Zawodzący Novothny
Węgierski napastnik czeka na ligowego gola już od 993 minut! Trener Dawid Szulczek mocno w niego wierzy, wiarę tracą jednak kibice Ruchu...
RUCH CHORZÓW
Obok zimowego transferu Somy Novothny'ego stał pewien znak zapytania. Węgier jednak szybko przekonał do siebie wszystkich w Chorzowie swoim pozytywnym nastawieniem, walecznością oraz utożsamianiem się z klubem. W przerwie międzysezonowej swoje urodziny świętował w bluzie Ruchu. Wiosną był podstawowym piłkarzem w ekipie Janusza Niedźwiedzia, strzelił cztery gole i zanotował dwie asysty. Został pierwszym obcokrajowcem z bramką dla „Niebieskich” w Wielkich Derbach Śląska.
Biega i nie strzela
Zatrzymanie go przy Cichej było letnim priorytetem działaczy, mocno liczyli też na to kibice. Nie było to jednak łatwe, bo 30-latka chciały także drużyny ekstraklasy oraz z Węgier. Novothny długo czekał, ale obiecał chorzowianom, że jeśli ich oferta będzie tylko nieco niższa od pozostałych, zostanie z nimi. W końcu Ruch ogłosił aż trzyletnią prolongatę jego umowy, a Węgier podkreślił, że w Chorzowie czuje się jak w domu i że o jego wyborze zadecydowała miłość, jaką okazano mu w klubie.
Na papierze Novothny z marszu stał się kandydatem do walki o koronę króla strzelców I ligi, tym bardziej że do siatki trafił już w 13 minucie inauguracji w Opolu. To był piątek 19 lipca i... ostatni ligowy gol Węgra. Kolejne spotkanie Ruchu ma rozegrać 21 października, w Rzeszowie ze Stalą, czyli ponad trzy miesiące po starciu z Odrą. Novothny biega po pierwszoligowych murawach 993 minuty (plus czas doliczony), czyli ponad 16,5 godziny i nie potrafi zdobyć bramki! Nie tego od niego oczekiwano.
Brak z niego pożytku
– Soma robi na boisku dużo dobrych rzeczy. Pomaga w grze defensywnej, utrzymaniu piłki, budowaniu gry. Natomiast bramki przyjdą z czasem. Siłą rzeczy ma sporo sytuacji, tak było w Stalowej Woli oraz w meczu z Kotwicą, kiedy niewiele zabrakło po rzucie wolnym, gdy był spalony. Wydaje mi się, że kiedy i Szczepan, i Soma zaczną strzelać, to wyniki pójdą do przodu. Za mojej kadencji obaj nie zdobyli jeszcze bramki, więc z każdym kolejnym meczem jesteśmy tego bliżej – powiedział ostatnio trener Ruchu Dawid Szulczek. Faktycznie, nie można odmówić Novothny'emu wspomnianej waleczności. Na boisku haruje, wraca do obrony, „jeździ na tyłku”, za co w Gdyni... zdążył już obejrzeć czerwoną kartkę. Tyle tylko, że to klasyczna „dziewiątka”, wysoka i silna, o ograniczonej motoryce, której zadaniem jest strzelanie goli. Aktualnie Węgier tego nie robi, a często w trakcie spotkań jest po prostu niewidoczny i nie ma z niego pożytku.
Marnuje okazje
Kiedy zespół prowadził jeszcze trener Niedźwiedź, Novothny był ustawiony w prawej półprzestrzeni, nie zawsze w świetle bramki, co utrudniało mu zadanie, biorąc pod uwagę jego charakterystykę. Poza tym dostawał stosunkowo mało podań, ale za Szulczka się to zmieniło. Ruch atakuje lepiej i groźniej, duży nacisk położony jest na grę flankami, gdzie prócz skrzydłowego atakuje (i dośrodkowuje) również boczny obrońca. Novothny – jak wspomniał szkoleniowiec – miewa okazje, ale je marnuje. Pomiędzy nimi z kolei daje trochę za mało, bo oczekuje się od niego więcej niż sporadycznie wygrana główka na środku boiska. Jasne, trafił ostatnio w Pucharze Polski, ale gol z trzecioligowcem nie przełożył się na progres w spotkaniu z Kotwicą. Może w Rzeszowie będzie mu łatwiej, bo z racji absencji kartkowej Daniela Szczepana Węgier będzie jedynym napastnikiem Ruchu w składzie i cała gra będzie dostosowana pod niego.
Piotr Tubacki
GOLE NOVOTHNY'EGO DLA RUCHU
16 marca Górnik Zabrze głową ekstraklasa
27 kwietnia Śląsk Wrocław głową ekstraklasa
25 maja Cracovia głową ekstraklasa
25 maja Cracovia prawą nogą ekstraklasa
19 lipca Odra Opole głową I liga
25 września Podhale Nowy Targ lewą nogą Puchar Polski