Jakub Szyszko (z lewej) wrócił z Francji z czerwoną kartką. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Zderzenie z francuską ścianą

Chcąc myśleć o drugim zwycięstwie w 1/16 finału Ligi Europejskiej zabrzanie musieli zaprezentować się lepiej niż w wygranym meczu z Rhein-Neckar Loewen.

 

Jeśli po jednej stronie staje etatowy uczestnik europejskich rozgrywek, a po drugiej debiutant, to o niespodziance nie można myśleć. Podobnie mogliśmy sądzić przed tygodniem, gdy Górnik odprawił z kwitkiem Rhein-Neckar Loewen. Sensacyjne wręcz 29:26 rozbudziło nadzieje na kolejny sukces, ale tym razem nie udało się po niego sięgnąć. Francuska ekipa była zdecydowanie lepsza i już do przerwy rozstrzygnęła losy spotkania. 6 bramek w konfrontacji z mocnym i zdeterminowanym przeciwnikiem odrobić nie sposób.

- Analiza rywali zajęła nam sporo czasu. Mają sporo jakości. Grają dobrze w ataku, są solidni w obronie, są równie silni co drużyna z Hanoweru - komplementował „górników” szkoleniowiec HBC Nantes, Gregory Cojean. W tych słowach sporo było kurtuazji, bo jego podopieczni pozwolili zabrzanom tylko raz wyjść na prowadzenie, a ich pierwszą akcję sfinalizował Lukas Morkowski. Z każdą chwilą miejscowi się bardziej nakręcali, łatwo przedostawali się pod bramkę, często oszukując defensorów i z różnych pozycji znajdując sposób na Piotra Wyszomirskiego. Doświadczony bramkarz powinien być przyzwyczajony do występów w wielkich halach i przy pełnych trybunach, ale wczoraj wyraźnie nie był sobą. Bardzo się starał, lecz z 20 rzutów zatrzymał zaledwie 3.

Do 11 minuty zabrzanie toczyli wyrównany pojedynek (7:7), „pieszcząc” niemal każdą akcję, lecz „naładowani” rywale szybko ich rozszyfrowali i zaczęli odjeżdżać. Przy stanie 12:8 trener Tomasz Strząbała poprosił o czas, jednak obraz gry się nie zmienił. Zaporą trudną do pokonania okazał się bowiem Viktor Hallgrimsson. 22-letni Islandczyk bronił jak w transie, a największą klasą błysnął przy rzucie karnym Dmytra Artemenki, którego chwilę później zatrzymał w sytuacji sam na sam.

Bezpieczna przewaga pozwoliła faworytom uspokoić grę, a po zmianie stron ją kontrolować. W bramce Górnika stanął Kacper Ligarzewski i spisywał się nieźle, ale tylko na początku. W 40 minucie w jego głowę trafił Jorge Maqueda, lecz młody bramkarz szybko się pozbierał i w sumie zanotował 6 interwencji. Przy większości rzutów był jednak bez szans, gdyż oddawane były z czystych pozycji. Zabrzanie skupili się więc, by przegrać jak najmniej, ale im się to nie udało, bo byli nieskuteczni. Okazję do rewanżu będą mieli w najbliższy wtorek.

 

HBC Nantes - Górnik Zabrze 31:23 (17:11)

NANTES: Rambaud, Hallgrimsson - Avelange 4, Maqueda 3, Monar 1, Toto 2, Milosavljević 3, Rivera 3, Briet 5, Da la Breteche 4, Cavalcanti, Damatrin 1, Hoghielm, Bos 2, Simonnet 1, Pineau 2. Kary: 10 min. Trener Gregory COJEAN.

GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski - Szyszko 1 (CZK, 48 min - atak na twarz), Tokuda 2, Morkowski 2, Ilczenko 1, Minocki 4, Artemenko 3, Wąsowski, Kaczor, Krępa 1, Przytuła 5, Mauer 3, Bogacz, Krawczyk 1, Baczko. Kary: 10 min. Trener Tomasz STRZĄBAŁA.

Sędziowali: Gytis Sniurevicius i Andrius Grigalionis (Litwa). Widzów 5900.

 

Rhein-Neckar Loewen - HSV Hannover-Burgdorf 27:26 (11:13)

 

Marek Hajkowski