Sport

Znów w doliczonym czasie

Pomimo rozpoczęcia nowego sezonu, Bayer wciąż jest bezlitosny w ostatnich minutach.

Bayer walczył do ostatnich chwil, żeby zdobyć trzy punkty. Fot. PAP/EPA

W poprzednim sezonie Bayer Leverkusen szokował swoją skutecznością. Zespół nie przegrał ani jednego meczu na krajowym podwórku. Co więcej, często bywało tak, że zdobywał bramki wtedy, gdy już nikt się tego nie spodziewał. Potrafił odwracać losy meczów w doliczonym czasie, gdy już prawie wszyscy byli przekonani, że spotkanie zakończy się remisem lub porażką „aptekarzy”. Trener zespołu Xabi Alonso powiedział przed sezonem, że poprzednie zmagania należy oddzielić grubą kreską, że zaczyna się nowy rozdział, które nie będzie taki sam. Tymczasem Bayer zainaugurował w poniedziałek rywalizację w Bundeslidze, grając z Borussią Moenchengladbach i po raz kolejny pokazał, że jest drużyną do bólu skuteczną.

Doliczone minuty strachu

Najpierw zespół wyszedł na dwubramkowe prowadzenie w pierwszej połowie. Pięknego gola na otwarcie zmagań piłkarskich w Niemczech zdobył Granit Xhaka. Szwajcar znalazł się w odpowiednim miejscu, gdy piłka wypadła poza pole karne i bez zastanowienia uderzył. Atomowy strzał znalazł drogę do bramki Borussii, której barwy reprezentował w latach 2012-2016. Chwilę później na listę strzelców wpisał się niezawodny Florian Wirtz i wydawało się, że Bayer pewnie kroczy po zwycięstwo. Tymczasem w drugiej połowie przebudzili się goście. Najpierw w 29 minucie gola kontaktowego zdobył Nico Elvedi, a w 85 minucie do wyrównania doprowadził Tim Kleindienst. Wydawało się wtedy, że Bayer skończy spotkanie tylko remisem. Sędzia jednak doliczył aż 10 minut. Fanom z Moenchengladbach z pewnością serca zaczęły bić mocniej, bo wiedzieli, jak groźna jest ekipa Xabiego Alonso w ostatnich minutach meczu. Obawy były słuszne, bo w 8 minucie doliczonego czasu faulowany w polu karnym był Amine Adli…

Dobitka

Do wykonania rzutu karnego podszedł Wirtz. Co z tego, że uderzył słabo? Co z tego, że jego strzał został obroniony przez Jona Omlina, skoro 21-latek dobiegł do piłki odbitej przez bramkarza i wpakował piłkę do bramki. Nieważne jak, ważne, że znów udało się wygrać. Mimo wszystko zawodnik, który zagwarantował trzy punkty, nie był w pełni zadowolony z występu swojej drużyny. – Miałem poczucie, że niepotrzebnie utrudniamy sobie życie. Przespaliśmy stracone bramki. Oddaliśmy swoje prowadzenie, choć kontrolowaliśmy mecz i byliśmy w posiadaniu piłki – powiedział po spotkaniu w rozmowie z „DAZN” Wirtz. Zaznaczył jednak, że cieszy się z powodu pierwszego zwycięstwa i z powodu tego, że to on zapewnił zespołowi wygraną. – Chciałem rozstrzygnąć ten mecz… Jesteśmy szczęśliwi z wygranej. Zdobyliśmy pierwsze trzy punkty i to będzie nasz fundament – stwierdził skrzydłowy.

Mnóstwo ćwiczeń

Bardzo dobrze sezon zaczęła Borussia Dortmund z nowym sztabem szkoleniowym. Trener Nuri Sahin (jego asystentem jest Łukasz Piszczek) musi być zadowolony przede wszystkim z występu 20-letniego Jamiego Gittensa. To właśnie skrzydłowy, który wszedł na murawę w drugiej połowie meczu z Eintrachtem Frankfurt, wyprowadził zespół na prowadzenie i zapewnił trzy punkty. Zdobył dwa gole, dwukrotnie popisując się akcjami indywidualnymi. Przede wszystkim zachwyt mogło wzbudzić pierwsze trafienie, gdy zszedł z lewego skrzydła w pole karne i oddał strzał nie do obrony. – To był świetny mecz dla mnie. Zdobyłem dwie bramki i jestem zadowolony, że się udało. Trenuję wykończenie razem Donym (Donyell Malen – red.) i innymi napastnikami. Ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę… To były dwa bardzo ważne gole i możliwość cieszenia się z nich razem z kibicami wywołuje świetne uczucia – powiedział po spotkaniu Gittens.

Zjazd do bazy

Mniej zadowolony po weekendzie musi być Tymoteusz Puchacz. Polak powrócił do Bundesligi po prawie dwóch latach. Po raz pierwszy i ostatni na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Niemczech zagrał w październiku 2022 roku, gdy reprezentował barwy Unionu Berlin. Teraz, po przenosinach do Holsteinu Kiel, zadebiutował w nowym zespole już w pierwszej kolejce przeciwko Hoffenheim. Jego występ był jednak na tyle nieudany, że szkoleniowiec zdecydował się ściągnąć go z boiska od razu po pierwszej połowie, przy wyniku 0:2. Zmiana być może wniosła poprawę, bo beniaminek strzelił dwie bramki, ale nie zdobył punktów, bo w 87 minucie Andrej Kramarić z Hoffenheim skompletował hat-tricka.

Minionego weekendu nie będzie dobrze wspominał także Jakub Kamiński. Jego Wolfsburg mierzył się z Bayernem i radził sobie całkiem nieźle, bo do 65 minuty wygrywał 2:1. Kamiński grał jednak słabo, a swój przeciętny występ zakończył z… wyrównującym golem samobójczym. Dodajmy, że dostępu do bramki Wolfsburga bronił Kamil Grabara.

Kacper Janoszka

Moenchengladbach – Bayer 2:3 (0:2)

0:1 – Xhaka (12), 0:2 – Wirtz (38), 1:2 – Elvedi (59), 2:2 – Kleindienst (85), 2:3 – Wirtz (90+11)

RB Lipsk – Bochum 1:0 (0:0)

1:0 – Nusa (59)

Hoffenheim – Holstein Kiel 3:2 (2:0)

1:0 – Kramarić (6, karny), 2:0 – Kramarić (37), 2:1 – Bernhardsson (63), 3:1 – Kramarić (87), 3:2 – Machino (89)

Mainz – Union Berlin 1:1 (0:0)

1:0 – Amiri (53), 1:1 – Benes (74)

Freiburg – Stuttgart 3:1 (1:1)

0:1 – Demirović (2), 1:1 – Kuebler (26), 2:1 – Doan (54), 3:1 – Kuebler (61)

Augsburg – Werder 2:2 (2:1)

0:1 – Agu (12), 1:1 – Rexhbecaj (16), 2:1 – Essende (35), 2:2 – Njinmah (58)

Borussia – Eintracht 2:0 (0:0)

1:0 – Gittens (72), 2:0 – Gittens (90+3)

Wolfsburg – Bayern 2:3 (0:1)

0:1 – Musiala (19), 1:1 – Majer (47, karny), 2:1 – Majer (55), 2:2 – Kamiński (65, samobójcza), 2:3 – Gnabry (82)

St. Pauli - Heidenheim 0:2 (0:0)

0:1 - Wanner (66), 0:2 - Schoepner (82)


1. Freiburg

1

3

3:1

2. Heidenheim

1

3

2:0

3. BVB

1

3

2:0

4. Bayer

1

3

3:2

   Bayern

1

3

3:2

   Hoffenheim

1

3

3:2

7. Lipsk

1

3

1:0

8. Werder

1

1

2:2

   Augsburg

1

1

2:2

10. Union

1

1

1:1

   Mainz

1

1

1:1

12. Holstein

1

0

2:3

   Moenchengladbach

1

0

2:3

   Wolfsburg

1

0

2:3

15. Bochum

1

0

0:1

16. Stuttgart

1

0

1:3

17. Eintracht

1

0

0:2

St. Pauli

1

0

0:2

1-4 – LM, 5 – LE, 6 – el. LK, 16 – baraż, 17-18 - spadek