Zagrali wzorem NBA
King Szczecin wywalczył miejsce w play offie w eksperymentalnej formule play in. O drugie wolne miejsce w poniedziałek zagrają zespoły z Wrocławia i Torunia.
W niewielkiej hali przy ulicy Twardowskiego w Szczecinie publiczność była dodatkowym atutem gospodarzy. Fot. PAP/Marcin Bielecki
Po raz pierwszy w polskiej ekstraklasie rozgrywany jest play in. Wzorem NBA wprowadzono dogrywkę o dwa wolne miejsca w play offie. W sobotę W Arena Toruń stanęły przeciw sobie zespoły z miejsc 9 i 10. Wygrany dostawał przepustkę do poniedziałkowego pojedynku o awans.
W Toruniu faworytem mieli być wyżej rozstawieni gracze Twardych Pierników, ale od początku to Dziki nadawały rytm grze. Goście do przerwy mieli 16 punktów przewagi (43:27). Gospodarze w dwóch pierwszych kwartach fatalnie rzucali - trafili 9 z 24 rzutów za dwa oraz 1 z 15 za trzy punkty! Najgorzej szło Michaelowi Ertelowi (0/6 z gry) oraz Barretowi Bensonowi (1/6).
Dziki przeważały w strefie podkoszowej (16/24 za dwa punkty), miały o połowę mniej strat. Nikola Radicević miał do przerwy 15 punktów, a John Fulkerson 10.
Obraz gry zmienił się w trzeciej kwarcie, w której torunianie zdobyli więcej punktów niż w dwóch poprzednich łącznie. Zawodzący wcześniej Ertel dał prawdziwy popis, zdobył w tej części aż 19 punktów! Gospodarze zbliżyli się na 4 "oczka".
Im bliżej końca, tym goście grali bardziej chaotycznie, na finiszu zupełnie się pogubili i oddali prowadzenie. Dla Dzików oznaczało to koniec sezonu. W Toruniu z kolei euforia. Po meczu ogłoszono, że trener Srdjan Subotić przedłużył kontrakt z toruńskim klubem.
Niedługo po spotkaniu w Toruniu na boisko wyszły w Szczecinie zespoły z miejsc 7 i 8. King i Śląsk grali o bezpośredni awans do play offu. Szczecinianie mieli atut własnego boiska, ale Netto Arena była tego dnia zajęta przez międzynarodowy festiwal kawy o nazwie Szczecin Coffee Festival. W tej sytuacji musieli zagrać w ciasnej i nie bardzo przystającej do obecnych wymogów hali przy ulicy Twardowskiego. Dla Wilków Morskich było to problemem tylko w pierwszej kwarcie, którą wrocławianie wygrali 4 „oczkami”. Potem na boisku rządzili miejscowi. Wygrali trzy kolejne kwarty i rzecz jasna cały mecz. Największy wkład w ten sukces mieli Aleksander Dziewa (26 punktów, 6 zbiórek) i Jovan Novak (12 punktów, 14 asyst, 7 zbiorek). - Nie będę narzekał na Netto Arenę, ale gdybyśmy grali przy takiej atmosferze jak dziś na Twardowskiego, to mielibyśmy lepszy bilans - mówił po meczu trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski. W nagrodę jego zespół już w środę rozpocznie rywalizację z Treflem Sopot w ćwierćfinale play off. Śląsk, choć przegrał, wciąż pozostaje w grze. W poniedziałek we Wrocławiu zmierzy się z toruńskimi Twardymi Piernikami. Zwycięzca zajmie ostatnie wolne miejsce w play offie.
◼ Arriva Polski Cukier Toruń - Dziki Warszawa 86:82 (12:22, 15:21, 34:22, 25:17)
TORUŃ: Gaddefors 19 (1x3), Benson 10 (2x3), Myles 8, Kamiński 7 (1x3), Diduszko 2 - Ertel 26 (4x3), Abu 8, Wilczek 6, Grochowski. Trener Srdjan SUBOTIĆ.
WARSZAWA: Radicević 22 (3x3), Joesaar 16 (3x3), Fulkerson 16, Andersson 10 (2x3), Aleksandrowicz - Bartosz 9, Szlachetka 5, Comithier 2, Wesson 2, Mokros. Trener Krzysztof SZABLOWSKI.
◼ King Szczecin - Śląsk Wrocław 91:74 (17:21, 28:19, 20:14, 26:20)
SZCZECIN: Nicholson 5 (1x3), Dziewa 26, Whitehead 14 (2x3), Meier 8, Novak 12 (2x3) - Woodard 13 (1x3), Lee 3, Żołnierewicz 4 (1x3), Kostrzewski 6, Brenk. Trener Arkadiusz MIŁOSZEWSKI.
WROCŁAW: Nizioł, Robinson 14 (2x3), Nzekwesi 13 (1x3), Senglin 11 (3x3), Davis 8 (1x3) - Kulikowski 2, Gołębiowski 10 (2x3), Penava, Waczyński 10 (1x3), Siembiga, Teague 6. Trener Aris LYKOGIANNIS.
(p)