Kapitan Odry Mateusz Kamiński strzelił gola w meczu z Polonią, ale miał też udział w bramce strzelonej przez stołeczną jedenastkę. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus


Żal do siebie

Gol stracony w doliczonym czasie gry w Warszawie bardzo boli podopiecznych trenera Adama Noconia.


ODRA OPOLE

Po bramce zdobytej w 65 sekundzie gry w wyjazdowym meczu z Polonią Warszawa wydawało się, że Odra Opole jest na dobrej drodze, żeby w ostatniej kolejce I-ligowych rozgrywek mieć duże szanse na miejsce w strefie barażowej. W dodatku po golu kapitana Mateusza Kamińskiego, który efektowną główką sfinalizował akcję po wrzutce Tomasza Mikinicza, drużyna Adama Noconia oraz dowodzącego tym razem z ławki asystenta Tomasza Copika miała kolejne okazje na gole. Najlepszą wypracował sobie solowym rajdem Jakub Antczak, ale przegrał pojedynek z bramkarzem w 29 minucie, a Borja Galan minimalnie spudłował, uderzając w 83 minucie z 16 metrów. I to się zemściło w pierwszych sekundach doliczonego czasu gry. Mateusz Kamiński nie zatrzymał przeciwnika, a ponieważ Piotr Żemło „złamał” linię spalonego strzał z bliska okazał się dla Artura Halucha nie do zatrzymania i odebrał opolanom dwa ważne punkty!


Nieszczęsna 90 minuta

- Ciężko pozbierać myśli po takim meczu - stwierdził Tomasz Copik. - Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą, po przerwie przeżywaliśmy ciężkie chwile, ale wychodziliśmy z tego obronną ręką. Polonia była częściej przy piłce i zepchnęła nas do obrony, ale sytuacji stuprocentowych sobie nie stwarzała. Myśmy się dobrze i mądrze bronili, ale przyszła ta nieszczęsna 90 minuta z sekundami. Po przegranej walce w powietrzu piłka spadła na nogę zawodnika Polonii i skończył się remisem.


Po 33. kolejkach Odra z dorobkiem 50 punktów zajmuje 8. miejsce w tabeli ze stratą jednego punktu do „szóstki”. Z jednej strony dla drużyny, która rok temu zakończyła sezon mając 37 punktów, plasującej się na 15. pozycji w tabeli, mógłby to być sukces, gdyby nie fakt, że opolanie mocno rozbudzili apetyty swoich kibiców. W rundzie jesiennej przez długi czas byli na pozycji lidera, a w dodatku niebiesko-czerwoni udowodnili w meczach z drużynami z czołówki, o czym świadczy choćby ich bilans w spotkaniach z GKS-em Katowice i Arką Gdynia, że potrafią wygrywać z zespołami uważanymi za kandydatów do awansu. Dlatego w barażach mogliby być „czarnym koniem”.


Szkoda całego roku

- Szanse na miejsce w strefie barażowej dalej mamy – podkreślił szkoleniowiec opolan. – Kwestia jednak jest taka, że to już nie jest zależne tylko od nas. Gdybyśmy wygrali w Warszawie, to patrzylibyśmy tylko na siebie. Niestety, teraz oprócz naszego zwycięstwa ze Zniczem Pruszków w ostatniej kolejce, bo to jest dla nas najważniejsze, jeszcze inne wyniki muszą się poukładać „pod nas”, a na to już nie będziemy mieć żadnego wpływu. Szkoda więc nie tylko tego meczu z Polonią, ale także praktycznie szkoda całego roku, bo zawodnicy naprawdę mocno pracowali cały sezon, a ten stracony gol w Warszawie mocno nam skomplikował sytuację. Cóż, pozostał tylko żal do siebie, że nie dociągnęliśmy tego zwycięstwa do końca.

Jerzy Dusik