Żeby całe Zabrze było dumne
Rozmowa z Włodzimierzem Lubańskim, jednym z najwybitniejszych polskich napastników wszech czasów
Rozpoczął się nowy sezon. Jak pan widzi obecnego Górnika?
- Jako jego były piłkarz przede wszystkim życzyłbym sobie, żeby nie było problemów. Żeby Górnik szedł prostą drogą, by być jedną z najlepszych drużyn w Polsce, niezmiennie życzę mu tego z całego serca. Przez tyle lat jako piłkarz przeżywałem w Zabrzu fantastyczne momenty, więc bardzo chciałbym, żeby obecne pokolenie też mogło podobne przeżywać. Żeby coś zostawało z tego, co zbudowaliśmy.
Przed chwilą dyskutowaliście z Jerzym Gorgoniem, który siedzi obok nas, o nowej trybunie Górnika. Kiedy zostanie dokończona, zabrzański stadion będzie imponujący. Najważniejsze jednak, że ta trybuna nie będzie raczej sztuką dla sztuki – dziś Górnik choć przecież nie jest wiodącą siłą ligi, znowu przyciąga tysiące ludzi. Wyjście z niej na pełny stadion to niezwykłe przeżycie dla piłkarzy.
Jerzy Gorgoń: - A pamiętasz Włodek jak wychodziło się na wypełniony Śląski? W głębi tunelu na początku cisza, ale im bliżej wyjścia, tym bardziej narastający ryk. A ta wrzawa, kiedy się wychodziło!
Włodzimierz Lubański: - Jureczku, ja ustawiałem się za tobą. Jak ty wychodziłeś, zawsze była wrzawa, dlatego ja ustawiałem się za tobą (uśmiech).
Wróćmy do rozmowy. Nowa trybuna? Takie jest życie, wszystko się zmienia. Nie ma co ukrywać, że dobre warunki dla kibiców to potrzeba czasu. To oczywiste, że trzeba szukać nowych możliwości, żeby fanów przyciągać na stadion. Oni chcą mieć jak najlepsze warunki, żeby obserwować mecze, a stare stadiony nie zawsze przecież stwarzały takie możliwości. Najważniejsze, żeby kibice mieli fajne przeżycia związane z tym, co dzieje się na murawie. To jest sedno sprawy. Piękne i puste trybuny, a piękne i wypełnione trybuny to zasadnicza różnica. Życzę więc kibicom Górnika, żeby tłumnie wspierając drużynę, mieli satysfakcję z tego jak gra. Chciałbym, żeby na boisku działo się to, co w przeszłości w dumę wprawiało całe Zabrze.
A reprezentacja Polski? Podczas ostatniego Euro nie udało jej się wyjść z grupy. Jak widzi pan jej przyszłość? Widzi pan przed nią światełko w tunelu?
- Zacznę od życzeń. Życzyłbym sobie, żeby polska reprezentacja w dużych imprezach światowych regularnie uczestniczyła. Żeby nie było tak, że musimy się martwić, czy w ogóle w nich zagra. Nie będę ukrywał, że w mojej opinii jest wiele nieporozumień, niedomówień wokół obecnej reprezentacji. Owszem, jeśli chodzi o poziom sportowy, jaki ostatnio prezentowała – nie możemy być zadowoleni. Przecież nie tylko kibice, ale i ludzie, którzy są bardzo blisko reprezentacji, nie byli zadowoleni z tego, co się dzieje. Życzę reprezentacji, żeby wszystko należycie się układało.
Chcę spytać o napastnika reprezentacji Polski. Szukamy klasycznego, środkowego napastnika, bo Robert Lewandowski ma już swoje lata…
Jerzy Gorgoń (z kamienną miną): - Ale jest przecież Włodek Lubański!
Włodzimierz Lubański: - Jureczku, przypominam ci, że ja już grać nie mogę (uśmiech).
Widzi pan kogoś, kto mógłby nam w przyszłości sprawiać radość jako dziewiątka?
- Powiem tak: jeden zawodnik nie sprawi, że zmieni się obraz zespołu. Może być jedynie tym, który przez swoje indywidualne umiejętności będzie robił różnicę w istotnych momentach meczu. Jeżeli znajdziemy napastnika, który w odpowiednich momentach będzie umiał wykończyć akcję, kiedy będzie można na niego liczyć także w trudnych sytuacjach, kiedy nie idzie, kiedy się nie układa – byłoby cudownie. Problem w tym, co każdy wie, że to nie jest takie łatwe, znaleźć kogoś takiego. Nie da się powiedzieć „hop” – i oto jest… wydaje mi się, że do tego problemu trzeba podejść spokojnie. Wytrwale szukać i dopasowywać do siebie piłkarzy. To muszą być świadomi, w pełni zaangażowanie zawodnicy. Jeszcze jednego – między piłkarzami musi być wzajemne zrozumienie, sympatia, świadomość, że gramy o ten sam cel. Świadomość, że najważniejszy jest nie ten własny cel, ale ten wspólny. lnnej drogi nie ma.
Kiedy pan zaczynał piłkarska rzeczywistość była całkowicie inna. Nie było możliwości, żeby bardzo zdolny szesnastolatek wyjechał na zachód, a dziś to codzienność. W tak młodym wieku powinno się pograć jednak w polskiej lidze i nabrać doświadczenia, czy raczej korzystać z ofert zachodnich klubów?
- Jeśli utalentowany chłopak wybija się ponad przeciętność i jest duże zainteresowanie nim, to myślę, że dylemat, o którym pan mówi, jest sprawą drugorzędną. Dlatego, że i tu i tu będą podobne możliwości jeśli chodzi o rozwój. W obecnych czasach w grę wchodzą ekonomia i możliwości finansowe, które rodzą się zarówno przed takim młodym piłkarzem, jak i jego macierzystym klubem. Takie są realia. Życzeniem moim jest żeby chłopcy, którzy wyjeżdżają jako młodziutcy piłkarze za granicę, potrafili wykorzystać tę szansę. Przede wszystkim także po to, żeby byli przydatni dla reprezentacji Polski.
Rozmawiamy podczas turnieju im. Stefana Florenskiego. Wiem, że dla pana był kimś szczególnym. Wywodził się, jak pan, z gliwickiej Sośnicy. Jak pan go wspomina?
- Muszę zacząć od tego, że Stefan był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo dobrym piłkarzem. Kiedy byłem młodym chłopakiem i przyszedłem do drużyny Górnika Zabrze, miałem okazję z nim na treningach pracować. Gierki przeciw takiemu obrońcy jak on przynosiły świetne efekty. Był znakomity, a ja starałem się go za wszelką cenę pokonać, a nie zawsze mi się to udawało. To była dla mnie bardzo pożyteczna nauka. Także dzięki tamtym zajęciom stawałem się z dnia na dzień coraz lepszym piłkarzem , z meczu na mecz prezentowałem się lepiej. Jestem mu za to wdzięczny…
A pierwszy raz miałem z nim kontakt kiedy byłem jeszcze małym chłopcem. Mój ojciec był wiceprezesem Górnika Sośnica, w którym grał wówczas Stefan. Od czasu do czasu tata zabierał mnie na mecze i zdarzało się, że miałem okazję siedzieć obok niego w samochodzie, gdy jechaliśmy na spotkanie do Łabęd czy do innych okolicznych miejscowości!
Chłopcy pamiętają, gdy siadają koło futbolowych gwiazd…
- No pewnie, to było dla mnie przeżycie. Nie mogłem przypuszczać, co zdarzy się później. Los sprawił, że po latach spotkaliśmy się w jednej drużynie w Górniku, ja jako 16-latek, a on jako już 30-latek, który jednak jeszcze przez wiele lat będzie wiodącą postacią drużyny. Różnica wiekowa była wielka, ale byliśmy absolutnie dla siebie.
Zwracał się pan do niego per pan czy per ty? Można było być onieśmielonym…
- Od razu byliśmy na ty. Mów mi „Florek”. Najlepiej jednak to zagadnienie wyjaśnia historia związana z przyjacielem Stefana Florenskiego, Ernestem Pohlem. Kiedy przyszedłem do Górnika, na pierwszym spotkaniu powiedziałem „panie Erneście”. A on na to: „synek, jak mi będziesz mówił pan, to już jest po piłce, bo ta piłka wcześniej pójdzie jak ty skończysz godać!” (serdeczny śmiech).
Sposób wprowadzenia do zespołu tak młodych ludzi, trochę onieśmielonych, jak ja kiedy przychodziłem do Górnika jest bardzo ważny. Okazanie zaufania i skrócenie na wstępie dystansu było świetnym, naturalnym ruchem, było bardzo fajne. A na koniec dodam jeszcze o „Florku”: był po prostu dobrym i uczynnym człowiekiem. Takim go zapamiętam.
Rozmawiał Paweł Czado
Wypad z małżonką
W weekend w niemieckim Hamm odbył się turniej im. Stefana Florenskiego. Mecze odbywały się na boisku stadion TuS Germanii Lohauserholz. Zwyciężyła trzeci raz z rzędu drużyna Sośnicy Gliwice, której wychowankiem był właśnie Stefan Florenski. Impreza była pretekstem do zjazdu piłkarskich sław. W Hamm pojawili się m.in. Włodzimierz Lubański z żoną Grażyną, Jerzy Gorgoń, Zygfryd Szołtysik. Kibicemieli te gwiazdy na wyciągnięcie ręki. Atmosfera była rodzinna, grill, piwko… Turniej zorganizował Mariusz Latusek, zagorzały fan Górnika, pomagała mu Zuzanna Florenska-Mróz, córka piłkarza.
Włodzimierz Lubański
Ur. 28 lutego 1947 w Gliwicach
Kluby: Sośnica Gliwice (1957-61), GKS Gliwice (1961-62), Górnik Zabrze (1963-75), KSC Lokeren (1975-82), Valenciennes (1982-83), Quimper (1983-85), KRC Mechelen (1985)
W polskiej lidze – 234 mecze/155 goli, w belgijskiej lidze – 197 meczów/82 gole, we francuskiej lidze -89 meczów/41 gole
Reprezentacja: 75 meczów/48 goli (1963-80).
Sukcesy: mistrzostwo olimpijskie (1972), 5-8. miejsce na MŚ’78, mistrz Polski z Górnikiem – 1963, 1964, 1965, 1966, 1967, 1971, 1972, Puchar Polski z Górnikiem – 1965, 1968, 1969, 1970, 1971, 1972, król strzelców ekstraklasy – 1966, 1967, 1968, 1969