Zawód na Śląskim
Bezbramkowy remis ze Zniczem Pruszków pokazał „Niebieskim”, że w I lidze nie ma łatwych spotkań.
Ani Ruch, ani Znicz nie zmieniły wyjściowych jedenastek względem pierwszej kolejki, w której i jedni i drudzy wygrali z zachowaniem czystego konta. W Chorzowie oczekiwania przed niedzielnym spotkaniem były jasne – liczyło się tylko pewne zwycięstwo, więc gdy pierwsza połowa nie szła po myśli „Niebieskich”, na trybunach pojawiło się wyraźne zdenerwowanie...
Żegnani gwizdami
Na początku pozytywny sygnał ze strony gospodarzy dał uderzając w ekwilibrystyczny sposób Filip Starzyński. Wydawało się, że będzie to początek natarcia Ruchu, ale Znicz wcale nie miał zamiaru się poddawać. Rywalizacja była wyrównana, a pierwsze poważne zagrożenie stworzyli w 22 minucie goście, kiedy po centrze z prawej strony groźnie głową uderzył Paweł Moskwik, sprawdzając czujność Jakuba Szymańskiego. Chorzowianom zdarzało się dużo prostych strat. Wyprowadzający kontrę Mateusz Chmarek zderzył się z Miłoszem Kozakiem, mylili się Denis Ventura czy przed własnym polem karnym Łukasz Góra, jak w Opolu łapiąc żółtą kartkę. Z wolnego w mur uderzył najstarszy na murawie Radosław Majewski, który obiecujący strzał oddał też kilka minut później, od razu po nim zrobił to także Bartłomiej Ciepiela. Efektownie – z powietrza – spróbował też 19-letni Wiktor Nowak, umieszczając futbolówkę na górnej części siatki. Po stronie Ruchu w międzyczasie Piotra Misztala przetestował Szymon Szymański i... właściwie tyle. Kibice „Niebieskich” nie tego oczekiwali. Schodzących do szatni piłkarzy pożegnali gwizdami, wcześniej w bezpośrednich słowach nawołując do lepszej gry.
Pierwszoligowa młócka
Bardzo możliwe, że podobnych słów użył w szatni trener Janusz Niedźwiedź. To zdecydowanie nie był zespół, jaki chciałby oglądać szkoleniowiec, stąd już w przerwie zdecydował się na trzy zmiany – rezygnując z niepewnego Góry oraz mało wnoszących Chmarka i Łukasza Monety. Przyniosło to częściowy efekt, bo Ruch zamknął Znicz na jego połowie. Oblegał go i szukał swojej szansy, którą miał w 56 minucie główkujący Daniel Szczepan – Misztal nie dał się zaskoczyć. Chwilę później niepilnowany w szesnastce znalazł się rezerwowy Szymon Karasiński, lecz uderzył słabszą prawą nogą i nie trafił w bramkę.
Gospodarzom brakowało dokładności, a pruszkowianie zdawali się przetrwać najtrudniejszy moment. Kolejne niebezpieczeństwo było dopiero w 72 min, gdy z kontrą ruszył Soma Novothny. Węgier widząc, że w zderzeniu z rywalem wywrócił się Szczepan, sam sfinalizował akcję, lecz z ostrego kąta nie zaskoczył Misztala. Znicz też z czasem zaczął się „budzić”, czego znakiem był mocny strzał pochodzącego z Bielska-Białej Daniela Stanclika. Mecz zaczął przypominać typową pierwszoligową młóckę, z dużą liczbą strat i brakami w jakości. Im bliżej było końca, tym więcej było nerwów. Najlepszą okazję dla Ruchu miał główkujący w słupek Szczepan, który chwilę później... stracił piłkę w swoim polu karnym, prowokując ogromne zagrożenie.
„Niebiescy” grali do samego końca o wygraną, bo w doliczonym czasie przy rzucie rożnym do ataku powędrował nawet... bramkarz Szymański, zachęcony przez ławkę i trenera. Bramek w „Kotle czarownic” kibice jednak nie uświadczyli, co znacznie bardziej rozczarowało chorzowian. Teraz już wiedzą, że w I lidze nie ma łatwych spotkań i nie można lekceważyć nikogo. Już w piątek podejmą na Śląskim beniaminka z Siedlec.
Piotr Tubacki
Misie poleciały
Setki pluszaków przed pierwszym gwizdkiem sędziego pofrunęły z trybun Stadionu Śląskiego na bieżnię okalającą boisko. Co prawda z racji ogromu obiektu... niektóre musiały zostać kilka razy dorzucone, ale finalnie znalazły się tam, gdzie miały. Była to akcja „Dorzuć misie” współorganizowana ze sponsorem Ruchu STS-em, który zobowiązał się przekazać pieniądze na centrum szkolenia „Niebieskich” – gwarantowane 10 tys. zł i złotówkę za każdą maskotkę.
Chorzowianie za Babiarzem
W weekend głośno było o zawieszeniu słynnego dziennikarza TVP Przemysława Babiarza za komentarz dotyczący piosenki Johna Lennona „Imagine” w trakcie ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu. Decyzja wzbudziła mnóstwo kontrowersji i mało kto się z nią zgadzał. Nie zgadzali się też kibice Ruchu, którzy w drugiej połowie meczu ze Zniczem wywiesili transparent o treści: „Przemek Babiarz – nie przepraszaj”.
13 194 WIDZÓW
oglądało z trybun wczorajszy mecz Ruchu ze Zniczem. Mniej osób na Stadionie Śląskim było w trakcie ekstraklasowych spotkań z Radomiakiem, Koroną oraz Zagłębiem Lubin. Głos trenerów
Grzegorz SZOKA: - Niech za komentarz posłuży sytuacja w naszej szatni. Przyjeżdżam na Stadion Śląski do spadkowicza z ekstraklasy i mój zespół jest niezadowolony. Czuje, że mógł ten mecz wygrać i czuje niedosyt. To świadczy o tym, że zagraliśmy dobre spotkanie, w pierwszej połowie bardzo dobre. Mieliśmy 4-5 sytuacji, z czego kilka szczególnie korzystnych. Zabrakło nam wtedy bramki, żebyśmy mogli być w stu procentach zadowoleni.
Janusz NIEDŹWIEDŹ: - Chcieliśmy dać więcej, pokazać więcej. Szczególnie w pierwszej połowie tego nie zrobiliśmy. Byliśmy zbyt bojaźliwi i wolni, źle zajmowaliśmy pozycje. Generowaliśmy sporo strat. Byliśmy za mało odważni w trzeciej strefie. Biorę to też na karb tego, że to nowa drużyna, która musi się zgrać. Dla mnie to naturalny proces, który musi wystąpić w każdym zespole. Wielu zawodników musi poznać nową filozofię. Druga połowa była dużo lepsza, kreowaliśmy duże zagrożenie – bodajże 4 bardzo dobre sytuacje bramkowe. Punkt u siebie jest bardzo niezadowalający.