Kristoffer Velde nie miałby nic przeciwko, gdyby jego koledzy prezentowali równie dobrą dyspozycję, co on sam. Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

 

Zmarnowany potencjał

Czy można zakończyć rundę na podium i być niezadowolonym? Można, co najlepiej obrazuje przykład z Poznania.

 

Lech zakończył rok spektakularnie – na tydzień przed Wigilią zwalniając trenera Johna van den Broma. Holender w ostatnich 5 ligowych spotkaniach odniósł tylko jedno zwycięstwo i choć finalnie to wystarczyło, aby usadowić się na 3. miejscu, o satysfakcji w Wielkopolsce nie może być mowy. W końcu „Kolejorz” ma tylko punkt więcej niż Raków i Legia, które całą jesień dzieliły swoją uwagę na ekstraklasę oraz puchary. Lech musiał tylko i wyłącznie grać w lidze, bo w połowie sierpnia skompromitował się, odpadając w 3. rundzie eliminacji do Ligi Konferencji ze Spartakiem Trnawa. Jednakże „spokój” od europejskich wojaży nie wystarczył do tego, aby okazać się lepszym od niespodziewanej dwójki z Wrocławia i Białegostoku.

 Niedosyt i niesmak nie są jednak wynikiem jakichś chorych ambicji. Latem wszyscy zgodnie podkreślali, że kadra Lecha prezentuje się znakomicie. Udało się spieniężyć Michała Skórasia, a nazwiska Aliego Gholizadeha i Eliasa Anderssona sugerowały wzmocnienie kadry (z jednoczesnym pozostawieniem części zarobionych pieniędzy na koncie). Jak na warunki ekstraklasowe w Poznaniu można było mówić o składzie kompletnym, podobno najdroższym w historii klubu, choć wydawało się, że nieco bardziej ekskluzywnie mogłaby się prezentować obsada bramki. Finalnie jednak było czym straszyć, ale ten potencjał nie został wykorzystany. Trener van den Brom nie zastał latem rozsypanej drużyny. Ta przeszła tylko lekki lifting, a Holender doskonale znał ogniwa, którymi dysponował. Po odpadnięciu z europejskich pucharów „Kolejorz” stał się głównym kandydatem do mistrzostwa, ale traci do lidera aż 8 punktów, a swoją grą nie rzucał na kolana.

 W czołowej siódemce tylko Jagiellonia straciła więcej goli niż Lech, lecz należy pamiętać, że skrajnie ofensywna „Duma Podlasia” także wyraźnie więcej bramek zdobyła. Nie najlepiej radzili sobie poznaniacy na wyjazdach. Licząc ekstraklasowe TOP 8, „Kolejorz” strzelił poza swoim terenem najmniej goli, bo tylko 10. Wielu piłkarzy nie „dojechało” z formą lub miało ją bardzo chwiejną. Gholizadeh długimi tygodniami leczył kontuzję, więc na razie nie było z niego wielkiego pożytku. Andersson natomiast jest określany przez wielu jako najsłabszy punkt drużyny i niewykluczone, że zimą ktoś zostanie sprowadzony na jego pozycję lewego obrońcy. Wszystko też będzie zależało od tego, jaką wizję zaprezentuje nowy trener Mariusz Rumak, którego zatrudnienie nie było wcale takie oczywiste. Niektórzy spekulowali, czy nie jest to opcja tymczasowa, aż chętny do podjęcia pracy nie będzie Maciej Skorża, który niedawno zakończył swoją przygodę z Japonią. Na ten moment wydaje się jednak, że szkoleniowiec wracający do Lecha po 9 latach dostanie szansę dokończenia sezonu.

 – Reset jest potrzebny – przyznał pomocnik Lecha Radosław Murawski. – To specyficzny moment dla nas, dla klubu. Wiele rzeczy wydarzyło się podczas tego sezonu. Wyczekiwaliśmy tej przerwy, żeby troszkę odpocząć, wyzerować głowy i naładować akumulatory – zapowiedział pochodzący z Gliwic pomocnik.

Piotr Tubacki