Sławomir Szmal (z lewej) uważa, że trener Marcin Lijewski jest dobrym motywatorem. Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Ze szkoleniem młodzieży musimy zejść w dół

Rozmowa ze Sławomirem Szmalem, legendarnym bramkarzem reprezentacji, a dziś wiceprezesem ZPRP

 

Biało-czerwoni nie wykonali postawionego zadania, jakim był awans do fazy zasadniczej mistrzostw Europy. Co wynika ze wstępnej analizy?


- Na pewno nie byliśmy faworytem grupy. Wszystko przemawiało za Norwegami oraz Słoweńcami i to właśnie im przypadło wyjście z grupy. To doświadczone zespoły, co było widać w meczach z nami. Wyniki i jakość naszej gry w tych spotkaniach oceniam negatywnie. Była zbyt duża liczba błędów, w tym również te, które nie powinny się zdarzać. W każdym popełniliśmy ich około 12. To zdecydowanie za dużo, gdy chce się grać na wysokim poziomie. Różnica bramkowa pomiędzy nami a rywalami także była za duża.

 

Po turnieju towarzyskim w Hiszpanii, gdzie reprezentacja stoczyła wyrównany bój z gospodarzami, a następnie wysoko pokonała Serbów i Słowaków wiele wskazywało, że zmierza w dobrym kierunku. Tymczasem z Norwegią i Słowenią tylko przez pierwsze 15-20 minut dorównywała rywalom. Dlaczego?


- Dwa pierwsze występy w Berlinie miały bliźniaczy przebieg. Początek nam się układał, ale potem traciliśmy koncentrację oraz dyscyplinę gry i rywale pokazali nam, gdzie nasze miejsce. Brakowało nam elementu, który by dobrze funkcjonował. Mam na myśli atak, obronę i postawę bramkarzy. W trzecim meczu trafiliśmy na mniej doświadczone, ale grające bardzo odpowiedzialnie Wyspy Owcze i bardzo się cieszę, że je pokonaliśmy. Drużyna Marcina Lijewskiego pokazała zupełnie inne oblicze. Przez 60 minut grała zdyscyplinowaną piłkę ręczną. Atak był właściwie prowadzony, do defensywy i bramkarzy również nie można było mieć zastrzeżeń, a trzeba wspomnieć, że hiszpańscy sędziowie nam nie pomagali. Chłopaki jednak poradzili sobie z presją i to powinien być dla nich pozytywny zapalnik.

 

Trener Lijewski przyznał, że po dwóch porażkach jego zespół był zdołowany psychicznie, a przecież nie brakuje w nim doświadczonych zawodników, którzy powinni mobilizować młodszych kolegów.


- To rolą trenera jest odpowiednie motywowanie podopiecznych. Ostatni mecz pokazał, że potrafi to robić i tę drużynę naprawdę dobrze się oglądało.

 

Wyspy Owcze są fenomenem handballowym w skali światowej i dowodem, że nawet w 54-tysięcznej populacji odpowiednie szkolenie przynosi efekty.


- Mówiłem o tym, gdy jeszcze byłem zawodnikiem. Musimy zejść w dół ze szkoleniem młodzieży i trenerów. Powinniśmy stworzyć jak najlepsze warunki do uprawiania piłki ręcznej. Mamy „orliki”, które latem mogą być wykorzystywane. Ostatnie kilkanaście lat pokazało, że jeśli w tej dziedzinie działa się nieodpowiednio, to zaczyna nam brakować zespołów, które uprawiają szczypiorniak. Gdy tego nie zmienimy, to za kilka sezonów w Polsce handballem zajmowały się będą tylko zawodowe kluby. Zacznie nam brakować dzieci, które będą chciały uprawiać dyscyplinę. Miły jest widok hal wypełnionych kibicami podczas Euro w Niemczech. Na trybunach dostrzec można wiele młodych ludzi.

 

Na pierwszy plan wysuwa się współpraca z samorządami i innymi instytucjami, które mogą pomóc spopularyzować dyscyplinę?


- Tak, zaczynając od Ministerstwa Sportu i Turystyki, głównego sponsora związku jakim jest teraz Orlen, a także z urzędów marszałkowskich i samorządów. Możliwości jest naprawdę dużo. Trzeba to tylko odpowiednio ukierunkować, aby na każdym etapie szkolenia mieć korzyści.

 

Ilu zawodników jest zarejestrowanych w Polsce?


- Mamy blisko 400 klubów i prawie 18 tysięcy zawodników oraz zawodniczek grających w różnych kategoriach wiekowych. W porównaniu do danych sprzed 15 lat, liczba uprawiających piłkę ręczną spadła co najmniej o 30 procent.

 

Jak wygląda rekrutacja do Szkół Mistrzostwa Sportowego?


- W czerwcu odbywają się trzydniowe testy. W ostatnim naborze do trzech placówek w Kielcach, Płocku i Kwidzynie pozyskaliśmy 150 chłopców. Te decyzje nie są łatwe, gdyż mamy świadomość, że rozwój dzieci jest różny. Przykład Karola Bieleckiego, który nie dostał się do SMS-u, jest wymowny... Później obserwujemy młodzież w rozgrywkach mistrzostw Polski, olimpiadach młodzieży lub na zgrupowaniach w Ośrodkach Szkolenia Piłki Ręcznej. Uważam jednak, że SMS-y to kolejny etap szkolenia. Bardziej powinniśmy się skupić na najmłodszych, aby odciągać je od komputerów, a piłka ręczna była dla nich fajną zabawą.

 

Euro pokazało, że newralgiczną pozycją polskiej kadry jest obsada prawego rozegrania. Kto z młodych leworęcznych chłopaków może już wkrótce dołączyć do seniorskiej reprezentacji?


- Na tej pozycji widzę trzech zawodników z rocznika 2004, który wystąpi w przyszłorocznych młodzieżowych mistrzostwach świata w Polsce. Są to Patryk Wasiak, Oliwier Kamiński i Krzysztof Żyszkiewicz. Trener Lijewski powoli będzie ich wprowadzał do kadry. Dotąd przeważyła opinia, aby występowali wyłącznie w kadrze swojego rocznika.

 

Czy limit obowiązku gry dwóch Polaków w meczach superligi zostanie utrzymany?


- W lidze, poza zespołami z Kielc i Płocka, nie ma z tym większych problemów. Miałem inny pomysł, ale technologia nie pozwala go na razie wdrożyć. Chodzi o występy zawodnika o statusie młodzieżowca, który przebywałby na boisku określoną liczbę minut.

 

Kto jest pana kandydatem do złotego medalu mistrzostw Europy?


- Nie powiedziałbym, że Niemcy. Obstawiam, że będzie to Dania lub Francja.

 

Czy będzie się pan ubiegał stanowisko prezesa związku w czerwcowych wyborach?


- Wkrótce ogłoszę stosowną deklarację.


Rozmawiał Marek Skorupski/PAP


„Glina” wziął juniorów

Selekcjonerem kadry narodowej juniorów młodszych (rocznik 2008) został Rafał Gliński. To rezultat otwartego konkursu na to stanowisko, ogłoszonego w grudniu. Gliński był wielokrotnym reprezentantem Polski, w 2009 roku zdobył brązowy medal mistrzostw świata w Chorwacji. Od 2021 roku był grającym trenerem Stali Mielec, odpowiadając za jej wyniki do połowy września zeszłego roku. Wcześniej asystował Marcinowi Lijewskiemu w Górniku Zabrze. - Cieszę się z podjęcia nowej pracy. Czuję dużą odpowiedzialność i wiem, że stoi przede mną wyzwanie, bo nigdy wcześniej nie pracowałem z reprezentacją. Nie mam jednak większych obaw, ale wiem, że musimy zrobić wszystko, aby nasi młodzi zawodnicy jak najlepiej się rozwijali. Najpierw muszę się wdrożyć i poznać system pracy, dlatego moim pierwszym krokiem będzie odbycie rozmowy z koordynatorem szkolenia, Michałem Skórskim (II trener reprezentacji seniorów - przyp. red.). Jestem pełen optymizmu, energii i chęci do działania - skomentował prawie 42-letni szkoleniowiec. (m)