Sport

Żenujący remis

Legia awansowała do kolejnej fazy LKE, a Goncalo Feio zniżył do nieznanego u nas poziomu!

Trener Legii pokazał, na co go stać. Fot. Piotr Matusewicz / Press Focus

Oczywiste było, że Broendby po porażce u siebie z Legią będzie chciało jak najszybciej odrobić straty. W końcu przegrana zaledwie jedną bramką wcale nie dyskwalifikowała duńskiego zespołu z walki o awans do kolejnej fazy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Dlatego podopieczni trenera Jespera Sorensena nie mieli zamiaru czekać na ruch rywali w rewanżu. Od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku, przez co Legia nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Goście co chwilę testowali czujność Kacpra Tobiasza. Golkiper warszawskiej ekipy w ostatnich trzech meczach stracił sześć bramek. Broendby musiało więc sprawdzać Tobiasza i jego umiejętności, chcąc wyjść na prowadzenie.

Ostatecznie to nie bramkarz Legii, a jej obrońca Sergio Barcia wspomógł przyjezdnych z Danii w zdobyciu bramki. Hiszpański defensor dotknął piłkę ręką we własnym polu karnym. Początkowo sędzia nie zauważył przewinienia, więc został przywołany do monitora VAR. Po krótkiej analizie zdecydował, że gościom należy się rzut karny. W 38 minucie z 11 metrów pewnie uderzył 35-letni Daniel Wass, doprowadzając do wyrównania w dwumeczu.

Gra Legii do momentu strzelenia bramki przez zawodników Broendby wyglądała bardzo źle. Kibice zgromadzeni na stadionie przy Łazienkowskiej mogli powoli przewidywać czarne scenariusze związane z przyszłością ekipy Goncalo Feio w europejskich pucharach. Tymczasem wystarczyło jedno dośrodkowanie Rubena Vinagre z rzutu wolnego, żeby warszawianie zdobyli gola na 1:1. Portugalczyk wrzucił w pole karne na głowę Radovana Pankova. Ten sprytnie złożył się do strzału i zdobył bramkę „do szatni”.

Dzięki temu trafieniu Legia musiała poczuć przypływ dodatkowej energii, bo jej gra wyglądała znacznie lepiej po zmianie stron. Trwało to jednak tylko chwilę, bo z minutę na minutę znów gospodarze zaczęli tracić kontrolę nad spotkaniem. Skutkiem tego był kolejny moment strachu, gdy w 56 minucie sędzia po raz kolejny udał się do monitora VAR. Oglądał na nim sytuację, w której Claude Goncalves miał faulować rywala w polu karnym. Analiza wykazała jednak, że tym razem Legii się upiekło, bo Portugalczyk nie przekroczył przepisów. Dzięki temu legioniści nadal byli w niezłej sytuacji, bo wystarczyło utrzymać remis, żeby awansować do kolejnej rundy.

Broendby natomiast musiało, tak jak na początku meczu, ruszyć do ataku. Dlatego znów zaczęło przeważać i ponownie ekipa Jespera Sorensena zepchnęła warszawską drużynę do defensywy. Na nic się to zdało, a najlepszą okazję do strzelenia bramki mieli… piłkarze Legii. W doliczonym czasie Ryoya Morishita ruszył do kontrataku, mógł zagrać do dwóch lepiej ustawionych partnerów z drużyny, ale zdecydował się na indywidualne zakończenie akcji, które okazało się najgorszą z możliwych opcji. Nie zmieniło to jednak faktu, że Legia awansowała do ostatniej rundy eliminacyjnej przed fazą ligową LKE.

Po spotkaniu telewizyjne kamery uchwyciły fatalne zachowanie trenera Feio. Portugalczyk wykazał się „klasą” i pokazał w kierunku kibiców Broendby środkowy palec, po czym wykonał gest Kozakiewicza. Niezależnie od tego, czym było to, co zrobił szkoleniowiec, z całą pewnością trudno będzie mu znaleźć odpowiednie wytłumaczenie. Niezależnie od tego, jak zachowywaliby się kibice czy ktokolwiek inny, takie gesty nie przystoją nie tylko trenerowi najbardziej utytułowanego klubu w Polsce, ale żadnemu szkoleniowcowi. A to przecież zdarzyło się trenerowi byłego wojskowego klubu w dniu Święta Wojska Polskiego. Sprawę można opisać jednym słowem, które mimo wszystko może być zbyt delikatne – żenada.

Kacper Janoszka

Legia Warszawa – Broendby 1:1 (1:1). W pierwszym meczu 3:2. Awans Legia

0:1 – Wass, 38 min (karny), 1:1 – Pankov, 45+3 (głową)

LEGIA: Tobiasz – Pankov (76. Kapuadi), Augustyniak, Barcia – Wszołek, Kapustka, Goncalves, Luquinhas (88. Morishita), Vinagre – Gual (76. Alfarela), Pekhart (61. Kramer). Trener Goncalo FEIO.

BROENBY: Pentz – Klaiber (74. Alves), Lauritsen, Rasmussen – Sebulonsen, Radoszević, Wass (74. Bundgaard), Nartey (86. Schwartau), Bischoff (62. Divković) – Suzuki, Kvistgaarden (85. Omoijuanfo). Trener Jesper SORENSEN.

Sędziował Chrysovalantis Theouli (Cypr). Widzów 26823. Żółte kartki: Tobiasz, Kapustka, Kapuadi – Bischoff, Klaiber, Rasmussen.