Robert Mak (z prawej) mimo dobrego sezonu w lidze australijskiej nie został powołany do kadry. Fot. Luis Veniegra / SOPA Images/PressFocus.pl


Zapłacił za krytykę

Robert Mak, 81-krotny reprezentant Słowacji, będzie jednym z wielkich nieobecnych na niemieckim turnieju.


SŁOWACJA

W piątek poznamy nazwiska 26 zawodników naszych południowych sąsiadów, którzy w niedzielę na stadionie w Trnawie rozegrają ostatni sparing z Walijczykami, a potem wyjadą na mistrzostwa Europy.

22 godziny lotu, 7 minut gry

Słowacy pewnie awansowali na ME, ale atmosfera wokół kadry nie była ostatnio idealna. Wiele mówiło się o trzech piłkarzach, którzy nie znaleźli się w 32-osobowej kadrze „Sokołów” na obóz przygotowawczy w austriackim Bad Erlach. Dla 33-letniego skrzydłowego Roberta Maka od sierpnia 2022 reprezentowanie kraju wiązało się z bardzo długimi podróżami. Po występach m.in. w Niemczech, Turcji i na Węgrzech trafił na australijskie boiska, gdzie reprezentował Sydney FC, dla którego w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach strzelił 12 goli. W kadrze po raz ostatni zagrał 23 marca – zaledwie siedem minut po powołaniu na dwa sparingi z Austrią i Norwegią. W jego przypadku podróż na zgrupowanie zajmuje aż 22 godziny. – W takich okolicznościach trener w ogóle nie powinien do mnie dzwonić. Bardzo mnie to zezłościło, ale przede wszystkim było mi przykro, że zostałem tak potraktowany. Wbił mi nóż w plecy i odczuwam to jako ogromny cios, z którym nie mogę sobie poradzić – powiedział niedługo później czeskiemu dziennikowi „Sport”.

Nie porozmawiał

W marcu 2023 roku otworzył wynik w wygranym spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną, od którego Słowacy zaczęli pisać dobry rozdział pod wodzą trenera Francesca Calzony. Pierwszy selekcjoner spoza dawnej Czechosłowacji zaliczył niemrawy start – porażkę i pięć remisów. Na pierwsze powołanie od Włocha Mak czekał do trzeciego zgrupowania. Jesienią ubiegłego roku także miał problem z grą i wystąpił dopiero w ostatnim meczu eliminacji, gdy reprezentacja była już pewna awansu na Euro 2024. Boiskowy epizod z marca przelał u niego czarę goryczy. Zaczął publicznie krytykować selekcjonera i jego asystenta Marka Hamszika, czym zamknął sobie drzwi do występów w trzecim czempionacie Starego Kontynentu w karierze. – Mak popełnił błąd. Kiedy w piłce coś nie idzie tak jak powinno, rozmawia się o tym z trenerem. Byłem dla niego dostępny nawet przez trzy miesiące po tym, co się stało. Nie kontaktował się ze mną w ogóle, jedynie jego agent wysłał mi wiadomość. Stało się to, gdy miałem już nominacje na obóz – tłumaczył selekcjoner Słowaków. – Trener nigdy nie patrzy na dystans, jaki zawodnik musi pokonać. Moje decyzje z pewnością nie są na tym oparte. W przeciwnym razie graliby tylko zawodnicy z Bratysławy – dodał.

Kadrze się nie odmawia

Do Niemiec nie pojedzie też Aleksandar Czavricz, który urodził się w Serbii, ale otrzymał obywatelstwo Słowacji. Napastnik grający w japońskim klubie Kashima Antlers odrzucił powołania na marcowe mecze z Austrią i Norwegią, w których mógł zadebiutować i „sprzedać” swoje umiejętności. – Nie przyjmuję zawodnika, który odmówił reprezentacji. Ta grupa przychodzi z wielką chęcią reprezentowania swojego kraju. Ci, którzy nie grają, pracują na treningach jeszcze więcej od tych, którzy grają. Gdybym zamiast do nich zadzwonił do Czavricza, nie okazywałbym im szacunku – stwierdził Calzona. Nieco inaczej 55-latek podchodzi do środkowego obrońcy Martina Valjenta, który dobrze radzi sobie w RCD Mallorca z La Ligi. W tym przypadku Włoch podkreśla, że ma dobre relacje z zawodnikiem, który od września zrezygnował z przyjeżdżania na kadrę. Próbował go przekonać do zmiany decyzji, ale mu się nie udało.

Michał Knura