Zmiana ról w finale
Już w pierwszym meczu wielkiego finału King Szczecin odmienił role. Atut własnego parkietu przeszedł na jego stronę.
Andy Mazurczak w końcówce pierwszego meczu finałowego w Sopocie przesądził o sukcesie Kinga Szczecin. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus.
Zmiana ról w finale
Już w pierwszym meczu wielkiego finału King Szczecin odmienił role. Atut własnego parkietu przeszedł na jego stronę.
ORLEN BASKET LIGA
To pierwszy występ Trefla Sopot w finale ekstraklasy od 12 lat. Na trybunach Ergo Areny pojawiło się ponad 5000 kibiców. Gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 12:5, ale King szybko znalazł sposób, by uciszyć miejscowych fanów. Szczecinianie zdobyli 11 punktów z rzędu, objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końcowego gwizdka. W pierwszej połowie niemal wszyscy gracze Trefla kompletnie zawiedli - co chwila gubili piłkę, popełniali stratę za stratą (12 do przerwy!) i dodatkowo pudłowali z dystansu (1/12 w rzutach za trzy punkty).
Trener Żan Tabak brał kolejne czasy, próbował coś odmienić, ale nie pomagało. - Co się dzieje? Jaki mamy problem? - dopytywał zawodników. W odpowiedzi panowała cisza i kręcenie głowami. Tylko Geoffrey Groselle starał się jak mógł, był aktywny pod tablicami i dzięki niemu w połowie King prowadził tylko 9 oczkami.
Mimo bardzo słabej gry gospodarze mogli wygrać. W ostatniej kwarcie doszli rywali na punkt (67:68). Wtedy klasę pokazał Andy Mazurczak. Rozgrywający Kinga trafił dwie trójki, popisał się ważnym przechwytem i uspokoił kolegów. Gdy trafił w ostatniej minucie wzorem Stephena Curryego, przyłożył dwie dłonie do policzka, sygnalizując: "To już koniec, dobranoc. Pora na sen."
King wygrał na wyjeździe i teraz to on ma atut własnego parkietu. - W końcówce pokazaliśmy pazur – szczególnie Andy Mazurczak i Tony Meier, ale i cały zespół bardzo mocno pracował w obronie. Do poprawy? Kilka elementów w obronie, ale i zbiórki. Na razie nic nie wygraliśmy - tonował euforię Arkadiusz Miłoszewski, trener szczecinian.
Nie rozpaczał Tabak. - Mieliśmy problemy w ataku, do przerwy nie trafialiśmy za trzy, a w końcówce spudłowaliśmy kilka ważnych rzutów spod kosza. To pierwszy mecz serii – zobaczymy powtórkę, będziemy analizować i wyciągniemy wnioski - tłumaczył po spotkaniu trener sopocian.
Na mecz numer dwa trener Tabak całkowicie przemodelował swoją pierwszą piątkę, Chorwat wprowadził do wyjściowego składu aż trzech nowych graczy (Jakub Schenk, Jarosław Zyskowski, Auston Barnes). Trefl zagrał lepiej niż dwa dni wcześniej, ale do przerwy i tak to goście znów byli na nieznacznym prowadzeniu (39:35). Kluczowe w tym okresie były rzuty za trzy punkty, które King trafiał przy wysokiej skuteczności (5/8). Mecz był bardzo zacięty. King zaczynał ostatnią kwartę z punktem przewagi, ale po 5 minutach było 71:66 dla gospodarzy.
Trefl nie dał sobie wydrzeć wygranej, w ostatnich minutach dobrze grali reprezentanci kraju Schenk oraz Groselle.
Goście mogli jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale Woodson i Cuthbertson nie trafili za trzy w ostatnich trzech sekundach. Najlepszym graczem meczu był Jakub Schenk, który poza 13 punktami, miał 4 zbiórki, 5 asyst i 1 przechwyt. Remis po dwóch spotkaniach. Teraz dwa kolejne mecze w Szczecinie. Najbliższy w środę.
FINAŁ
Piątek
Trefl Sopot - King Szczecin 73:82 (14:16, 15:22, 23:24, 21:20)
stan rywalizacji: 0-1 (do 4 zwycięstw)
SOPOT: Best 17 pkt (3x3), Groselle 17, Varadi 11 (3x3), Van Vliet 6, Scruggs 4 - Schenk 16 (2x3), Witliński 2, Zyskowski, Barnes, Musiał. Trener Żan TABAK.
SZCZECIN: Woodson 21 (5x3), Mazurczak 19 (2x3), Cuthbertson 8, Udeze 6, Borowski - Kyser 15, Meier11 (2x3), Żmudzki 2, Mobley, Nowakowski, Żołnierewicz. Trener Arkadiusz MIŁOSZEWSKI.
Niedziela
Trefl Sopot - King Szczecin 84:81 (18:19, 17:20, 28:25, 21:17)stan rywalizacji: 1-1 (do 4 zwycięstw)
SOPOT : Barnes 5 (1x3), Best 14 (1x3), Zyskowski 11 (2x3), Groselle 11, Schenk 13 (1x3) - Scruggs 7, Musiał, Witliński 8, Varadi 7 (1x3), Van Vliet 8. Trener Żan TABAK
SZCZECIN : Woodson 8 (2x3), Mazurczak 18, Borowski 7 (1x3), Udeze 3, Curhbertson 17 (1x3) - Mobley, Kyser 8, Meier 6 (2x3), Nowakowski 5, Żołnierewicz 9 (1x3), Żmudzki. Trener Arkadiusz MIŁOSZEWSKI.
MECZ O 3 MIEJSCE
PGE Spójnia Stargard – Śląsk Wrocław 83:88 (23:25, 20:17, 19:21, 21:25)
stan rywalizacji: 0-1
STARGARD: Brown 26 (2x3), Daniels 11 (1x3), Krużyński 4, Langović 8, Gordon 5 – Gruszecki 5 (1x3), Grudziński 4, Łapeta 2, Stein 12, Simons 6 (1x3). Trener Sebastian MACHOWSKI.
WROCŁAW: Gravett 7 (1x3), Klassen 8 (2x3), Nizioł 12 (1x3), Kulviets 8 (1x3), Nunez 15 (2x3) – Kolenda 9, Miletić 8, Wojnalowicz 5 (1x3), Gołębiowski 16 (2x3), Zębski. Trener Miodrag RAJKOVIĆ.
(pp)