Zmarł Henryk Pytel

 

Był niezwykle utalentowany i pewnie w wielu dyscyplinach sportu byłby jedną z czołowych postaci. - Początkowo czas dzielił na tenis, bo z okna swojego mieszkania patrzył na korty, oraz hokej. Miałem przyjemność grać z nim w jednej drużynie tenisowej i hokejowej. To wybitna postać - tak wspomina zmarłego w sobotę 68-letniego Henryka Pytla jego starszy kolega z drużyny, Franciszek Strzelecki.

Henryk Pytel, rodowity sosnowiczanin, przez jedenaście lat reprezentował Zagłębie Sosnowiec, zdobywając z nim cztery tytuły mistrzowskie (1980, 1981, 1982, 1983) oraz dwa wicemistrzowskie (1978, 1979). Był bardzo szybki i miał instynkt rasowego napastnika. Stanisław Klocek, środkowy napastnik, potrafił wykorzystać wszystkie atuty i po jego podaniach Henryk, noszący pseudonim „Babcia”, zdobywał gole. W 1976 r. był najlepszym strzelcem ligowym - 29 goli. W lidze zaliczył 344 spotkania i zdobył 270 bramek. 

Z powodzeniem mógłby, podobnie jak kilku jego kolegów z ówczesnej drużyny, zrobić karierę w zachodnich klubach. Jednak wówczas zgodę na wyjazd otrzymywało się dopiero wtedy, gdy zbliżało się do sportowej emerytury. Dopiero w 1983 r. wyjechał do RFN i z powodzeniem przez wiele sezonów występował w EV Landshut (król strzelców bundesligi 1983/84 - 52 gole), EHC Wolfsburg i EV Fronten.

Miał bogatą kartę reprezentacyjną, bowiem trzy razy reprezentował kraj w igrzyskach olimpijskich ( 1976, 1980 i 1984 r.) oraz w ośmiu turniejach mistrzostw świata. W barwach biało-czerwonych rozegrał 120 meczów i zdobył 39 goli. Grał w reprezentacji w pamiętnym spotkaniu 8 kwietnia 1976 r. ze Związkiem Radzieckim w katowickim Spodku, wygranym 6:4.  

Po powrocie z Niemiec próbował swoich swoich w biznesie. W 2005 r. wraz ze swoim kolegą nieżyjącym już Andrzejem Nowakiem prowadził Zagłębie, a w kolejnym sezonie z Krzysztofem Podsiadłą. Po tych doświadczeniach stronił od hokejowego środowiska i tak było do ostatnich dni Jego życia.

Żegnaj legendo, nie tylko sosnowieckiego hokeja!

(sow)