Sport

Zegar tyka...

Tyszanie coraz bardziej przybliżają się do strefy spadkowej.

Piłkarze GKS-u Tychy zawodzą. Jak będzie w piątek z Ruchem? Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

GKS TYCHY

 Co prawda w nocy z soboty na niedzielę przestawiliśmy zegary, cofając czas o godzinę, ale w sytuacji tyskiego zespołu nic to nie zmieniło. Artur Skowronek, który na początku października otrzymał od kierownictwa GKS-u Tychy zapewnienie, że do 9 listopada może wdrażać swoje pomysły na wyciągnięcie drużyny z dołka, nie wykorzystał połowy terminu.

Szokujące słowa trenera

Popatrzmy na liczby. Od 25 sierpnia Trójkolorowi rozegrali dziewięć spotkań – osiem w lidze i jedno w Pucharze Polski. Zanotowali osiem porażek, zdobyli ledwie jeden punkt, a ich bilans bramkowy 7:21 świadczy o słabości zarówno ofensywy, jak i defensywy. Nic więc dziwnego, że po niedzielnej porażce na swoim boisku z Chrobrym Głogów GKS zjechał po równi pochyłej na 14. miejsce w tabeli, a od „czerwonej latarni” dzielą go zaledwie dwa punkty.

– Budowaliśmy przed tym meczem coś bardzo dobrego, myśląc o tym, jak pracowaliśmy w przerwie na kadrę – twierdził trener tyszan. – Potwierdziliśmy to w sparingu z GieKSą i jak to też wyglądało w meczu z Wieczystą. Ale zburzyliśmy to z perspektywy takiej, że w meczu z Chrobrym po prostu nie byliśmy sobą.

Słowa te są o tyle zaskakujące, żeby nie powiedzieć szokujące. Dlaczego? Po pierwsze, sparingu z katowiczanami nikt nie widział i nawet wyniku, nie mówiąc o składzie oraz strzelcach goli, oficjalnie nie poznaliśmy. Po drugie, w spotkaniu z Wieczystą tyszanie mieli 35 procent posiadania piłki i cudem wyciągnęli remis 3:3, strzelając wyrównującego gola w ostatnich sekundach z karnego wypatrzonego przez VAR.

Mocno naciągane

Powoływanie się więc na spotkanie z krakowianami jako dowód, że nastąpiła poprawa, jest mocno naciągane. To raczej niemoc pokazana w starciu z głogowianami była kontynuacją słabości prezentowanej przez podopiecznych Artura Skowronka od dwóch miesięcy. Obrazują ją też statystyki z ostatniej potyczki – w strzałach 6:21, a w strzałach celnych… 0:6! Popatrzyłem też z ciekawością na liczby fauli popełnionych przez tyszan w dwóch ostatnich meczach: 8 z Wieczystą i 10 z Chrobrym. Oczywiście, nie namawiam do tego, żeby piłkarze GKS-u Tychy kopali przeciwników, a nie piłkę, ale nie muszę chyba nikomu interesującemu się futbolem zaznaczać, że jeżeli drużyna walczy z pełnym zaangażowaniem i jest zdeterminowana, bo chce się przełamać, to „wióry” muszą lecieć.

Skutecznie odpowiedzieć

– Dużo strat, żółte kartki, byliśmy nerwowi i na pewno napędzaliśmy w ten sposób przeciwnika – wyliczył szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Ale ten przeciwnik dołożył coś więcej, żeby wygrać. W przerwie piłkarze usłyszeli kilka rzeczy, które musieli usłyszeć. Taktycznie chcieliśmy napędzić naszą grę, zdynamizować, szukać przewagi z boku, uzupełniać pole karne, szybciej skracać pole gry, szybciej wypychać i te rzeczy, gdzieś tam na dzień dobry drugiej połowy wyszły lepiej. Natomiast z perspektywy całej drugiej połowy nie wykreowaliśmy stuprocentowych sytuacji, które mogły nam dać dobrego kopa mentalnego, żeby wrócić do meczu. Dlatego zwycięstwo Chrobrego jest zasłużone, a my musimy się szybko zbierać, bo przed nami w piątek bardzo ważny mecz z Ruchem Chorzów. I dla kibiców, i dla nas samych, i dla tabeli, więc trzeba zrobić wszystko, żeby bardzo skutecznie odpowiedzieć.

Cytat z dramatu

Słowa, słowa, słowa… Ten cytat z dramatu „Hamlet” Williama Szekspira stał się synonimem pustej gadaniny. Kibice GKS-u Tychy czekają więc na konkrety albo od drużyny prowadzonej przez Artura Skowronka, albo przez kierownictwo klubu, bo tyszanie już nie tylko oddalają się od zapowiadanej przed sezonem rywalizacji o miejsce w strefie barażowej, ale przybliżają się coraz mocniej do walki o utrzymanie w I lidze. Oczywiście jest taka możliwość, że tak jak rok temu na półmetku nastąpi odwrócenie karty, ale na razie symptomów zwiastujących poprawę nie widać…

Jerzy Dusik