Sport

Znów ta skuteczność

Wicemistrzowie Polski ponieśli trzecią porażkę z rzędu w Hali Legionów, redukując do matematycznych obliczeń szanse na bezpośredni awans do kolejnej fazy Ligi Mistrzów.

Alex Dujszebajew nawet z tak ekwilibrystycznych pozycji zdobywał bramki. Fot. Piotr Polak/PAP

Rundę rewanżową Industria zaczęła od meczu we własnej hali z węgierskim OTP Bank-Pick Szeged. Trzy tygodnie temu wicemistrzowie Polski przegrali na Węgrzech 27:28, mając szansę na remis, ale źle rozegrali ostatnią akcję. Pałali więc chęcią rewanżu. Ich szanse na zwycięstwo mocno poszły w górę, bo po dwumiesięcznej kontuzji łydki wrócił lider i kapitan zespołu, Alex Dujszebajew. I to był ten znakomity Alex, pchający grę, a także rzucający kapitalne gole. Starszy syn kieleckiego szkoleniowca zdobył 5 z ostatnich 6 bramek dla Industrii do przerwy!

Ale zanim to nastąpiło oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie, przypominające momentami tenisowe widowisko, bo akcje błyskawicznie przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Oba zespoły natychmiast wznawiały akcje ze środka, stąd grad bramek. Lepiej weszli w mecz goście (1:3), ale w 11 minucie gospodarze odzyskali rezon (8:5). Po kwadransie był remis 15:15, lecz bardzo dobra końcówka i znakomita gra wspomnianego kapitana Industrii sprawiły, że po 30 minutach kielczanie mieli 2 bramki zaliczki.

Po przerwie szwedzki szkoleniowiec Picku wstawił do bramki rodaka Tobiasa Thulina, który dobrze wszedł w mecz, ale koledzy nie wykorzystywali jego dobrych interwencji. W 37 minucie było więc 22:19. Wydawało się, że gospodarze złamali opór rywali, ale tak nie było (25:24 w 40 min). W tym momencie w trans wpadł Tomasz Gębala - 3 bramki z rzędu - i znów było plus 3 (27:24). Emocje sięgały zenitu, choć było jeszcze sporo grania. Przy wyniku 28:27 Sandro Mestrić obronił rzut karny, ale w następnej akcji Węgrzy i tak doprowadzili do remisu, a w sumie po... 6 bramkach z rzędu objęli w miarę bezpieczne prowadzenie (28:31 w 53 min). Sytuacja wicemistrzów Polski była już bardzo zła, ale na 3 minuty przed końcem rywale - przez 60 sekund - grali w podwójnym osłabieniu i miejscowi złapali kontakt (31:32). Niestety, w gorącej końcówce wicemistrzowie Węgier nie wypuścili zwycięstwa z rąk, awansując na 2. miejsce w grupie B.

Zbigniew Cieńciała


◾ Industria Kielce - OTP-BankPick Szeged 31:35 (19:17)

KIELCE: Wałach, Cordalija, Mestrić - Olejniczak, Kounkoud 1, A. Dujszebajew 6, Maqueda 2, Karacić 2, Moryto 7/2, D. Dujszebajew, Surgiel, Gębala 4, Karalek 4, Nahi 3, Rogulski, Monar 2. Kary: 10 min. Trener Tałant DUJSZEBAJEW.

SZEGED: Thulin, Mikler - Smarason 3, Bodo 3, Jelinić 1, Sostarić 6/1, Frimmel 2, Banhidi 4, Kalarasz 1, Toto, Kukić 2, Garciandia 2, Mackovsek 5, Rod 1, Szilagyi 5/4. Kary: 8 min. Trener Michael APELGREN.

Sędziowali: Marko Borić i Dejan Marković (Serbia). Widzów 4200.


CZY WIESZ, ŻE...

Mecz obserwował Julen Aginagalde, były znakomity kołowy kieleckiej drużyny. Gospodarze wykorzystali okazję i podziękowali legendzie Vive Kielce, która wykorzystała ostatni rzut karny w serii „siódemek” podczas finału Ligi Mistrzów w 2016 roku z MVM Veszprem. Kielczanie przegrywali już 9 bramkami, ale najpierw doprowadzili do remisu i dogrywki, a następnie zwyciężyli w konkursie rzutów karnych. Dziś Julen jest dyrektorem sportowym w hiszpańskim klubie Bidasoa Irun, który we wtorek w Głogowie pokonał w Lidze Europejskiej Chrobrego, a w Kielcach - jak sam przyznał -czuje się jak w domu.