Dwóch wyróżniających się zawodników meczu we Wrocławiu: Piotr Samiec-Talar i Fredrik Ulvestad (nr 8). Fot. Maciej Kulczyński/PAP


Zmiana lidera

Śląsk Wrocław przegrał u siebie z Pogonią i stracił pozycję lidera ekstraklasy na rzecz Jagiellonii.

 

Jedenastka ze Szczecina zaczęła nadzwyczaj ofensywnie. Efektem tego był celny strzał Joao Gamboy już po kilku minutach, ale Rafał Leszczyński był na miejscu i sparował piłkę na rzut rożny. W odpowiedzi uderzał w swoim stylu Piotr Samiec-Talar. Mecz był szybki, żywy, a akcje przenosiły się spod jednego pola karnego na drugie. Tak było w pierwszych minutach, z czasem gra oklapła. Dobrze ustawione w tyłach drużyny nie pozwalały rywalowi z przodu na wiele. W drużynie gospodarzy starał się aktywny na prawym skrzydle Samiec-Talar, ale bramkowego efektu nie było. Erik Exposito? Dwa razy w I połowie otrzymał dobre piłki od Nahuela Leivy. Za pierwszym razem dobrze zgrał do Patricka Olsena, ale kapitan Śląska z kilku metrów chybił. Potem w dobrej sytuacji sam uderzał, ale niecelnie. W 42 minucie doskonale dośrodkował na głowę Samca-Talara, ale ten w dobrej pozycji przestrzelił. Kilkadziesiąt sekund później wydawało się, że musi być już 1:0 dla miejscowych. Zza pola karnego huknął dobrze grający Leiva. Valentin Cojocaru odbił futbolówkę pod nogi nabiegającego Petra Schwarza, ale ten z 4 metrów fatalnie chybił strzelając Panu Bogu w okno.

Druga połowa też zaczęła się od nieskuteczności wrocławian, kiedy Samiec-Talar posłała piłkę minimalnie obok słupka. W 51 minucie wściekle atakujący „wojskowi” mieli kolejną dobrą okazję. Znowu dobrze dogrywał Exposito, w niedzielę bardziej dostawca piłek niż gracz wykańczający, ale piłkę po strzale Olsena dobrze broniący Cojocaru odbił. Pięć minut później Rumun praktycznie w sytuacji sam na sam nogami odbił futbolówkę po mocnym uderzeniu aktywnego i harującego za dwóch Leivy. Że nie wykorzystane sytuacje się mszczą, Śląsk przekonał się w końcówce. „Portowcy” doskonałą okazję mieli w 70 minucie, kiedy po zespołowej akcji dobrze uderzał Efthymis Koulouris. Tylko interwencja Leszczyńskiego sprawiła, że piłka wylądowała na słupku. W chwilę potem celnie strzelał z kolei Fredrik Ulvestad. Piłkę sprzed linii bramkowej starał się wybić Patryk Janasik, ale ta – myląc golkipera gospodarzy – wpadła do siatki. W doliczonym czasie szczecinian uratował jeszcze Benedikt Zech i Śląsk przegrał pierwszy ligowy mecz od 12 sierpnia. Michał Zichlarz

 

 

GŁOS TRENERÓW


Jens GUSTAFSSON: - Jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa, bo to nie był łatwy mecz. Jestem dumy z tego, jak go przetrwaliśmy. Nie jesteśmy dumni natomiast z pierwszej połowy, w jakim stylu graliśmy, ale dumni, jak reagowaliśmy na te wydarzenia. W drugiej połowie nieco zmieniliśmy naszą grę i była ona na tyle dobra, bo zakończyła się zwycięstwem. Jeszcze raz powtórzę, że jestem dumny z zespołu jak walczył i jak przetrwał to spotkanie. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że Pogoń ostatni raz wygrała we Wrocławiu 23 lata temu. Niektórych zawodników, którzy teraz grają w Pogoni nie było jeszcze na świecie. Bardzo chcieliśmy wygrać, bo dobrze jest zacząć rundę od zwycięstwa. Ale to nie jest też tak, że gdybyśmy dzisiaj przegrali, przegralibyśmy cały sezon. Walka o mistrzostwo moim zdaniem będzie bardzo zacięta i do samego końca.


Jacek MAGIERA: - Było to dobre widowisko. Zagraliśmy dobry mecz, stworzyliśmy wiele sytuacji do strzelenia gola, ale tego nie zrobiliśmy i przegraliśmy po przypadkowym golu. W sporcie liczą się punkty, zwycięstwa, a my tego nie mamy. Ale nie możemy powiedzieć, że nie zrobiliśmy tego, co chcieliśmy. Były sytuacje, były przerzuty na skrzydła, zmiana pozycji, było dziewięć celnych strzałów.

Co do incydentu z kibicami: wyglądało to trochę na aktorską grę bramkarza. Zagrał taktycznie w tej sytuacji i ją wykorzystał. Chociaż muszę powiedzieć i zaznaczyć, że wrzucenie butelki na boisko nie powinno mieć miejsca. Butelka to jedno, a zachowanie bramkarza to drugie. Na pewno nam ta przerwa nie pomogła, bo już później nie wróciliśmy do swojego rytmu. Teraz możemy się zastanawiać, co by było gdyby.


 

Przerwane spotkanie  

W 86 minucie meczu plastikową butelką rzuconą z trybun dostał w plecy Valentin Cojocaru. Potrzebna była interwencja fizjoterapeutów. Zaraz potem w kierunku rumuńskiego bramkarza poleciała kolejna butelka i Szymon Marciniak kazał zejść zawodnikom do szatni na 5 minut. Interweniował kapitan Śląska Erik Exposito. Gospodarzom groził nawet walkower, ostatecznie mecz udało się dokończyć.  (zich)