polska), nie był wczoraj w wybitnym humorze… Po minięciu mety zatrzymał się, odwrócił i pojechał prosto do autokaru. – Panie Bardet, panie Bardet, niech się pan zatrzyma! – krzyczał za nim zasapany łowca selfików. Miał szczęście – Francuz na parę sekund lekko zwolnił i pozwolił na wspólną fotkę. Potem jego koledzy z drużyny spędzili trochę czasu na rowerowym rozjeździe przed autokarem, a Bardet wskoczył do niego pierwszy, żeby wziąć prysznic i się zrelaksować. – Ale tu są ładne dziewczyny – wymienili pożegnalne uwagi pracownicy obsługi technicznej po błyskawicznym spakowaniu rowerów.
To był szybki myk – dziś przedostatni etap na Podhalu, a pojutrze koniec w Krakowie.
(pacz)