Zaskakujący scenariusz
Francuzi na finiszu turnieju rozegrali dwa najlepsze spotkania w tym stuleciu.
Wszyscy układaliśmy różne scenariusze spotkania finałowego. Chyba jednak nikt nie przypuszczał, że będzie miał aż tak jednostronny przebieg. „Trójkolorowi”, obrońcy tytułu mistrzowskiego, pokazali się z jak najlepszej strony. Byli klasą samą w sobie i w zaledwie 74 minuty sięgnęli po kolejne złoto. Oczywiście wynik 3:0 nie do końca odzwierciedla to, co się działo na boisku. Niemniej przewaga, zwłaszcza w końcowych fragmentach setów była po stronie Francuzów.
Trudny moment
Doskonale wiedzieliśmy jakie problemy zdrowotne mieli biało-czerwoni na finiszu turnieju. Mateusz Bieniek, jeden z trzech naszych środkowych, z powodu kontuzji stopy został wykluczony z dwóch ostatnich meczów. Marcin Janusz w meczu z USA miał problem z plecami, zaś Paweł Zatorski z barkiem. Obaj przed finałem zostali „poskładani” i ostatecznie pojawili się na boisku. Oni i ich koledzy zrobili wszystko, by się przeciwstawić znakomicie usposobionym Francuzom, ale nie byli w stanie ich zatrzymać. Gospodarze turnieju w każdym elemencie górowali nad naszym zespołem. Trener Nikola Grbić dokonywał różnych roszad w trakcie gry, ale i one nie przynosiły żadnych efektów.
- Srebra się nie zdobywa, lecz przegrywa złoto - mówił przed decydującym starciem serbski szkoleniowiec. Po finale jego wypowiedzi miały już inny ton. - Jestem dumny z tego, czego dokonali siatkarze. Nie będziemy się zatrzymywali, będziemy dążyli do kolejnych zwycięstw – zadeklarował, bo przecież nową umowę podpisał jeszcze przed turniejem. I trzeba przyznać, że to był właściwy ruch władz siatkarskiej centrali. Serb wiedzą, postępowaniem udowodnił, że jest właściwym człowiekiem na właściwym stanowisku.
Skuteczny finisz
Gospodarze turnieju marzyli o powtórzeniu sukcesu z Tokio przed własną publicznością. Uchodzili za faworytów, ale wcale nie 100-procentowych. Przecież przed decydującymi starciami mieli poważne problemy. W eliminacjach przegrali ze Słoweńcami, choć wygrywali już 2:0. W ćwierćfinale niewiele brakowało, by ulegli Niemcom, bo przegrywali 0:2, ale ostatecznie wygrali po tie-breaku. Niemniej w decydujących meczach nie pozostawili cienia wątpliwości, że obecnie są najlepsi na świecie. Z Włochami oraz biało-czerwonymi nie stracili nawet seta. Na finiszu turnieju okazali się najskuteczniejsi.
Siła rażenia
Antoine Brizard nie tylko umiejętnie potrafi rozgrywać, ale również serwować oraz zaskakująco uderzać z drugiej piłki. Umiejętnie kierował kolegami, ale trzeba przyznać, że miał nieco ułatwione zadanie, bo przecież jego koledzy również trzymali wysoki poziom. Zwłaszcza trzej skrzydłowi wznieśli się na szczyty swoich umiejętności. Earwin N'Gapeth pracował na całej szerokości i długości boiska. Imponował nie tylko w ataku, ale przede wszystkim w defensywie. Jego efektowne obrony wzniecały "żar" w kompanach z zespołu. Trevor Clevenot raz po raz „oszukiwał” naszych blokujących i zdobywał punkty. Dzielnie mu sekundował Jean Patry, który atakował z odpowiednią mocą. Może środkowi byli mniej widowiskowi, ale dołożyli swoje „trzy grosze” do efektownego zwycięstwa. Barthelemy Chinenyeze i Nicolas Le Goff solidnie pracowali w bloku (9-4 w meczu), zaś Quentin Jouffroy w polu serwisowym, zdobywając cztery punkty. Francuzi zagrywką stłamsili naszych siatkarzy i to było kluczem do ich efektownej wygranej.
Żelazna konsekwencja
„Trójkolorowi” w 1. secie od stanu 9:8 cierpliwie budowali przewagę. Przy stanie 19:13 nie mieliśmy już żadnych złudzeń, że tę odsłonę będziemy musieli zapisać po stronie strat. Duet Clevenot – Patry był nie do powstrzymania i właśnie on zdobył dwa ostatnie punkty.
Przebieg pierwszej odsłony był wyraźnym sygnałem, że w kolejnych też nie będzie łatwo. I tak też było. Owszem, biało-czerwoni w drugiej partii prowadzili 12:10, ale w jednym ustawieniu stracili cztery punkty po ataku Patry'ego, dwóch blokach Brizarda na Tomaszu Fornalu oraz asie serwisowym Le Goffa. A potem zatliła się iskierka nadziei przy remisie 19:19. Jednak końcowe fragmenty były popisem Clevenota, który na pięć ostatnich punktów zdobył cztery.
Biało-czerwoni znaleźli się pod ścianą. Trzeci set, tak jak poprzedni, rozstrzygnął się w końcówce. Gdy biało-czerwoni prowadzili 18:17 trener Francuzów Andrea Giani po raz kolejny sięgnął po dżokera. Jouffroy nie zawiódł. Po jego zagrywkach "Trójkolorowi" wygrywali 23:18. W ostatnim zrywie serwisy Leona dały naszym siatkarzom trzy kolejne punkt. Po chwili nasz przyjmujący zepsuł zagrywkę i gospodarze rozpoczęli szalony taniec radości. A nasi siatkarze, marząc od pięciu olimpiad o medalu, usiedli na parkiecie i rozpamiętywali to, co się wydarzyło w meczu. Porażka boli, ale po latach będziemy wspominali ten występ w superlatywach, bo przecież biało-czerwoni po 48 latach przerwy znów mają olimpijski krążek.
(sow)
Francja – Polska 3:0 (25:19, 25:20, 25:23)
FRANCJA: Brizard (4), N'Gapeth (8), Chinenyeze (8), Patry (17), Clevenot (11), Le Goff (4), Grebennikov (libero) oraz Jouffroy (4), Louati, Toniutti, Tillie. Trener Andrea GIANI.
POLSKA: Janusz, Leon (9), Kochanowski (9), Kurek (10), Fornal (4), Huber (7), Zatorski (libero) oraz Semeniuk, Łomacz, Kaczmarek, Śliwka (2), Bołądź (5). Trener Nikola GRBIĆ.
Sędziowali: Stefano Cesare (Włochy) i Alhammadi Alrousi (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Widzów 9233.
Przebieg meczu
I: 10:8, 15:11, 20:15, 25:19.
II: 8:10, 15:13, 20:19, 25:20.
III: 10:9, 14:15, 20:18, 25:23.
Bohater – Jean PATRY.
Gwiazdy IO
Najlepsi przyjmujący: Earvin N'GAPETH, Trevor CLEVENOT (obaj Francja)
Środkowi: Taylor AVERILL (USA), Jakub KOCHANOWSKI
Atakujący: Jean PATRY
Rozgrywający: Antoine BRIZARD
libero: Jenia GREBENNIKOV
MVP: Earvin N’GAPETH (wszyscy Francja)
Końcowa klasyfikacja
1. Francja
2. POLSKA
3. USA
4. Włochy
5. Słowenia
6. Niemcy
7. Japonia
8. Brazylia
9. Serbia
10. Kanada
11. Argentyna
12. Egipt.