Zapracowali i zasłużyli
Legia na inaugurację Ligi Konferencji pokonała teoretycznie najtrudniejszego rywala. Betis nie miał... klarownej okazji na gola!
Zgodnie z zapowiedziami Betis wystawił przy Łazienkowskiej mocno rezerwowy skład. Bramkarz Adrian czy obrońca Nobel Mendy zaliczyli pierwsze minuty w tym sezonie, a kilku graczy w poprzednich spotkaniach co najwyżej ocierało się o wyjściową jedenastkę. Legia zaś wyszła na galowo, w nowym systemie 1-4-3-3, z ofensywnymi bokami obrony, choć o wyniku zadecydowała nie kontra czy atak pozycyjny, a stały fragment.
Czerwień dla... fizjoterapeuty
W 23 minucie „Wojskowi” krótko wykonali rzut rożny. Ruben Vinagre wymienił piłkę z Bartoszem Kapustką, a następnie wykonał swoje zagranie popisowe – czyli precyzyjne dośrodkowanie. Atakujący legioniści byli w równej linii z defensorami Betisu i być może kilku z nich znalazło się na spalonym, ale nie Steve Kapuadi. Francuz głową skierował futbolówkę do siatki i wyprowadził warszawiaków na prowadzenie! Mierzący 196 cm wzrostu stoper strzelił swojego drugiego gola dla Legii, co wyraźnie zmotywowało jego oraz kolegów w defensywie. Do tej pory spotkanie było bowiem bardzo wyrównane. I jedni, i drudzy mieli problem z wchodzeniem z piłką w trzecią tercję, było trochę chaosu, lecz obrońcy po obu stronach pozostawali czujni (raz w głupi sposób piłkę stracił pod polską bramką Ryoya Morishita, ale Sergi Altimara uderzył za słabo). Z kolei po trafieniu Kapuadiego delikatnie wzrosła przewaga Betisu. W pierwszej połowie była ona jednak dość nijaka, a jedyną korzyścią była... czerwona kartka dla fizjoterapeuty „Wojskowych”. Maciej Treutz-Kuszyński nie chciał podać piłki Chimy'emu Avili, gdy ekipa z Sewilli miała rzut z autu, a sędzia z Włoch był w tej sytuacji bezwzględny.
Bezzębny Betis
Druga połowa stała pod znakiem oblężenia warszawskiej bramki. Legia przez długie momenty operowała głównie dookoła swojego pola karnego, choć po raz pierwszy została postraszona, gdy Betis skontrował... jej kontrę. Aitor Ruibal odebrał piłkę i mijając kilku rywali, przebiegł pół boiska, ale uderzył niecelnie. Była to jedna z najlepszych okazji gości po przerwie! Mieli wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, ale ich podania nie przynosiły żadnych efektów, bili głową w mur. Przez cały mecz Hiszpanie nie mieli klarownych sytuacji na zdobycie bramki, a sami mogli zostać skarceni przez gospodarzy.
W 65 minucie „setkę” zmarnował Morishita, gdy po płynnym kontrataku znakomicie dograł mu ze skrzydła Jean-Pierre Nsame. Zamykający podanie na „długim słupku” Japończyk nie trafił czysto w futbolówkę. W 82 minucie ponownie pokazał się Nsame, ponownie chciał dograć, choć tym razem zrobił to niecelnie, mimo że mógł próbować uderzenia. Kilkadziesiąt sekund później wydawało się, że na 2:0 strzeli Rafał Augustyniak, ale kapitalną paradą popisał się Adrian.
Legia bez większych kłopotów obroniła prowadzenie z bezzębnym Betisem i w pełni zasłużenie zapracowała sobie na trzy punkty w Lidze Konferencji! „Wojskowi” mieli swoją chwilę chwały, ale już w niedzielę trzeba będzie udać się do Białegostoku...
Piotr Tubacki
Legia Warszawa – Real Betis 1:0 (1:0)
1:0 – Kapuadi (23, głową)
LEGIA: Tobiasz – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre – Kapustka (74. Celhaka), Oyedele (83. Jędrzejczyk), Luquinhas (62. Augustyniak) – Chodyna (83. Gual), Pekhart (62. Nsame), Morishita. Trener Goncalo FEIO.
BETIS: Adrian – Ruibal, Natan, Mendy, Perraud – Altimira, Johnny (66. Roca) – Avila (58. Ezzalzoui), Fornals (74. Diao), Juanmi (58. Perez) – Roque (58. Bakambu). Trener Manuel PELLEGRINI.
Sędziował Luca Pairetto (Włochy). Widzów 25 385. Żółte kartki: Luquinhas, Oyedele, Wszołek, Kapuadi – Cardoso, Ruibal, Natan, Perraud.