Zjadanie własnego ogona
Rozmowa z Józefem Drabickim, byłym prezesem i wieloletnim dyrektorem sportowym Piasta Gliwice
Co się dzieje w Piaście?
– Są dwa duże problemy – pierwszy sportowy, a drugi finansowy. Ze sportowym można sobie jeszcze jakoś poradzić, natomiast drugi problem jest trudniejszy do rozwiązania. Na klubie ciąży przecież duży dług.
Wynosi 33 miliony złotych, a na już potrzeba 14 milionów. Kogo winić za tę sytuację? Kto za to odpowiada?
– Dług nie urodził się w ciągu jednego sezonu. To efekt wieloletniego zadłużania się. Dziwię się, że wcześniej nie było jakiejś reakcji, żeby wszystko zahamować, nie zrobiono porządnej analizy. Niby audyt jest, ale chciałbym zobaczyć porządną analizę tego zadłużenia, a przede wszystkim ludzie w klubie powinni się z tym zapoznać. Z czego to zadłużenie się składa, jaka jest jego struktura i widzieć, w których dziedzinach coś można ograniczyć, bo tutaj nie da się tak działać, że wszystko tniemy na rympał. To nie jest metoda. Trzeba działać tak, żeby uratować klub i finansowo, i sportowo. Nie można teraz poobcinać pensji i kontraktów zawodników, a raczej przyjrzeć się temu, jak były podpisywane i czy struktura funduszu płac piłkarzy mieściła się w budżecie. Zwyczajowo to jest około 80 procent budżetu.
Aż 80 procent?
– Często tak w klubach to właśnie się mierzy. To bardzo ważny współczynnik. Ile mamy pieniędzy i ile wydajemy na piłkarzy, bo to wszystko generuje te wszystkie wydatki.
Na piątkowej konferencji wyszło, że nawet… 103 procent budżetu szło czy idzie na płace dla zawodników!
– To już jest nienormalne. Można powiedzieć, że w ten sposób klub zjada własny ogon. 103 procent budżetu to przeholowanie i wytworzenie wielkiej dziury w budżecie. Bo przecież są także inne koszty, w klubie są też inne wydatki. Fundusz płac piłkarzy jest bardzo kosztogenny, natomiast są też jeszcze inne wydatki i tego wszystkiego też trzeba przecież pilnować. W zależności od tego planujemy transfery i zawieramy umowy. A jak tak się patrzy, to nie wszystkie te transfery były udane czy zasadne. Po co sprowadzać zawodników wypalonych czy takich, którzy nie sprawdzili się w innych klubach? Dlaczego mieliby się sprawdzić w Piaście? To było nienormalne.
Właściciel klubu, czyli miasto, wskazuje palcem na mniejszościowego udziałowca Zbigniewa Kałużę, który – według słów gliwickiego magistratu – blokuje pomysły na rozwiązanie trudnej sytuacji. Jak pan na to patrzy?
– Nie można w tej chwili obciążać się odpowiedzialnością i zrzucać winę czy to na jednego, czy na drugiego. Udziałowiec mniejszościowy razem z miastem powinni znaleźć w tej sytuacji wspólne rozwiązanie, choćby na dokapitalizowanie klubu. Co to da, że pan Kałuża się na to nie zgodzi? W ramach tej odpowiedzialności powinna być podjęta mądra decyzja, która pozwoli na wyjście z całej tej sytuacji. Nie można tak, że wzajemnie się będziemy obciążać winą. Co to da? Trzeba oczywiście zrobić porządną analizę i wykazać, kto dopuścił do tego, że takie większe koszty szły na fundusz płac zawodników. To jedna sprawa. Druga – trzeba redukować umowy, zobowiązania krótkoterminowe na długoterminowe. Trzeba tutaj dyplomacji i kunsztu, żeby wypracować jakieś zasady.
Lepiej chyba załatwiać takie sprawy w zaciszu gabinetów niż na forum publicznym, prawda?
– Tylko w ten sposób takie rzeczy się dogaduje. Jeżeli jest problem, a jest problem z płatnością, to trzeba z firmami i podmiotami rozmawiać, znaleźć jakieś rozwiązanie. Piast musi dostać czas na finansowy oddech. Klub musi już teraz myśleć o licencji. To nie jest tak, że odkładamy wszystko na czas, kiedy będziemy składać papiery do licencyjnego wniosku wiosną. Dziś wyprzedzająco trzeba restrukturyzować zadłużenie, żeby pokazać, że klub idzie w dobrą stronę i pokazać, że to wszystko poparte jest konkretnymi działaniami. Nie można czekać do terminu składania wniosków licencyjnych.
Pamiętam lata, jak sam pan był jeszcze w klubie, że o Piaście mówiło się tak, może płacą mniej niż inni, ale na czas, bez czasowych obsuw. Nie było wtedy problemów z płacami.
– Taka była nasza dewiza, żeby nie obiecywać ponad miarę, a potem się czerwienić i mieć z tym fantem problem. Zawsze staraliśmy się patrzeć realnie i w taki sposób zawierać kontrakty, żeby nie przedobrzyć. Taka opinia o nas w kraju się wytworzyła.
I dzięki temu łatwiej było chyba pozyskać zawodników?
– Dokładnie. Takich, co obiecują, takich tanich populistów, to było i jest wielu. Obiecują na wyrost nie wiadomo co i podchodzą, że jakoś to będzie. To nie jest dobra, ale zła metoda i można powiedzieć, że to odłożenie wyroku w czasie. Mówiłem panu lata temu, jak to przykładowo z Kamilem Glikiem wyglądało. Miał wtedy ofertę ze Stoke. Rozmowa u nas była konkretna i mógł liczyć na to, że to, co będzie na papierze, będzie miał gwarantowane. Nie obiecane, nie ryzykowne, ale pewne i Kamil zdecydował się na naszą ofertę, wybrał wtedy Piasta. Według tej samej zasady trafił do nas też Kamil Wilczek. Wszystko odbywało się według metody możliwości finansowych klubu, nigdy nie było działania na wyrost, że szaleliśmy, a co będzie za pół roku czy za rok, to zobaczymy. Nie działaliśmy w ten sposób.
Na koniec pytanie o niedzielne derby. W niedzielę Górnik wygrał w Zabrzu z Piastem 1:0, przełamując złą passę meczów bez wygranej z gliwiczanami u siebie. I ten ostatni mecz, i ten poprzednio wygrany sprzed siedmiu lat łączy to, że Piast kończył w dziesiątkę. Wtedy boisko za czerwoną kartkę musiał opuścić Jakub Szmatuła, a teraz Jakub Czerwiński.
– Historia lubi się powtarzać widać (uśmiech). Mimo że dla Piasta nie było to udane spotkanie, to przede wszystkim muszę powiedzieć, a robię to z szacunkiem dla rywala, że bardzo nie w porządku było zachowanie Lukasa Podolskiego. Można dodać, że grubo nie w porządku było również zachowanie sędziego, który pozwolił zostać temu piłkarzowi do końca meczu. To nie może być tak, że działa magia nazwiska, a Podolskiemu wolno więcej niż innym zawodnikom. Tak nie można. Tacy zawodnicy jak on powinni dawać przykład. Tutaj bardzo podobało mi się zachowanie Jakuba Czerwińskiego, który po czerwonej kartce wydał oświadczenie i przeprosił za swoje zachowanie. Czytając to oświadczenie, wiem, że mam do czynienia z porządnym człowiekiem, z porządnym gościem, który wstydzi się, że popełnił odruchowo taki, a nie inny czyn, wszystko w emocjach. Praźródłem tego zachowania Kuby było jednak wcześniejsze zachowanie Lukasa. To nie może być obojętne! Są przecież sędziowie na boisku, są sędziowie na VAR-ze. Podolski nie może być traktowany inaczej tym bardziej że tutaj powinna być sprawa jasna, swoim zachowaniem przeholował. Wiem, że błędy się zdarzają, szkoda, że to miało miejsce z udziałem Piasta, bo na pewno miało wpływ na ostateczny wynik.
Rozmawiał Michał Zichlarz