Sport

Zarządzanie rezerwami

Nie da się zadowolić każdego. Jedni grają w pierwszym składzie, a inni siedzą na ławce.

Sebastian Bergier (z lewej) nie zawiódł szkoleniowca po wyleczeniu choroby. Fot. PressFocus

GKS KATOWICE

W poprzednim sezonie trener Rafał Górak miał mocno ograniczone możliwości na ławce rezerwowych. Kadra była wąska, więc zazwyczaj można było przewidzieć, którzy piłkarze pojawią się w drugiej połowie na boisku. Teraz sytuacja kadrowa GieKSy jest znacznie lepsza. Szkoleniowiec ma do dyspozycji wielu jakościowych rezerwowych. Mimo wszystko w starciu z Widzewem szkoleniowiec GieKSy długo czekał z roszadami w drużynie. Po pierwszej połowie jego zespół wygrywał 2:1 i grał dobrze. W 73 minucie na murawie pojawił się Borja Galan, a kolejne zmiany następowały w 81 i 90 (weszli Alan Czerwiński, Mateusz Marzec, Jakub Arak). Natomiast w drugiej minucie doliczonego czasu Widzew doprowadził do wyrównania...

Wcześniej, później czy wcale?

Po takim meczu problem zmian można rozpatrywać dwukierunkowo. Z jednej strony można stwierdzić, że zawodnicy weszli za późno i nie zdążyli znaleźć odpowiedniego rytmu. Z drugiej można jednak zauważyć, że korekty w składzie były... niepotrzebne, bo przecież drużyna radziła sobie dobrze. Oczywiście nie wiadomo, czy GKS wygrałby mecz, gdyby wcale nie dokonano zmian, czy gdyby były one przeprowadzone znacznie wcześniej.

Za szybszym dokonaniem zmian przemawiało zmęczenie zawodników, którzy musieli włożyć sporo wysiłku w grę przy ulewnym deszczu. – Zmęczenie zawsze będzie widoczne, niezależnie od warunków. Są momenty w meczu, gdy zawodnicy odczuwają trudy spotkania bardziej, a czasem to przechodzi. Przy decyzjach o zmianach zawsze trzeba się wczuć w to, jak wygląda spotkanie. W piątek nie widziałem zawodników, którzy by odstawali, z których byłbym niezadowolony i dlatego należało ich zmienić – zaznaczył trener Rafał Górak. – Mogę się zastanawiać nad tym, czy dobrze zrobiłem, że w ogóle dokonałem zmian. Piłkarze, którzy schodzili z boiska, realizowali to, co chciałem. Kierowałem się jednak dobrem zespołu i sądziłem, że będzie to dobry moment na wpuszczenie rezerwowych. Roszady różnie są odbierane, a oceniane przez pryzmat tego, co dzieje się po zmianach. W piątek straciliśmy po nich bramkę i możemy się zastanawiać, czy były potrzebne. Do tego nie należy jednak dorabiać szczególnej teorii – dodał szkoleniowiec.

Powrót do rywalizacji

W ostatnim spotkaniu z ławki rezerwowych wstał Sebastian Bergier. W poprzednich rozgrywkach był najlepszym strzelcem zespołu, ale w ekstraklasie przegrał rywalizację o miejsce w pierwszym składzie z Adamem Zrelakiem, a od czwartej do szóstej kolejki włącznie zmagał się z infekcją, która wykluczyła go z gry. Teraz skorzystał na tym, że Słowak podczas przerwy reprezentacyjnej doznał drobnego urazu i zagrał w spotkaniu z łodzianami od pierwszej minuty. – Był to dla niego poważny sprawdzian przeciwko niebanalnemu rywalowi. Miał dużo dobrych momentów. W sierpniu oberwał przez choróbsko, które wiązało się z dziesięciodniowym antybiotykiem. Bałem się więc o jego formę fizyczną, ale spisał się bardzo dobrze – zaznaczył trener Górak. Choć Bergier gola nie strzelił, takie słowa katowickiego szkoleniowca mogą oznaczać, że 24-latek wraca do rywalizacji o wyjściową jedenastkę. Wychowanek Śląska Wrocław, który w ekstraklasie debiutował w 2017 roku, czeka na pierwszego gola na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Czy zdarzy się to w najbliższą sobotę, w derbowym meczu z Górnikiem Zabrze?

Kacper Janoszka