Zalewski na ziemi obiecanej
Rozmowa z Piotrem Czachowskim, byłym reprezentantem Polski i piłkarzem Udinese, ekspertem i komentatorem Serie A
Już wiemy, skąd u Nicoli Zalewskiego umiejętność mijania rywali jak tyczki! Fot. PAP / EPA
Polacy z Włoch zaczynają grę w Lidze Mistrzów. Nicola Zalewski jest w świetnym nastroju po golu i asyście dla Atalanty z Lecce. Ivan Jurić, który pracował z nim w Romie, to trener idealny dla „Zalesia ” ?
- Nie tylko trener, ale i sam klub jest jakby dla niego stworzony. Taka jego ziemia obiecana. Zmiana klubu była dla niego strzałem w dziesiątkę. Inter też na nim zarobił, choć... całej transakcji przygląda się specjalna komisja. Ponad dwukrotny wzrost wartości zawodnika w pół roku? Ciekawa sprawa... Dla samego piłkarza Atalanta to świetny wybór. Jestem przekonany, że będzie w nim zbierał bardzo cenne dla siebie minuty, żeby być w formie, pod grą, mieć regularny kontakt z boiskiem, z przeciwnikiem. To wszystko sprawi, że będziemy mieć zawodnika przygotowanego do bronienia barw narodowych. Zalewski to wciąż zawodnik o dużej szybkości, zdecydowanie lepiej gra mu się na lewym skrzydełku; może wtedy ściąć do środka, tak jak zdarzyło mu się to w ostatnim meczu z Lecce. Słabiutkim Lecce – dodajmy, więc nie powinno być jakiejś wielkiej euforii, ale my musimy się cieszyć z każdego takiego kroku naszego zawodnika, a to był chyba najlepszy mecz Zalewskiego w Serie A, choć gra w niej już od kilku lat. Z bramką, z asystą, ze strzałem w poprzeczkę – dali mu nawet wykonać rzut wolny! Teraz chcielibyśmy więcej powtarzalności w jego wykonaniu, bo drybling i szybkość ma. Musi też iść w kierunku swego rozwoju. Zna Serie A i do niej pasuje. Na razie zbiera dobre oceny od pierwszego występu. To cieszy, bo i reprezentacja na tym skorzysta. Jan Urban powinien na każde zgrupowanie kadry dostawać „gotowy produkt”.
W Bergamo jest presja wyniku?
- Ciśnienie jest, ale nie takie, jak w Romie czy Milanie. Ivan Jurić, trenerski uczeń Giana Piero Gasperiniego, który poszedł do Romy, najpewniej będzie szedł jego drogą, czyli stawiał na tych, którzy nie zawodzą – a jest wśród nich Zalewski, i na młodzież, której jest w Atalancie niemało. Swoją drogą wciąż postrzegamy Nicolę jako „młodego”, tymczasem on ma już 23 lata i jest jednym z tych, którzy powinni ten wózek ciągnąć.
Atalanta zaczyna grę w Lidze Mistrzów od samego szczytu: wyjazdu do Paryża. Czego się pan spodziewa po tym spotkaniu?
- Atalanta – niezależnie od rywala - gra odważnie. Nie będzie wyłącznie blokować dostępu do swojej bramki. Trener Jurić – jestem pewien – nie zawaha się nastawić swych piłkarzy ofensywnie.
Nie za duże ryzyko? W końcu PSG to obrońca trofeum!
- Po pierwsze – sami zawodnicy teoretycznie słabszego zespołu podwójnie mobilizują się na taką rywalizację z faworytem. Po drugie – PSG na swoje perturbacje kadrowe. Odpoczywać będzie Ousmane Dembele, kontuzjowany jest Desire Doue – czyli mamy „z głowy” dwóch kluczowych zawodników, ale nie wolno zapominać, że mistrzowie Francji to „cud w cudzie”. W ubiegłym sezonie co prawda z trudem przebrnęli przez fazę ligową, ale potem w fantastyczny sposób podbili Europę, mając całe mnóstwo zawodników bardzo wysokiej klasy i wypracowane schematy, na które nie było mocnych. Więc oczywiście PSG będzie wielkim faworytem. No ale jeżeli Zalewski na tle takiego rywala pokaże się z tak dobrej strony, jak ostatnio z Lecce, w Bergamo zatrą ręce z radości, wietrząc szansę na to, że zarobią na nim wielkie pieniądze w nieodległej przyszłości.
Niezależnie od wyniku w Paryżu awans do fazy play off – czyli miejsce wśród czołowych 24 zespołów – to dla Atalanty obowiązek?
- Zdecydowanie tak. Trzeba mierzyć w wyższe miejsca. Można powiedzieć, że dwa pierwsze mecze ligowe, zakończone remisami, nie były wybitne, ale już przeciwko Lecce to właśnie Nicola pociągnął chłopaków do lepszej gry i gdyby nie fakt, że Charles De Ketelaere zdobył dwa gole, to właśnie Polak, a nie Belg dostałby miano MVP. Biorąc pod uwagę fakt, że ofensywnie poczyna sobie Giorgio Scalvini (stoper – dop. aut.), że wielkie „gazicho” ma Daniele Maldini, trener Jurić naprawdę ma wielkie „mocarstwo” w grze do przodu. PSG musi na to zwrócić uwagę, bo jeśli tego nie zrobi, może zapłacić wysoką cenę. A wobec innych rywali ta siła powinna wystarczyć do wyjścia z fazy ligowej.
Wiemy już, że Zalewski ma być motorem napędowym Atalanty. A Piotr Zieliński w barwach Interu dostanie więcej szans na grę niż w minionym sezonie? W obecnym w Serie A na razie ma – kolejno – 11, 7 i 26 minut...
- Jak to mówią Francuzi: „marné szansé”. Miniony sezon pokazał „Zielkowi”, jak silny jest Inter, jaka mocna tam jest rywalizacja.
O ile dobrze sobie przypominam, to był pan zwolennikiem jego przejścia do Interu!
- Oczywiście, bo ile można w Napoli grać? Piotrek tam naprawdę zrobił bardzo dużo, zdobył po tylu latach posuchy mistrzostwo dla południa Italii, ale skoro nie dogadał się finansowo z Aurelio De Laurentiisem na nowy kontrakt, został wolnym piłkarzem. Giuseppe Marotta (dyrektor Interu – dop. aut.) tylko czeka na takie okazje. Taki piłkarz jak „Zielek”, na którego nie musiał wydawać nawet pół euro, bardzo się Interowi przydał. Meczów w sezonie jest szalenie dużo. Piotrek, jak wiemy, dostawał dużo więcej minut w Lidze Mistrzów, aniżeli w Serie A. Sądzę, że w tym sezonie będzie podobnie: też będzie się „budować” głównie przez Champions League.
W miniony weekend zaliczył jednak ligową asystę, w meczu z Juventusem.
- Ładną. Głową zagrał do Calhanoglu. Ale i tak – jak sądzę – przed nim wysokie schody w drodze do podstawowego składu. Mam wrażenie, że Cristian Chivu raczej będzie bezwzględny dla Polaka. Zieliński będzie musiał – jak u Simone Inzaghiego – szukać swych szans w Coppa Italia i w Lidze Mistrzów. Bo jak patrzę na drugą linię Interu – z Mchitarjanem, z Calhanoglu, z Barellą, czyli reprezentantem Włoch – wspaniale pchającą ten wózek do przodu, to widzę jej wielką siłę i tym samym kłopoty „Zielka” z grą, choć wierzę, że kilka dobrych meczów w Lidze Mistrzów sprawi, że zobaczymy Zielińskiego w pełni formy, uśmiechniętego i walczącego o miejsce w składzie Interu.
A jeśli się nie uda?
- No to Janek Urban będzie się musiał pogodzić z faktem, że będzie mieć w kadrze piłkarza rozpoczynającego mecze ligowe na ławce, ale przecież z niego nie zrezygnuje, bo trudno znaleźć innego, lepszego, z takim bagażem doświadczeń i z takimi umiejętnościami piłkarskimi.
Inter ma szansę powtórzyć osiągnięcie z ubiegłego sezonu? Dotrzeć do finału?
- Będzie trudno z racji tego, że wiekowo ta drużyna jest bardzo mocno zaawansowana. No i nie zrobiono jakichś spektakularnych transferów do tej ekipy. Ale nazwa i tradycja zobowiązuje, więc – jako topowy klub z genialnymi piłkarzami – Inter będzie musiał przede wszystkim powalczyć o powrót mistrzowskiej korony z Neapolu na północ Italii. No i nie można odpuścić Ligi Mistrzów. Mecz z Juventusem – przegrany 3:4, choć jeszcze w 82 minucie Inter prowadził 3:2 – pokazał jednak, gdzie tkwi problem mediolańczyków. Alessandro Bastoni, Francesco Acerbi – świetni defensorzy, ale brakuje im spójności i determinacji w blokowaniu strzałów.
Od ostatniego triumfu klubu włoskiego w Lidze Mistrzów minęło już 15 lat. Italia ma szansę powrotu na szczyt tych rozgrywek?
- Tak jak nam Europa odjechała – gdyby nie Liga Konferencji, nie byłoby nas w pucharach - tak i Włochom odjeżdża ten kontynentalny „top topów”. Owszem, Inter potrafił w zeszłym sezonie dobrze się zmotywować, uporać z Barceloną na przykład, pokazać wielką klasę. Ale patrząc na to, jak grają angielskie zespoły, jak wielka jest intensywność w tej grze, śmiem wątpić, by ten trend odwrócił się z korzyścią dla Włochów. W Serie A takich spotkań jest jak na lekarstwo.
Gdyby miał pan powróżyć z fusów, to który z czterech włoskich klubów ma szansę zajść najdalej?
- Napoli zrobiło zdecydowanie najwięcej tego lata, choć oczywiście żałować trzeba kontuzji Romelu Lukaku. Ale przyszedł Kevin de Bruyne, na początku sezonu pokazuje dużą jakość drużyny. No i neapolitańczycy są nieco młodsi niż Inter, a do tego Antonio Conte jest po prostu genialnym trenerem.
Rozmawiał Dariusz Leśnikowski
Piotr Czachowski nie tylko pięknie opowiada o piłce (zwłaszcza włoskiej), ale i sam ją wciąż aktywnie kopie. Fot. Rafał Oleksiewicz / Press Focus
