Franz Beckenbauer zasłużył sobie na przydomek cesarza futbolu. Zmarł w wieku 78 lat. Fot. PAP/EPA


Zmarł cesarz futbolu…

Nie żyje jeden z najlepszych piłkarzy w historii światowej piłki, Franz Beckenbauer.


Jak grom z jasnego nieba gruchnęła wczoraj późnym popołudniem informacja o tym, że w wieku 78 lat zmarła jedna z ikon piłki, Franz Beckenbauer…


Zdrowotne problemy

W piątek odszedł genialny Brazylijczyk Mario Zagallo, pierwszy który mistrzem świata w piłce był i jako piłkarz (1958 i 1962), i jako trener (1970). Nie minęło kilkadziesiąt godzin, a odeszła osoba numer 2, która tego dokonała. Franz Beckenbauer był przecież mistrzem jako zawodnik w 1974 roku, a potem jako szkoleniowiec. Do mundialowego sukcesy poprowadził „Die Mannschaft” na włoskich boiskach w 1990 roku.

Już kilka dni temu pojawiły się niepokojące informacje na temat stanu jego zdrowia. Nie widział na prawe oko, miał kłopoty z sercem. Jego starszy brat Walter, za którego namową w wieku 10 lat zaczął trenować, mówił. - Jeśli powiedziałbym, że czuje się dobrze, skłamałbym. Nie lubię kłamać. Nie czuje się dobrze – wyznał. Beckenbauer z powodu złego stanu zdrowia i kilku operacji na serce pod koniec 2022 roku nie wziął udziału w mundialu w Katarze. Z czasem zdrowotne problemy zaczęły się jeszcze pogłębiać. Na 8 stycznia niemiecka telewizja zapowiadała dokument o cesarzu futbolu, jak o nim mówiono. Tego dnia DPA podała informację, że... zmarł.


Artysta na boisku

W piłkę zaczął kopać w klubie SC Monachium 1906. Był wręcz chuderlawy, ale od początku było widać, że ma smykałkę, bo umiejętnościami przewyższał rówieśników. Kiedy chciał zgłosić akces do najpopularniejszego klubu w Monachium TSV 1860, to „podkupił” go Bayern, obiecując szybką grę w seniorach. Faktycznie, już jako 17-latek debiutował w pierwszym zespole. Mając 20-lat zdał z kolei reprezentacyjny egzamin. Helmut Schoen nie obawiał się wstawić go w decydującym o awansie do mistrzostw świata w 1966 roku meczu ze Szwecją, w jakim RFN czy NRF, jak wtedy jeszcze u nas pisano, mierzył się na stadionie Rasunda. Niemcy Zachodni wygrali 2:1 i pojechali do Anglii. Tam grający pragmatyczny i oparty na świetnej taktyce zespół doszedł aż do finału, gdzie po dramatycznym meczu uległ gospodarzom po dogrywce 2:4. Beckenbauer? Jako 20-latek był rewelacją imprezy. Razem z Helmutem Hallerem był najlepszym strzelcem swojego zespołu, zdobywając 4 gole (Haller miał o dwa więcej). Znalazł się w jedenastce mistrzostw, jeszcze w linii pomocy, obok takich tuzów jak Bobby Charlton i Mario Coluna. Potem przesunięty został do tyłu, na pozycję libero, a więc ostatniego stopera i właśnie grając tam zyskał przydomek – zasłużony ze wszech miar – cesarza futbolu. Piłkarski geniusz ze świetnym wyczuciem, nienaganną techniką, postawą i umiejętnością włączania się w akcje ofensywne Bayernu i reprezentacji. Sukcesy? Brakłoby miejsca na tej stronie, żeby je wszystkie wymienić. Był mistrzem świata (1974) i mistrzem Europy (1972). Ze swoim Bayernem trzy razy zdobywał klubowy Puchar Europy (1974-76). O krajowych tytułach z monachijczykami, czy potem z Cosmosem Nowy Jork, gdzie grał razem z Pelem, nie ma nawet co wspominać.

Od 1966 roku do 1976 w plebiscycie „France Football” tylko raz zszedł poniżej piątego miejsca, triumfując w latach 1972 i 1976! Te dwie „Złote piłki” to jedne z wielu jego indywidualnych wyróżnień. Tych też, jak zespołowych osiągnięć, było co niemiara. Świetnie ocenił go swego czasu angielski szkoleniowiec sir Alf Ramsey. – Jego gra wydaje się łatwa i prosta, gdy jakby od niechcenia rzuca partnerom piłkę z dokładnością do centymetrów, trafnie przewidując, że tak właśnie jest najlepiej. Dlatego tak trudno jest grać przeciwko drużynie, w której występuje ten artysta – mówił trener mistrzów świata z 1966 roku.   

 

Zdanie „Kaisera”

Zrealizował się także w pełni jako szkoleniowiec. Pomógł Niemcom z Zachodu w trudnych latach 80. Przejął zespół po niepowodzeniu na Euro 1984, żeby wywalczyć z nim wicemistrzostwo świata dwa lata później, aż wreszcie mistrzostwo globu we wspomnianym 1990. Z sukcesami jako trener prowadził też Bayern i Olympique Marsylia. Nie sposób też nie wspomnieć o nim jako o działaczu. Gdyby nie zabiegi Beckenbauera, to Niemcy nie organizowaliby w 2006 mundialu u siebie. Ten miał się odbyć wtedy w RPA. Zabiegi „Kaisera” sprawiły jednak, że stało się inaczej. Michał Zichlarz