Sport

Zawiesił buty na kołku

Po pięciu miesiącach Górnik Łęczna znalazł nowego dyrektora sportowego. Został nim bardzo tam lubiany były piłkarz.

Raptem dwa lata temu Leandro grał w Górniku w ekstraklasie. Fot. Tomasz Kudala/PressFocus

GÓRNIK ŁĘCZNA

Pod koniec maja Górnik Łęczna stracił dyrektora sportowego. Veljko Nikitović zdecydował się na przenosiny do Gdyni. W Arce pełni tę samą funkcję, co na Lubelszczyźnie. Od tego momentu fotel dyrektora w Łęcznej stał pusty. Jego obowiązki w sporej części przejął trener Pavol Stano. Okres bezkrólewia przedłużał się, aż w końcu władze Górnika zdecydowały się na podpisanie umowy ze swoim byłym piłkarzem, lubianym w Łęcznej Leandro, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w ekstraklasie w barwach Stali Mielec. Jego historia jest dość podobna do Nikitovicia, ponieważ on także bezpośrednio po zakończeniu piłkarskiej przygody rozpoczął pracę w Górniku w innej roli. Najpierw został asystentem trenera, później prezesem, a od 2018 roku był dyrektorem sportowym. Leandro obrał inną ścieżkę.

Został w Polsce na stałe

Brazylijczyk pojawił się w Polsce w 2014 roku, gdy został zatrudniony przez Koronę Kielce. Wcześniej grał w Ukrainie, reprezentując Zakarpattię Użhorod, Tawriję Symferopol, Wołyń Łuck oraz Howerłę Użhorod. U naszych wschodnich sąsiadów pojawił się w 2009 roku, przechodząc z brazylijskiej Mesquity. Ledwie rok wcześniej był zawodnikiem bułgarskiego Czernomorca Burgas. Jednak w Polsce spodobało mu się na tyle, że został na stałe. To tutaj znalazł żonę, nauczył się języka i dostał polskie obywatelstwo w 2018 roku. Po rocznym pobycie w Koronie trafił do Łęcznej, do której ciągnęło go przez kolejne lata. Po dwóch sezonach w Górniku trafił na dwa lata do Stali Mielec, żeby znów wrócić na Lubelszczyznę. Przy drugim podejściu zaliczył w Górniku dwa awanse. Najpierw z II ligi na zaplecze ekstraklasy, a później do elity. Po sezonie 2021/22 na najwyższym szczeblu rozgrywkowym łęcznianie spadli, a Leandro w ekstraklasie pozostał, znów podpisując kontrakt ze Stalą. Nie grał jednak wiele, bo przez dwa lata uzbierał tylko 20 meczów. W poprzednim sezonie, gdy już tylko z ławki wchodził na boisko, wyróżniał się przede wszystkim wiekiem. Był najstarszym piłkarzem ekstraklasy – ukończył 40 lat.

Wrócił do Łęcznej w innej roli

Z Mielca odszedł w oparach skandalu. Za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że nikt z klubu nie kontaktował się z nim w sprawie podpisania nowego kontraktu (stary wygasł 31 maja), ale także nikt z nim oficjalnie się nie pożegnał. Tym samym 13 czerwca poinformował, że odchodzi z klubu. Na jego słowa odpowiedział prezes Jacek Klimek, który zarzucił mu, że obrażony sam opuścił budynek klubowy. Sytuacja nie doczekała się rozwinięcia, a defensor oficjalnie nie poinformował o zakończeniu kariery. Zrobił to dopiero, gdy skontaktował się z nim Górnik. 

Obrońca po raz trzeci wrócił do Łęcznej, tym razem w innej roli. – W ostatnim sezonie w Stali Mielec odniosłem poważną kontuzję (uraz mięśnia półścięgnistego uda – przyp. red.). Gdy wróciłem do zdrowia, zrozumiałem, że jest to moment na powieszenie butów na kołku. Nie czułem się dobrze fizycznie i nie chciałem nikogo oszukiwać. Nie chciałem podpisywać kontraktu w kolejnym klubie. Mam swój wiek i to czas na rozpoczęcie nowej przygody – powiedział Leandro. Doświadczenie 40-latka na stanowisku, na którym został zatrudniony, jest znikome. Dlatego trudno oczekiwać, że nagle stanie się genialnym dyrektorem sportowym. Mimo wszystko nie należy go skreślać. Co więcej, należy docenić ruch klubu z Łęcznej, który nie zapomina o piłkarzach identyfikujących się z Górnikiem. Taką postacią bez wątpienia jest Leandro.

Kacper Janoszka