Tomasz Wójtowicz nie potrafił uwierzyć, że Ruch zanotował 14. remis w tym sezonie. Fot. Jarek Praszkiewicz/PAP


Zakopani coraz głębiej

Ruch nie wygrał meczu z gatunku tych „za 6 punktów” i zwiększył swoją stratę do bezpiecznej strefy.

 

Spotkanie z Puszczą było istotne z dwóch powodów. Po pierwsze, „Żubry” to rywal w jakościowym zasięgu Ruchu, a właśnie z takim najłatwiej zdobywać punkty potrzebne do utrzymania. Po drugie, to właśnie niepołomiczanie są jednym z zespołów, których najpewniej będą musieli wyprzedzić „Niebiescy”, by pozostać w ekstraklasie. Jednak sytuacja chorzowian zamiast się wyklarować tylko się skomplikowała.

 

Za mało intensywności

To nie był piękny mecz. Zgodnie z oczekiwaniami Puszcza oddała inicjatywę Ruchowi, ewidentnie będąc zadowoloną z remisu. Już od pierwszej połowy przyjezdni – wspierani przez niemałą grupę sympatyków, która z racji remontu sektora gości Stadionu Śląskiego zasiadła na jednej z trybun gospodarzy – opóźniali grę. Dużo było leżenia, przekładania piłki z miejsca na miejsce, spacerowania przed wznowieniem. Nie wiadomo, czy w jakimś stopniu to wpływało na „Niebieskich”, ale ci prezentowali się znacznie słabiej niż w ostatnich tygodniach. W trzeciej tercji boiska brakowało im intensywności, ruchu, pokazania się do gry. Dopiero bliżej końca spotkania „Żubry” zostały mocniej przyciśnięte, ale ogólnie rzecz ujmując – wszystkiego w grze gospodarzy było za mało.

 

Sytuacja Dadoka

W całym spotkaniu oddano tylko 3 strzały celne, choć należy podkreślić, że jako 2 niecelne zostały oznaczone poprzeczki, które ostemplowali ppiłkarze Puszczy - Artur Craciun i Michał Walski. Ruch sytuacje stwarzał sobie trochę lepsze, a najlepszą miał Robert Dadok, który w 81 minucie po dryblingu i płaskim dograniu Miłosza Kozaka znalazł się niepilnowany jakieś 6 metrów od bramki niepołomiczan. „Dadi” przypomniał jednak swoje najgorsze oblicze i lewą nogą... kopnął piłkę prawie że pionowo, fatalnie chybiając. Jakby tego było mało, pochodzący spod Cieszyna zawodnik w doliczonym czasie uderzył łokciem w twarz byłego gracza Ruchu Michała Koja i obejrzał czerwoną kartkę. Z racji zwycięstwa Korony nad Stalą bezbramkowy remis w Chorzowie sprawił, że Puszcza spadła do strefy spadkowej. Ciągle jednak trzyma kontakt z bezpiecznymi miejscami, podczas gdy „Niebiescy” mają do nich już 7 punktów straty. Źle już było, teraz jest bardzo źle...

 

Piotr Tubacki



TERMINARZ RUCHU DO KOŃCA SEZONU

Pogoń (w)

Widzew (d)

Śląsk (w)

Lech (d)

Radomiak (w)

Korona (w)

Cracovia (d)

 

TERMIINARZ PUSZCZY DO KOŃCA SEZONU

Lech (d)

Cracovia (w)

Korona (d)

Pogoń (w)

Warta (d)

Górnik (w)

Piast (d)


GŁOS TRENERÓW

Tomasz TUŁACZ: Zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tego meczu. Widać było, że zawodnicy czuli odpowiedzialność. W pierwszej połowie było zamknięte spotkanie bez sytuacji. W drugiej Ruch trochę mocniej nacisnął i stworzył bramkowe sytuacje. My odpowiedzieliśmy dwiema poprzeczkami. Podsumowując - remis, który nie zadowala żadnej z drużyn, ale my traktujemy ten punkt jako zdobyty.

 

Janusz NIEDŹWIEDŹ: W pierwszej połowie w naszych poczynaniach było za dużo niepokoju, rozgrywaliśmy piłkę zbyt wolno. Przed meczem było 8 kolejek do końca i chyba zbyt szybko zaczęliśmy myśleć, że to spotkanie ostatniej szansy. Cały czas piłka jest w grze i są szanse. Trzeba po prostu zacząć punktować. Patrząc na ten mecz, jest to też lekcja, aby grać swój futbol, robić to, co na treningach. Tabelę i wszystko inne trzeba odłożyć na bok i ukierunkować się na robienie tego, co wychodzi nam najlepiej. W drugiej połowie było lepiej, ale w ostatniej tercji zabrakło nam konkretu. Kluczowym momentem była sytuacja Roberta Dadoka, bo to był mecz, że kto by strzelił pierwszy, ten by wygrał.