Zdecydowała zespołowość
Będzinianie, dzięki pokonaniu Indykpolu AZS Olsztyn, „uciekli” ze strefy spadkowej.
PLUSLIGA
Z powodu spadku aż trzech drużyn, ekstraklasa w tym sezonie jest wyjątkowo ciekawa. Nie ma meczów o nic. Każdy może decydować o być albo nie być, a walka o utrzymanie od pierwszej kolejki jest ekscytująca.
Przed rozgrywkami jednym z zespołów typowanym do spadku był Nowak-Mosty MKS Będzin. Beniaminek z pięciu meczów wygrał dwa i zajmuje 10. miejsce. W ostatnim, zaległym spotkaniu z drugiej kolejki, pokonał zespół z Olsztyna 3:0. Był lepszy, jednak zaskoczeniem była łatwość, z jaką poradził sobie z ósmą drużyną poprzednich rozgrywek. Przez cały mecz prowadził, a czym dłużej trwała gra, tym jego przewaga była większa. Trzeci set to już całkowita dominacja będzinian. – Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa, bo po trzech kolejnych porażkach bardzo go potrzebowaliśmy. Już przed sezonem mówiłem, że w tym roku liga będzie wyjątkowo trudna i to się potwierdza. Każdy musi walczyć o swoje i zbierać punkty – podkreślił Dawid Murek, trener zagłębiowskiego zespołu. – Jestem dumny z chłopaków, bo wyszliśmy i pokazaliśmy grę, jaką chciałbym widzieć. Chcemy być zespołem, który będzie bił się do końca, obojętnie kto będzie po drugiej stronie siatki i właśnie tak było – dodał.
Siłą Nowak-Mosty MKS-u była zespołowość. Nie miał słabych punktów. Rozgrywający Grzegorz Pająk miał spory komfort, bo każdy ze skrzydłowych kończył ataki, a w najlepszej dyspozycji był Brandon Koppers, wspierany przez Damiana Schulza. Mógł też liczyć na środkowych. Kapitalnie spisał się zwłaszcza Artur Ratajczak. Doświadczony siatkarz przeżywa drugą młodość. Zdobył wprawdzie jedynie dwa punkty, ale jego zagrywki, choć nie wyglądały na trudne do przyjęcia, sprawiały rywalom mnóstwo problemów.
Po przeciwnej stronie słabo zaczął spotkanie Moritz Karlitzek, szybko zmieniony przez Fabiana Armoę. Świetny początek miał za to Jan Hadrava, który w pierwszej partii atakował z 62-procentową skutecznością. Gdy w drugiej wigor odzyskał Karlitzek, skuteczność Hadravy spadła do 15 procent!
Olsztynianie popełnili też sporo błędów, zwłaszcza w ważnych momentach. Po dobrych zagraniach nie potrafili utrzymać dobrej gry. W polu zagrywki mylili się 13 razy, choć akurat w tym elemencie gospodarze też się nie popisali i zepsuli aż 14 serwisów. Akademicy fatalnie natomiast atakowali, popełniając dziewięć błędów. Do tego już po pierwszym secie boisko opuścił ich rozgrywający Eemi Tervaportti. – Kiedy zszedł z parkietu z powodu urazu stawu skokowego, nie wróciliśmy do meczu. Popełnialiśmy sporo błędów, nasze ataki nie były skuteczne, nie próbowaliśmy także wykorzystać kontrataków – przyznał Juan Manuel Barrial, trener Indykpolu AZS.
W Olsztynie coraz głośniej mówi się o zmianie trenera. Zespół pod wodzą Argentyńczyka spisuje się słabo, a miał walczyć o play off.
(mic)