„Zatopiona” Arka

Jesus Diaz (na pierwszym planie) zapewnił Stali komplet punktów. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

„Zatopiona” Arka

Stal Rzeszów udowodniła, że jej ekstraklasowe aspiracje nie są tylko czczymi przechwałkami.

Okazuje się, że na zapleczu ekstraklasy co najmniej kilka klubów ma wielkomocarstwowe zapędy i to bynajmniej nie tylko te najbardziej utytułowane i rozpoznawalne. W gronie tych drużyn, które zamierzają pukać do bram elity znajduje się również rzeszowska Stal. Przed pierwszym meczem nowego sezonu jej trener Marek Zub nie pozostawił co do planów żadnych wątpliwości. - Budujemy zespół na ekstraklasę, ale mamy trochę inny materiał niż większość klubów, jeszcze nie do końca sprawdzony - stwierdził 60-letni szkoleniowiec. - Pasuje do tego sposobu słowo „innowacyjny”, z którym kojarzony jest Rzeszów. Chciałbym, aby kibice mniej pytali o transfery. Trzymając się terminologii budowlanej, można wykosztować się na drogi materiał, ale to nie znaczy, że powstanie coś wysokiej klasy. Nasza budowa odbywa się dzięki nowym materiałom, ale niekoniecznie drogim. To stwarza ryzyko, że pion może uciekać, ale wtedy trzeba reagować i szybko naprawiać sytuację.

Poniedziałkowemu rywalowi rzeszowian, Arce Gdynia, przyświeca taki sam cel. Nie ma bowiem sensu zaprzeczać, że zespół z Trójmiasta był największym przegranym w I lidze w poprzednim sezonie. Gdynianie wypuścili z rąk pewny - wydawało się - awans do ekstraklasy i teraz muszą dźwigać to brzemię. Dlatego od pierwszego gwizdka Sebastiana Jarzębaka arkowcy ostro ruszyli do szturmu, lecz ich akcjom brakowało należytego wykończenia. Dość powiedzieć, że pierwszą groźną akcję „pachnącą” golem przeprowadzili dopiero w 29 min, gdy po długim wyrzucie z autu celną główką popisał się Kamil Kościelny, ale znakomitą paradą wykazał się bramkarz gości Paweł Lenarcik i zażegnał niebezpieczeństwo. Dla odmiany w 38 min oklaski przy otwartej kurtynie zebrał golkiper gospodarzy Krzysztof Bąkowski, który nie dał się zaskoczyć najgroźniejszemu snajperowi przyjezdnych, Karolowi Czubakowi.

Niewiele brakowało, by w 50 min piłkarze Stali dopięli swego. Po dośrodkowaniu ze skrzydła Kościelny zgrał futbolówkę głową, ale Patryk Warczak w dogodnej sytuacji chybił. W 75 min to gospodarze dla odmiany wrócili z dalekiej podróży. Po zamieszaniu w ich polu karnym Hiszpan Marc Navarro miał przed sobą tylko bramkarza rywali, ale piłkę po jego strzale tuż sprzed linii bramkowej wybił jeden z obrońców Stali. W 84 min stadion w Rzeszowie eksplodował z radości. Tomasz Bała sprytnie przepuścił futbolówkę, dopadł do niej Jesus Diaz i rozpoczął swoją solówkę. Kolumbijczyk rozpędził się z piłką, po czym ściął do środka i precyzyjnym uderzeniem po ziemi zmusił do kapitulacji Lenarcika, dając prowadzenie, którego Stal nie oddała do ostatniego gwizdka arbitra z Piekar Śląskich.

Bogdan Nather

Ocena meczu H H
1:0

(0:0)

Stal Rzeszów

Arka Gdynia
[1:0] - Diaz, 84 min

[STAL:] Bąkowski - Warczak, Synoś, Kościelny, Szimczak - Łyczko (90. Pena), Łysiak, Kądziołka (84. Piotrowski), Thill, Prokić (70. Bała) -Diaz (90. Wachowiak). [Trener] Marek ZUB.
[ARKA]: Lenarcik - Navarro, Stolc, Marcjanik, Gojny - Gaprindaszwili (75. Skóra), Staniszewski (88. Zieliński), Borecki (66. Adamczyk), Oliveira (75. Ratajczyk) - Sobczak (66. Vitalucci), Czubak. [Trener] Wojciech ŁOBODZIŃSKI.
[Sędziował]
Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie). [Widzów] 3897. [Żółte kartki:] Borecki, Marcjanik.
Piłkarz meczu - [Krzysztof BĄKOWSKI].