Sport

Zlikwidować Ligę Narodów!

Z DRUGIEJ STRONY – Paweł Czado

Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem! Nakładanie na siebie coraz większej liczby rozgrywek i brak wolnych terminów doprowadziły w końcu do „stanu niesprawiedliwości” w eliminacjach najważniejszej futbolowej imprezy, czyli do mundialu. W marcu nakładają się bowiem terminy pięciozespołowych grup eliminacyjnych MŚ, ćwierćfinały Ligi Narodów oraz baraże o utrzymanie/awans pomiędzy dywizjami. Ustalono więc, że drużyny, które będą grały w tym czasie w meczach sygnowanych przez Ligę Narodów, nie wystartują więc w grupach pięciozespołowych eliminacji (o szczegółach czytaj obok). To przecież fizycznie niemożliwe, chyba żeby wystawić dwie drużyny z jednego kraju w dwóch różnych rozgrywkach, ale któraś z nich nie byłaby wtedy najsilniejsza.

Uważam, że niedopuszczalna i skandaliczna pogoń za kasą spowodowała, że piłka reprezentacyjna zaczyna zjadać własny ogon, ale zmyślni działacze potrafili tak chytrze pokombinować, żeby i tak zarobić, a wilk i owca będą udawać, że są całe. A przecież wprowadzone założenie sprawia, że całość nie jest sprawiedliwa. Wystarczy, że nie jest spełnione założenie, że wszyscy są traktowani równo.

Mundial to najważniejsza impreza piłkarska globu. Jej rozgrywki nie powinny się podporządkowywać jakimkolwiek partykularnym interesom. Jeśli cokolwiek stoi na przeszkodzie – powinno się to usunąć.

Tak, wiem, że Liga Narodów to kolejne wory pieniędzy, również dla poszczególnych federacji. Triumfator tych rozgrywek w sezonie 2024/25 zgarnie 6 mln euro. Zatem jeśli wygra je zwycięzca grupy LN, z wcześniejszą premią zarobi łącznie 8,25 mln euro, czyli przeszło 35 mln zł. Ewentualny „szmalec” to idealny knebel dla tych przedstawicieli związków piłkarskich, którzy widzą w tym jakieś niepowstrzymane diabelstwo.

Ten „szmalec” to wprawdzie mniej niż choćby za sam awans do Euro 2024, ale przed 2018 rokiem zamiast Ligi Narodów reprezentacje rozgrywały mecze towarzyskie bez jakiejkolwiek stawki sportowej i finansowej. A po co komu jakieś mecze bez możliwości zarobku?! Przecież poza premiami federacje mogą liczyć na wpływy z praw marketingowych.

Wiem, że z piłką nożną nie ma co wojować, bo się nie wygra, trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Nie, nie jestem wrogiem piłki nożnej, kocham ją od dziecka; jestem jedynie przeciw instrumentalnemu jej wykorzystywaniu, tej przerażającej chciwości , która przyszła wraz ze zrozumieniem, że można mnożyć byty, rozgrywki, stawki i puchary – po to, żeby zarobić. To zjawisko będzie, niestety, jak morska fala. Będziemy odpychać ją od siebie, a ona będzie wracać. Bo zawsze pojawią się ci, którzy będą chcieli futbol „monetyzować”. Zawsze.

Dlatego nie zaprotestuje nikt, kto z tego systemu czerpie korzyści. Niemniej pojawią się tacy, którzy będą skwapliwie i z niehamowaną gwałtownością powiewać sztandarem z pozornie tylko dziwacznym hasłem „Zlikwidować Ligę Narodów!”.

A choć zdaję sobie sprawę z szyderczego śmiechu, bo wiem, że ideał futbolowego rewolucjonisty w rozumieniu romantycznym nie ma najmniejszej racji bytu – i tak stoję z tym sztandarem na symbolicznej reducie.

Zlikwidować Ligę Narodów! Won od piłki nożnej! Coście, dranie, zrobili z naszą futbolową krainą?!