Sport

Znów na świeczniku

Rozmowa z Mariuszem Jopem, nowym trenerem Wisły Kraków co najmniej do końca roku

Czy Mariuszowi Jopowi (z prawej) pójdzie lepiej niż jego byłemu już szefowi Kazimierzowi Moskalowi? Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Jak zespół przyjął ostatnie turbulencje w klubie?

– Przede wszystkim było to duże zaskoczenie dla sztabu, zawodników. W czasie poniedziałkowego treningu myśli uciekały w różne strony, zamiast skupić się na tym, co mieliśmy robić. Od wtorku widać już pełną koncentrację i energię, by w piątkowym meczu dać z siebie wszystko.

Prezes zaproponował, a może wydał polecenie, by zastąpił pan Kazimierza Moskala?

– Było to w miarę naturalne, bo po tak nagłej decyzji, w krótkim czasie trudno jest znaleźć trenera na zastępstwo. Razem z Michałem Siwierskim poprowadzimy zespół co najmniej do końca rundy.

Po raz kolejny, ostatnio w grudniu po odejściu Radosława Sobolewskiego, wraca pan do pierwszego szeregu. To trudna zmiana?

– Podejście się zmienia, bo to inna funkcja. Rolą pierwszego trenera jest zarządzanie, budowa relacji, delegowanie zadań. Asystent ma swój wycinek do zrobienia i na tym się skupia. Chcę jednak, by współpracownicy wyrażali swoje zdanie, nie byli jak piesek w samochodzie, który tylko kiwa głową. Potrzebna jest burza mózgów.

Czym różni się obecny Mariusz Jop od tego, który przejmował drużynę pod koniec ubiegłego roku?

– Na pewno jestem bardziej doświadczony. Praca z trenerami Albertem Rude i Kazimierzem Moskalem dużo mnie nauczyła.

Klub zwolnił także kierownika drużyny Jarosława Krzoskę i fizjoterapeutę Marcina Bisztygę. Czy są już ich następcy?

– Obaj będą jeszcze z nami w piątkowym meczu z Odrą. Wśród trenerów kreujemy obecnie podział obowiązków. Na pewno dojdzie jeszcze jedna osoba, bo dwie odeszły (Kazimierz Moskal i Marcin Pogorzała – przyp. red.) i musieliśmy przejąć ich obowiązki. Pracy jest dużo, nawet bardzo dużo.

Czy w sztabie jest „kret”? Po artykule w TVP Sport gorąco zrobiło się wokół Michała Siwierskiego, a on będzie pana głównym współpracownikiem.

– Nie chciałbym komentować relacji w sztabie, ale mam pełne zaufanie do osób, z którymi współpracuję. Na tym zakończę.

Musiał pan pocieszać Michała Siwierskiego?

– To były mocne oskarżenia, nie jest niczym przyjemnym usłyszeć coś takiego na swój temat.

Zespół ma problem. Traci głupie bramki, nie strzela mimo szans. Jak to zmienić?

– W obronie głównie były to błędy indywidualne, wynikały z krycia w polu karnym. Zawodnicy znają zasady, dużo czasu poświęcaliśmy na trenowanie zachowania w takich sytuacjach, ale czasami zdarzają się błędy. Nadal będziemy nad tym dużo pracować. Jeżeli chodzi o ofensywę, to cały tydzień skupialiśmy się na fazie atakowania, m.in. w które przestrzenie chcemy dośrodkowywać, by ułatwić zawodnikom dochodzenie do sytuacji bramkowych, bo mieliśmy problem w tym aspekcie.

Wiśle odbijają się czkawką europejskie puchary?

– Obecna sytuacja na pewno jest pokłosiem liczby rozegranych spotkań, bo 15 meczów czasem ma się w ciągu całej rundy. Wielu piłkarzy było mocno eksploatowanych, spadek dyspozycji miał m.in. Angel Rodado, a zabrakło nam człowieka, który wszedłby w jego rolę. Teraz widzę, że jest bardzo zmobilizowany, chętny rewanżu, gotowy do gry. Jest w dobrej dyspozycji, więc pewnie będzie mógł wrócić na właściwe tory.

Na Reymonta przyjedzie Radosław Sobolewski. Świetnie się znacie, w grudniu przejmował pan po nim zespół, więc to spotkanie będzie miało dodatkowy smaczek.

– Nie miałem kontaktu z trenerem Sobolewskim. Lepiej, gdyby był to inny szkoleniowiec, bo nie byłoby sentymentu związanego z relacjami czysto ludzkimi. W meczach Odry rzuca się w oczy, że jest groźna ze stałych fragmentów, ale też dużo goli w ten sposób traci. Ten element na pewno będziemy mocno akcentować, by zespół był bardzo skoncentrowany na tej fazie gry.

Jaki jest stan drużyny po ostatnich niepowodzeniach?

– Widzę zespół zmobilizowany, głodny zwycięstw, który ma poczucie, że to nie wina sztabu, trenera, ale odpowiedzialność rozkłada się na nas wszystkich. Widzę ludzi, którzy są głodni rewanżu. Emocje czasami są skrajne. Co trzy dni zmieniają się wśród kibiców, opinii publicznej. To towarzyszy mi od prawie 30 lat i nie jest to dla mnie nic nowego.

Trener Moskal został zwolniony po trzech miesiącach, wcześniej Sobolewski i Rude dostawali więcej czasu. Nie ma pan obaw?

– Takie są realia pracy trenera. Każdy podejmujący wyzwanie ma świadomość, że prezes go zatrudnia i może zwolnić. Z czasem dla trenerów jest w klubach różnie...

Rozmawiał Michał Knura

2 PUNKTY straty ma Wisła do Odry, ale opolanie w tym sezonie jeszcze nie wygrali na wyjeździe.


Prezes żałuje

Krótko trwała kolejna przygoda Kazimierza Moskala z Wisłą. Prezes Jarosław Królewski przyznał, że podjął decyzję o jego zwolnieniu, bo widział, że z trenerem bardzo różnią się podejściem do analizy, danych, nowych technologii. Tu pojawia się pytanie, dlaczego lepiej nie sprawdził tego, gdy go zatrudniał. – Nie żałuję, że spotkałem na swojej drodze trenera Moskala. Nie żałuję fajnej przygody w europejskich pucharach, ale żałuję, że zbyt dużo słuchałem osób z boku, mówiących,  co powinienem zrobić – powiedział wczoraj.