Zmarł tak, jak żył...
Fot. Zagłębie Sosnowiec
Zmarł tak, jak żył...
Nie żyje Andrzej Jarosik, najlepszy piłkarz i zarazem strzelec w historii Zagłębia.
Smutne wieści napłynęły z Francji. W Saint-Mandrier-sur-Mer pod Tulonem zmarł Andrzej Jarosik, były napastnik Zagłębia Sosnowiec i reprezentacji Polski. Zgon nastąpił 23 kwietnia, ale dopiero wczoraj informacje o śmierci legendarnego piłkarza dotarły do opinii publicznej. Informację potwierdziła najbliższa rodzina piłkarza mieszkająca w Sosnowcu. Miał 79 lat.
Rekord nie do pobicia
Urodził się w Sosnowcu. Był wychowankiem Zagłębia, którego barw bronił od 1958 roku. W pierwszym zespole debiutował 9 czerwca 1963 roku w wygranym 6:1 meczu z Lechem Poznań. Debiut udokumentował bramką na 3:0. W pierwszym sezonie zaliczył w sumie dwa ligowe występy. W Zagłębiu grał do końca 1974 roku. W tym czasie zaliczył 265 ligowych gier, zdobył w nich 113 bramek. Wszystkie mecze rozegrał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do dziś nikt nie pobił jego klubowego rekordu pod względem liczby strzelonych goli. Trzykrotny wicemistrz Polski, dwukrotnie sięgnął po Puchar Polski. Ostatni mecz w barwach Zagłębia rozegrał 10 listopada 1974 roku. Sosnowiczanie przegrali wtedy 0:1 w Gdyni z Arką. Dwukrotny król strzelców I ligi – w latach 1970 i 1971. Laureat Złotych Butów „Sportu” w 1970 roku.
Teraz to ja nie chcę!
W reprezentacji Polski zaliczył 25 spotkań, zdobył w nich 11 bramek. Debiutował 16 maja 1965 roku przeciwko Bułgarii w zespole prowadzonym przez Ryszarda Koncewicza. W eliminacjach do MŚ 1970 roku w trzech meczach eliminacyjnych zdobył cztery bramki. W 1972 roku znalazł się w kadrze Kazimierza Górskiego na Igrzyska Olimpijskie w Monachium, ale nie zagrał w żadnym meczu. Do historii przeszła sytuacja, która miała miejsce podczas spotkania z ZSRR. Do przerwy Polacy przegrywali 0:1. Na nieco ponad 20 minut przed końcem trener Górski rzucił w stronę Jarosika: „Andrzej, rozbieraj się, wchodzisz na boisko, zastąpisz Guta!”. W odpowiedzi usłyszał: „Teraz? To ja nie chcę!”. Górski nie wdając się w polemikę z podopiecznym szybko skierował się w stronę Zygfryda Szołtysika. „W takim razie, Zyga, ty wejdziesz!”. Piłkarz Górnika Zabrze pojawił się na boisku w 71 minucie, a w 79 minucie po golu Kazimierza Deyny było 1:1. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył dla naszej drużyny właśnie Szołtysik, który trafił na 2:1 na trzy minuty przed końcem. Dzięki tej wygranej i zwycięstwu nad Marokiem w kolejnym meczu nasz zespół zameldował się w finale IO, gdzie po zwycięstwie nad Węgrami 2:1 sięgnął po olimpijskie złoto. Jarosika tamta niesubordynacja w stosunku do trenera Górskiego słono kosztowała. Napastnik sosnowiczan był rozczarowany faktem, że nie grał w wyjściowym składzie. Po słynnym „teraz nie wchodzę” w reprezentacji Polski już więcej nie zagrał. Z olimpiady wrócił bez medalu. Otrzymali je tylko gracze, którzy zagrali w finale. Reszta miała w kraju otrzymać repliki. W przypadku Jarosika i bramkarza Mariana Szei, którzy w IO nie zagrali, ich nazwiska długo były pomijane w wykazach medalistów olimpijskich. PKOl uznał jednak ich prawa do medali i w 2001 roku przyznał im złotą odznakę.
Z dala od zgiełku
Na początku 1975 roku Jarosik wyjechał do Francji. Najpierw grał w Racingu Strasbourg, a potem bronił barw SC Toulon. Jego partnerem na boisku był wówczas Jean Tigana, późniejsza gwiazda reprezentacji Francji. Przygodę z futbolem Jarosika zakończyło poważne złamanie nogi, którego sprawcą był inny znany gracz francuskiej kadry, Marius Tresor. Po wyjeździe z Polski Jarosik zerwał kontakty tak z ojczyzną, jak i z klubem, w którym się wychował. Krążyły legendy, które w większości nijak miały się do rzeczywistości. Bożyszcze sosnowieckich kibiców sprzed lat pozostawał głuchy na wszelkie próby skontaktowania się z nim, nie skorzystał m.in.: z zaproszenia na 100-lecie klubu. Jego losy owiane były tajemnicą. Umarł tak, jak żył przez ostatnie lata. Po cichu, z dala od zgiełku. Kibice o jego śmierci dowiedzieli się dopiero kilka tygodni po tym, jak odszedł na zawsze. Dla wielu, zwłaszcza pokolenia dzisiejszych 60 i 70-latków, pozostaje w pamięci jako najlepszy piłkarz w historii piłkarskiego Zagłębia.
Krzysztof Polaczkiewicz