Sport

Zamazany prostokąt

Bez celnych strzałów nie ma szans na gole. Brak klarownych sytuacji i mała liczba precyzyjnych uderzeń to bolączka ofensywy Piasta.

Fabian Piasecki (z lewej) w lidze jeszcze gola w tym sezonie nie strzelił. Jego celownik jest na razie mocno rozregulowany. Fot. Lukasz Sobala / PressFocus

PIAST GLIWICE

Choć Piast w niedzielny wieczór grał z mistrzem Polski, to zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie powinien strzelić gola. Trudno jednak o bramki, jeśli w tak dogodnych sytuacjach, jakie mieli choćby Michał Chrapek, Fabian Piasecki czy Maciej Rosołek, nie udaje się oddać nawet celnego strzału.

Brak instynktu?

W sumie w meczu z Jagiellonią gliwiczanie oddali jeden celny strzał. Uczynił to wprowadzony z ławki rezerwowych Andreas Katsantonis, który bez zbytniego namysłu uderzył po kontrataku. Właśnie brak zimnej krwi, brak wykończenia sprawił, że Piast nie zdobył nawet punktu. – To my mieliśmy pierwszą najlepszą sytuację, a na pewno nie gorszą niż mieli rywale, po której objęli prowadzenie. W drugiej połowie potrafiliśmy odważniej operować piłką i zepchnęliśmy Jagiellonię do defensywy. Mieliśmy kolejną dobrą okazję, ale też jej nie wykorzystaliśmy. Trudno wtedy myśleć o pozytywnym wyniku. To był mecz, w którym decydowała skuteczność i wykorzystanie tej lepszej sytuacji – podsumował trener Aleksandar Vuković.

Szkoleniowiec w meczu z Jagiellonią zrobił niemal wszystko, co mógł, żeby w ofensywnych poczynaniach gliwiczan coś się zadziało. Na boisku widzieliśmy więc trzech napastników czy też ofensywnego pomocnika Miłosza Szczepańskiego. Kibice nie zobaczyli jednak „setek”, a swoje niezadowolenie wyrażali gwizdami. – Może nie było w tym meczu czystych „setek”, ale były bardzo dobre okazje, z których mogliśmy strzelić gola. Życzyłbym sobie, żebyśmy w każdym meczu grali takie dwie połówki, jak zagraliśmy tą drugą z Jagiellonią. Uważam, że była na dobrym poziomie – mówił pod szatnią Maciej Rosołek, który czeka na pierwsze trafienie w barwach Piasta.

Coraz mniej strzałów

Statystyki są dla gliwiczan nieubłagane. W trzech ostatnich meczach Piast łącznie oddał dziesięć celnych strzałów i dały one jednego gola, a tak naprawdę nie dały żadnego, bo w meczu z Puszczą Niepołomice Michał Chrapek trafił z rzutu karnego. Z meczu na mecz jest jednak coraz gorzej, bowiem we wspomnianym spotkaniu z Puszczą gliwiczanie zanotowali sześć celnych strzałów, w Łodzi były trzy, a w niedzielę przy Okrzei z Jagiellonią tylko jeden. Piast dopisał sobie tylko jedną bramkę i jeden punkt. Inna statystyka również pokazuje, że problem z kreacją jest ogromny.

Mało szans, mało goli

Wskaźnik goli oczekiwanych (xG) Piast ma na poziomie 12, a w tym sezonie goli strzelił 10. Oznacza to, że wypracowanych świetnych okazji strzeleckich aż tak dużo więcej nie było. W poprzednim sezonie sytuacja była inna, bo Piast kreował ich mnóstwo, ale nie zamieniał na gole. Teraz posucha w ataku jest widoczna gołym okiem. Trener Vuković regularnie daje szanse wszystkim napastnikom, czyli wspomnianym Piaseckiemu, Rosołkowi, Katsantonisowi i wspierającym ichJorge Feliksowi. Efektów na razie nie ma, ale być może problem tkwi w linii pomocy, która po prostu nie dostarcza im dobrych podań. Odkąd w drużynie nie ma już Michaela Ameyawa, Piast nie jest taki groźny na skrzydłach, a wiele dośrodkowań jest łatwo „czytanych” przez rywali. Niewątpliwie więc sztab szkoleniowy ma o czym myśleć, a piłkarze nad czym pracować, bo w najbliższej kolejce Piast zagra na wyjeździe z Pogonią, gdzie o punkty łatwiej na pewno nie będzie.

(KRIS)