Sport

Zasługuję na gola

Rozmowa z Borją Galanem, piłkarzem GKS-u Katowice

Podczas meczu z Puszczą Borja Galan (przy piłce) powinien zdobyć co najmniej jednego gola. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Chyba żaden z piłkarzy GieKSy nie był w stanie przewidzieć, że starcie z Puszczą zakończy się sześciobramkowym zwycięstwem.

- To był bardzo dobry mecz, nie tylko z powodu wysokiego wyniku. Dobrze wyglądała praca całego zespołu. Strzeliliśmy mnóstwo goli i dlatego w świetnych humorach zaczynamy przerwę na reprezentację.

Na murawę wszedł pan po zmianie stron, zastępując kontuzjowanego Sebastiana Bergiera. Czy z perspektywy ławki rezerwowych widział pan, że ten mecz może zakończyć się takim wynikiem?

- Nigdy nie można przewidzieć, że spotkanie zakończy się takim zwycięstwem. Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie. Do przerwy prowadziliśmy 2:0 i to był już niezły wynik. W drugiej połowie natomiast strzeliliśmy cztery kolejne bramki. Jesteśmy więc bardzo szczęśliwi i zrobimy wszystko, żeby nadal tak grać.

Jestem o niego całkowicie spokojny. Gol nadejdzie. Wszystko będzie okej. Ważne jest to, że zawodnik, który nominalnie nie gra na pozycji napastnika, wszedł na boisko i angażował się w robotę. Bramki zabrakło, ale jest to zawodnik o nietuzinkowych umiejętnościach. Nawet jeśli mamy na jego gola poczekać, chapeau bas za jego pracę, zaangażowanie i postawę, bo jest wspaniałym człowiekiem. Musi dalej pracować i być cierpliwym.

Rafał Górak o Galanie po meczu z Puszczą


Nadal czeka pan na swojego pierwszego gola w GKS-ie Katowice. W piątek widać było, że przy tak dysponowanej defensywie Puszczy chciał pan po raz pierwszy wpisać się na listę strzelców.

- Zabrakło mi szczęścia. Miałem kilka bardzo dobrych okazji. Raz trafiłem w słupek, przy drugim strzale bramkarz niesamowicie obronił. Ogólnie zagrałem jednak dobre spotkanie. Gole jeszcze przyjdą. Z dnia na dzień czuję się coraz lepiej w zespole. Po przyjściu do Katowic musiałem zaznajomić się z nową drużyną, nową strukturą gry. Mimo tego czuję się bardzo dobrze.

Sędzia w starciu z niepołomiczanami dwukrotnie dyktował rzuty karne. Miał pan ochotę, by wykonać chociaż jednego z nich?

- Kapitan (Arkadiusz Jędrych, wykonał pierwszą „jedenastkę” – red.) jest pierwszym wykonawcą rzutów karnych. Bartosz Nowak (strzelał przy drugim rzucie karnym – red.) jest drugim. Mógłbym być trzecim strzelcem. Być może, gdyby sędzia podyktował jeszcze jedną „jedenastkę”, wykonałbym ją.

Pamiętam mecz z Jagiellonią, gdy po pańskim strzale piłka odbiła się od Mateusza Kowalczyka i wpadła do bramki. Gol zaliczono 20-latkowi. Myśli pan jeszcze o tym momencie, wspominając, że to mogła być pana pierwsza bramka dla GKS-u?

- Mam w sobie ogromną chęć strzelenia gola. Sądzę, że nie ma drugiego piłkarza, który pragnąłby tego tak, jak ja. Sporo pracuję i zasługuję na to, żeby zdobyć bramkę. Piłka nożna czasem taka bywa, ale najważniejsza jest praca zespołu. Gramy bardzo dobrze. Jesteśmy drużyną, która dopiero awansowała z 1. ligi. Wykonujemy więc świetną robotę.

W piątek po wejściu na murawę grał pan w roli snajpera. W poprzednich meczach zazwyczaj był pan skrzydłowym. Na której pozycji czuje się pan najlepiej?

- Przede wszystkim czuję się dobrze, gdy gram, niezależnie od tego, na jakiej pozycji. Mogę być napastnikiem, mogę grać jako ofensywny pomocnik, zagram także na skrzydle lub w roli wahadłowego. Mogę grać na wielu pozycjach i potrafię to robić. Dobrze się czuję tam, gdzie widzi dla mnie miejsce trener.

Na razie przegrywa pan rywalizację w zespole, ale walczy pan o miejsce w składzie z poważnymi piłkarzami…

- Wszyscy jesteśmy dobrymi zawodnikami. Teraz w pierwszej jedenastce grają Bartosz Nowak i Adrian Błąd. W pierwszych meczach sezonu to ja znalazłem się wyjściowym składzie. Rywalizacja jest dobra. Mamy wielu świetnych, utalentowanych graczy  i to sprawia, że zespół staje się lepszy.

Rozmawiał Kacper Janoszka