Sport

Zapał nie gaśnie

Kamil Glik nie myśli o zakończeniu kariery. W niedzielę będzie chciał powstrzymać Jakuba Świerczoka.

Kamil Glik (drugi od lewej) nie powiedział ostatniego słowa i stoczy jeszcze wiele piłkarskich pojedynków. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

CRACOVIA

Podopieczni Dawida Kroczka zagrają na wyjeździe ze Śląskiem, który wciąż pozostaje bez wygranej. Położenie obu zespołów w ciągu kilku miesięcy diametralnie się zmieniło. Walcząca o utrzymanie do przedostatniej kolejki ubiegłego sezonu Cracovia teraz jest w czołówce i wystarczy jej punkt, by już na tym etapie rozgrywek mieć ich tyle, ile przed rokiem pod koniec grudnia. To pokazuje, jaki progres w realizacji najważniejszego celu zrobili krakowianie.

Wrócił na dobre tory

23 września minął rok od powrotu do ekstraklasy Kamila Glika, który po 13 latach zagranicznych wojaży znowu zagrał w polskim klubie. 36-latek miał bardzo trudny debiut w „Pasach” (porażka 1:5 z Pogonią Szczecin – przyp. red.), nie prezentował się najlepiej, a do tego powrót do wysokiej formy utrudniały kontuzje. Teraz pech go omija i od początku do końca rozegrał osiem z dziesięciu spotkań. Sędziowie pokazali mu cztery żółte kartki, jednak we Wrocławiu nie musi pauzować, bo napomnienie otrzymane przeciwko Koronie Kielce zostało anulowane po odwołaniu klubu. Środkowy obrońca jest dziś podstawowym graczem czołowej drużyny ligi, ale nie udało mu się wrócić do reprezentacji, a marzył o tym, gdy latem ubiegłego roku podpisywał kontrakt pod Wawelem. Zagadnięty o przygotowania do zakończenia kariery przyznaje, że o tym nie myśli. Kiedyś zapowiadał, że na koniec będzie chciał zagrać w rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju. – Dziś nie zastanawiam się nad końcem kariery. Mogę cały czas grać, bo jeśli omijają mnie kontuzje i jestem dobrze przygotowany fizycznie, to udowodniam to w treningach i co tydzień w meczach. Cały czas czerpię z tego radość, mam dużo chęci do trenowania i grania. Gdy poczuję, że nie do końca bawi mnie wstawanie rano i jechanie na trening, to będę pierwszy, który podniesie rękę i powie, że ma dość. Na razie mam zapał do rozgrywania meczów – podkreśla 103-krotny reprezentant i były kapitan polskiej drużyny.

Dopóki żona nie wyłączy

Piłka to całe jego życie. Za przykład podaje Wojciecha Szczęsnego, który jest świetnym bramkarzem, ale maniakalnie nie ogląda innych lig. Glik z kolei śledzi wszystko, co się da. Uśmiecha się, że robi to do momentu, gdy żona wyłączy mu telewizor. W poprzednim sezonie razem z Cracovią przeżywał trudne chwile, bo trzeba było się bronić przed spadkiem. Teraz sytuacja jest lepsza, być może krakowianie będą w stanie powalczyć o miejsce w szerokiej czołówce. – Przyszło kilku ciekawych zawodników, staramy się grać bardzo ofensywnie. Czasem jednak brakuje nam koncentracji i dozy szczęścia, by nie stracić gola – podkreśla. – Na razie najważniejszy jest kolejny mecz, dopiero w okolicach marca będziemy sobie mogli powiedzieć, o co konkretnie chcemy walczyć. Teraz celem jest zwycięstwo w każdym meczu. Pokazaliśmy, że potrafimy zdominować tak klasowe zespoły jak choćby Pogoń Szczecin, więc z każdym w tej lidze możemy powalczyć – podkreśla były zawodnik klubów z Hiszpanii, Włoch i Francji.

Być może gola uda się nie stracić w niedzielę we Wrocławiu. Ciekawe mogą być pojedynki Glika z Jakubem Świerczokiem, który od 17 września znów gra w ekstraklasie. Ostatnio po raz pierwszy trafił do siatki i będzie chciał pójść za ciosem. – W piłce wszystkie pojedynki jeden na jednego przesądzają o tym, czy drużyna wygra, czy nie. Z Kubą poznaliśmy się przy okazji zgrupowań reprezentacji. Jest bardzo silnym, dobrze poruszającym się zawodnikiem, do tego ma niezłe uderzenie. Wrócił po problemach osobistych, trochę nie grał, więc potrzebuje czasu na dojście do optymalnej dyspozycji – mówi piłkarz Cracovii.

Michał Knura

21 MECZÓW

w ekstraklasie rozegrał Kamil Glik po powrocie do Polski w sierpniu 2023 roku.