Sport

Zdeklasowali Chrobrego

W imponującym stylu Ruch zmiótł głogowian z powierzchni boiska, wygrywając szósty mecz z rzędu!

Uśmiechy od ucha do ucha towarzyszyły wczoraj wszystkim piłkarzom „Niebieskich”. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Chorzowianie wystawili na Chrobrego taki sam skład, jak ostatnio na ŁKS, licząc, że uda im się przedłużyć znakomitą serię. Ci kibice, którzy mimo chłodu zdecydowali się wybrać na Stadion Śląski, byli pewni powodzenia już... po niecałym kwadransie.

12 minut trzęsienia ziemi

Ledwo sędzia zagwizdał po raz pierwszy, a Ruch już prowadził. Doświadczony kapitan Chrobrego Robert Mandrysz źle podał do Eryka Marcinkowskiego i piłkę przejął Miłosz Kozak, zdobywając bramkę po około 90 sekundach gry! Kilka chwil później skutecznie odpowiedzieć mógł Sebastian Bonecki, lecz dobrze interweniował Martin Turk. Między 14 a 26 minutą goście przeżyli jednak trzęsienie ziemi. Najpierw tor lotu piłki po uderzeniu Szymona Szymańskiego zmienił Soma Novothny. Węgier strzelił trzeciego gola w czwartym kolejnym spotkaniu ligowym, zrównując się z Danielem Szczepanem w hierarchii najskuteczniejszych zawodników Ruchu w tym sezonie bez podziału na rozgrywki (5 trafień). Potem na 3:0 strzelił z woleja Mo Mezghrani (asysta Martina Konczkowskiego), aż w końcu najlepiej zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystał Denis Ventura, któremu piłka spadła pod nogi. Po 26 minutach było więc 4:0, a trybuny opanowała euforia. Niewiele zresztą brakowało, aby było jeszcze lepiej, bo krótko po trafieniu Słowaka minimalnie obok słupka uderzył Mateusz Szwoch. Ruch imponował, szedł po kolejne gole, szybko odbierał piłkę. Przyjezdni byli bezsilni.

Twierdza Stadion Śląski

Pod koniec pierwszej połowy w chorzowskie szeregi wdało się nieco rozluźnienia, przez co Chrobry kilka razy zameldował się pod bramką „Niebieskich”. Nie były to jednak przesadnie groźne sytuacje, może poza okazją Mateusza Lewandowskiego, którego zatrzymał Turk. Stadion Śląski sprzyjał jednak tymczasowym gospodarzom, którzy schodząc do szatni byli już raczej pewni, że „Kocioł czarownic” pozostanie ich twierdzą. Ruch jako jedyny zespół I ligi nie przegrał jeszcze u siebie, wygrywając cztery mecze, a dwa  remisując.

Na drugą połowę w ekipie 14-krotnych mistrzów Polski nie wyszedł Mo Mezghrani, który kilkukrotnie był opatrywany przez sztab medyczny z powodu kopnięcia w głowę, a podczas jednej z jego nieobecności... koledzy strzelili na 2:0. Pobudzić swój zespół próbował też trener Chrobrego Piotr Plewnia, dokonując dwóch zmian, ale niewiele to dało. Ruch kontrolował mecz, a 5:0 powinno być w 56 minucie, gdy Kozak z dystansu strzelił w poprzeczkę, ale nie dobił Novothny – lub chwilę później, kiedy znów nieznacznie pomylił się „Kozi”.

Ostatnio z Rybnikiem

Piłkarze kołysali trochę kibiców do snu, bo mecz wyraźnie się uspokoił, jednak „Niebiescy” nie luzowali pętli na szyi Chrobrego. Trener Dawid Szulczek wpuścił kolejnych rezerwowych, zmienił ustawienie formacji obronnej (trzech stoperów), tymczasem kwadrans przed końcem Jakub Myszor jeszcze podwyższył! Po zespołowej akcji i podaniu Ventury 22-latek płaskim uderzeniem strzelił na 5:0, a kilkadziesiąt sekund później w słupek trafił jeszcze Mateusz Chmarek! Po raz ostatni Ruch taki rezultat osiągnął 15 maja 2021 roku, kiedy jeszcze w III lidze w identycznym stosunku pokonał ROW Rybnik. Znakomita seria trwa więc dalej, a chorzowianie coraz poważniej zaczynają interesować się miejscami dającymi bezpośredni awans do ekstraklasy. Chrobry z kolei pozostał w strefie spadkowej, a sędzia postanowił nie przedłużać jego cierpień i bez doliczania dodatkowych minut zakończył spotkanie.

Piotr Tubacki


GŁOS TRENERÓW

Piotr PLEWNIA: – Gratulacje dla Ruchu. Był w każdym elemencie piłki nożnej zdecydowanie lepszy. Szkoda, że nie każdy będzie miał okazję przyjechać na Stadion Śląski, bo to wielkie wydarzenie. Wiem, ile tu było pięknych meczów, ale niestety ten nie był piękny dla mojego zespołu. Nie możemy grać w piłkę tak, jak w pierwszej połowie. W drugiej było niewiele lepiej. Chłopaki doskonale wiedzą, jaki zagrali mecz.

Dawid SZULCZEK: – Mecz od samego początku dobrze się ułożył. Realizowaliśmy swoje zadania. Dobrze wyglądaliśmy motorycznie i przede wszystkim wpadały gole. Mieliśmy na początku pięć sytuacji, strzeliliśmy cztery gole i wyglądało to imponująco. Dużo słów uznania dla wszystkich, którzy tu pracują. Teraz czas na regenerację, żeby kolejne mecze, także te grudniowe, również dały nam satysfakcję.