Jędrzej Grobelny (w czarnym stroju) przeplatał dobre interwencje gorszymi i nie zachował czystego konta. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Zapuszczają korzenie

Tylko niefortunny zbieg okoliczności mógłby zabrać Puszczy utrzymanie w ekstraklasie.


Beniaminek jest coraz bliżej pozostania w elicie, co przed sezonem postronne osoby uznawały za życzeniowy scenariusz. Jeżeli podopieczni trenera Tułacza pozostaną w elicie, to głównie dzięki grze na stadionie w Krakowie, gdzie zdobyli aż 26 z 36 punktów. W niedzielę bez zdobyczy spod Wawelu wyjechała Warta Poznań, a Puszcza ma już 4 „oczka” przewagi nad strefą spadkową.


Minął mur

W 8 min. gospodarze mieli rzut rożny, po którym pod bramką Grobelnego zrobiło się ogromne zamieszanie, czyli to, co piłkarze Puszczy lubią najbardziej. Goście ofiarnie bronili, jednak piłka w końcu znalazła drogę do bramki po strzale Sołowieja. Obrońca, który długo był najlepszym strzelcem drużyny, po kilku minutach stracił gola. Po bardzo długiej analizie Wartę uratował VAR, który odwinął sytuację i dał znać Danielowi Stefańskiemu, że w tej akcji był spalony. Zdecydowało... pół pięty wysuniętej przed nogę rywala. Trener Warty przywiózł do Krakowa tylko 8 rezerwowych, a do tego już po pół godzinie z powodu kontuzji mięśniowej występ zakończył Zrelak, który zgłosił problem już po rozgrzewce, ale spróbował zagrać. Do przerwy gospodarze byli lepsi, a po zmianie stron Serafin wywalczył rzut wolny z 16 m, który okazał się kluczowy dla losów meczu. Hajda zamarkował strzał, a Walski kopnął mocno po ziemi i to wystarczyło. Beniaminek nie zamierzał się cofnąć i bronić skromnej zaliczki. Zapolnik udowodnił w Łodzi, że potrafi zdobywać bramki z przewrotki i wczoraj niewiele zabrakło mu do kolejnej. Warta rzuciła się do odrabiania strat. Dobrą okazję na wyrównanie miał Luis, ale strzelił wprost w Zycha, który w końcówce miał znacznie więcej pracy i „trzymał” cenne 1:0. W 90 min odetchnął z ulgą, gdy Eppel trafił głową w poprzeczkę.

Michał Knura



GŁOS TRENERÓW

Dawid SZULCZEK: - Trochę nam brakowało wzrostu, szkoda, że nie wszyscy zawodnicy mogli zagrać. Przed golem widzieliśmy faul na Bartkowskim, ale nie mamy pretensji do sędziego, bo trudno dostrzec takie rzeczy. Mogliśmy też trochę więcej zrobić, bo piłka leciała w środek.

Tomasz TUŁACZ: - Szalenie istotny mecz wygrany. Chcemy jak najszybciej postawić kolejny krok i cieszyć się z niemożliwego. Myślę, że zasłużyliśmy na tę jedną bramkę determinacją, bo Warcie trudno strzelić. Trochę zabrakło skuteczności, bo stwarzaliśmy duże zagrożenie po stałych fragmentach.