Tyszanie na fatalnym boisku w Pruszkowie odnieśli kolejną wyjazdową wygraną wiosną. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl


Zmienione ustawienie

Po 26. kolejce nastroje w szatni tyszan nie były najlepsze. Kolejne mecze bez wygranej sprawiły, że wypadli z miejsc dających bezpośredni awans do ekstraklasy i znaleźli się na krawędzi strefy barażowej.



Zmienione ustawienie

Nic więc dziwnego, że jadąc do Pruszkowa na niedzielny mecz ze Zniczem myślano i mówiono tylko o jednym – przełamaniu. GKS dopiął swego, bo wygrał 3:2.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni – stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej trener Dariusz Banasik. - Od paru spotkań nie układało się. Trudno powiedzieć jaka była przyczyna, bo nie graliśmy źle. W piłce trzeba mieć jeszcze inne elementy, jak szczęście, wykończenie, którego nam brakowało. Natomiast w Pruszkowie odnieśliśmy ważne zwycięstwo. Co ciekawe ostatnio zdecydowanie lepiej punktujemy na wyjazdach niż u siebie, a w tamtej rundzie sytuacja było odwrotna.

Na potwierdzenie tych słów dodajmy, że jesienią tyszanie na swoim boisku 7 razy wygrali oraz zanotowali remis i porażkę, a na wyjazdach 4-krotnie wygrali. Natomiast wiosną u siebie jeden mecz wygrali i trzy przegrał, a w delegacji zanotowali 2 zwycięstwa, 2 remisy i porażkę.

- Jeżeli chodzi o mecz w Pruszkowie, to spodziewaliśmy, że będzie tak wyglądał. To był meczu walki – dodał szkoleniowiec tyszan. - Pierwsza połowa była dla gospodarzy, którzy mieli dużo więcej sytuacji. Zresztą strzelili gola po bardzo ładnej akcji. Natomiast nam brakowało dostosowania się do warunków, czyli fatalnego boiska. Mateusz Radecki po indywidualnej akcji zdołał strzelić bramkę na 1:1. W drugiej połowie zmieniliśmy naszą taktykę. Graliśmy prosto, z pominięciem drugiej linii. Graliśmy bardziej do napastników, bo też przed tym meczem zmieniliśmy ustawienie. Zazwyczaj gramy systemem 3-4-3, a tym razem zagraliśmy 3-5-2 z Danielem Ruminem i Patrykiem Mikitą w ataku. Cieszę się, że jeden i drugi wywiązali się ze swoich zadań.


Decydujące rzuty rożne

Nie zabrakło też docenienia wagi stałych fragmentów gry, które wykonywał Mikita, bo to one okazały się kluczem do zwycięstwa w Pruszkowie – mieście, do którego Dariusz Banasik czuje szczególny sentyment. Tam 10 lat temu rozpoczynał pracę z seniorami, startując od II ligi.

- Analizowaliśmy przeciwnika – zaznaczył opiekun trójkolorowych. - Wiedzieliśmy w jakich aspektach jest mocny, a w jakich ma problemy. Zadecydowały stałe fragmenty gry. Dwie bramki w drugiej połowie zdobyliśmy po rzutach rożnych, bardzo ładnie wykończonych przez Jakuba Tecława i Wiktora Żytka. Natomiast bramka na 3:2 wprowadziła trochę nerwowości, bo wydawało się, że mamy kontrolę nad meczem, ale po kontaktowym golu drżeliśmy do końca. Dowieźliśmy jednak zwycięstwo do ostatniego gwizdka i tyle. Gratuluję zawodnikom i dziękuję kibicom jednej i drugiej drużyny. Miło się wraca do Pruszkowa, bo pracowałem tutaj dwa lata, też z sukcesami. Gdy poprzednio przyjeżdżałem do Pruszkowa przegrywałem, teraz jest zwycięstwo, tak że się cieszę.


Fatalna murawa

Radość ze zwycięstwa nie przysłoniła trenerowi tyszan obrazu murawy, na której swoich rywali podejmują pruszkowianie. - Ciężko jest grać na tym boisku. Jest fatalne. Jak mówiłem spędziłem tu dwa lata, ale nie widziałem jeszcze tak złego stanu murawy. Nie wiem czym to jest spowodowane, natomiast nie da się grać w piłkę techniczną. I trzeba się do tego dostosować. Władze klubu, a raczej osoby odpowiedzialne za to muszą jak najszybciej to zmienić, bo troszeczkę nie przystoi jeżeli chodzi o warunki I-ligowe i współczuję trenerowi Znicza. Wiem, że zespół z Pruszkowa jest bardzo dobry, gra techniczny futbol, ale to boisko nie pozwala pokazać umiejętności zawodnikom – zakończył Dariusz Banasik.

Jerzy Dusik