Sebastian Madejski (z lewej) był najlepszym zawodnikiem „Pasów” w meczu z Koroną. Fot. Adam Starszynski/PressFocus

 

Zieliński nie wytrzymał

W kolejnym meczu Cracovia we frajerski sposób straciła punkty.

 

Po meczu w Kielcach, gdzie krakowianie nie potrafią wygrać od sześciu lat, trener Jacek Zieliński był jak garnek z wrzącą wodą. Bulgotało w nim i w końcu się ulało, bo konferencję zaczął od słów „jestem wkur...!”. Trudno mu się dziwić, bo jego piłkarze nie wygrali trzeciego spotkania z rzędu. Powód? Marnowali sytuacje, których nie przystoi nie zamieniać na gole w ekstraklasie. Niezadowoleni są także w obozie Korony, bo gospodarze nie dojechali na pierwszą część spotkania.

 

Wykończył jak napastnik

Goście byli do przerwy zdecydowanie lepsi. „Koroniarze” jeden z nielicznych dobrych momentów mieli w 21 min, gdy lewym skrzydłem urwał się Mariusz Fornalczyk, złamał akcję do środka i oddał niesygnalizowany strzał sprzed pola karnego. W odpowiedzi „setkę” zmarnował Mikkel Maigaard, któremu szczupakiem na 3 metr zgrywał David Olafsson, ale nie podniósł piłki. W 37 min Islandczyk z Duńczykiem zamienili się rolami i przyniosło to Cracovii gola. Gospodarze niby wysoko podeszli pod rywali, ale był to pressing na półstojąco. Nie odebrali piłki, zostawili otwartą całą prawą stronę, a debiutant w ekstraklasie wykończył akcję niczym rasowy napastnik. Takiego spokoju i precyzji nie powstydziłby się Benjamin Kallman, którego zabrakło w kadrze z powodu małego urazu.

Po zmianie stron role się odwróciły. Krakowianie oddali kielczanom pole, ale nie bronili się mądrze i popełniali błędy w rozegraniu. W 71 min wyrównał Miłosz Trojak, który dopadł do piłki na 11 metrze. Po dośrodkowaniu nieudanie wybijał ją Olafsson, potem jeszcze ofiarnie zablokował strzał Adriana Dalmau, ale razem z kolegami ostatecznie nie ugasił pożaru, który wybuchł w polu karnym. W końcówce obie drużyny miały szanse na zdobycie trzech punktów. „Pasy” ratował Sebastian Madejski, a Koronę Xavier Dziekoński. Najdogodniejszej okazji nie wykorzystał Patryk Sokołowski, gdy po zagraniu Olafssona bramkarz interweniował nogami.

 

Michał Knura

 


GŁOS TRENERÓW

Jacek ZIELIŃSKI: - Jestem wkur...! Emocje buzują, zremisowaliśmy wygrany mecz. Mieliśmy go pod kontrolą, Korona prawie nie podchodziła pod bramkę, a potem, nawet przy stanie remisowym były sytuacje, aby ich dobić. Po przerwie daliśmy się złapać jak frajerzy.

 

Kamil KUZERA: - Grając jedną połowę, trudno wygrać cały mecz. Trzeba na koniec szanować punkt, który wydarliśmy. Biliśmy się w drugiej części, ale dobrej piłki było u nas jak na lekarstwo. Na fatalnym poziomie zagraliśmy z piłką przy nodze. To o czym rozmawialiśmy w przerwie, nie wynikało ze złego ustawienia, a ze złego biegania. Nie da się wygrać w truchcie, bez determinacji i woli zwycięstwa bardzo trudno będzie o kolejne punkty. Z taką grą jak w I połowie nie mamy czego szukać przeciwko Rakowowi.