Zagrali dla jeńców
To był szczególnie ważny mecz... I wcale nie chodzi o sport, a o wielką politykę!
Mecz ZSRR - Niemcy Zachodnie rozegrany w sierpniu 1955 roku w Moskwie miał szczególne znaczenie.
Z LAMUSA
Węgierska gazeta „Nemzeti Sport”, wydawana od 1903 roku, w poniedziałkowym, historycznym dodatku przypomniała historię meczu pomiędzy Związkiem Sowieckim a Niemcami Zachodnimi (RFN), który został rozegrany 21 sierpnia 1955 roku w Moskwie.
Od jeńca do mistrza świata
Dlaczego akurat ten mecz i taka historia? Po części związane jest to też z Węgrami, którzy w czasie II wojny światowej byli jednym z sojuszników III Rzeszy. Po zakończeniu wojny w jednym z obozów dla setek tysięcy niemieckich żołnierzy, w tym wypadku w miejscowości Marmarosz nad Cisą, przy granicy rumuńsko-ukraińskiej (do 1919 roku była to część Wielkich Węgier) przebywał Fritz Walter. To jedna z wielkich legend, nie tylko niemieckiego futbolu. W reprezentacji zadebiutował jako 19-latek, już po wybuchu wojny.
Kiedy w Europie ginęły codziennie tysiące ludzi, Niemcy spokojnie rozgrywali mecze. W lipcu 1940 roku Walter zadebiutował w drużynie prowadzonej przez legendarnego Seppa Herbergera. W wygranym 9:3 spotkaniu z Rumunią zdobył trzy gole. W niemieckiej reprezentacji grał z o cztery lata starszym od siebie Ernestem Wilimowskim, którego powtórny pochówek na cmentarzu w Karlsruher odbędzie się w tę sobotę.
Walter to kapitan reprezentacji, która na mistrzostwach świata w 1954 roku pokonała w finale złotą jedenastkę Węgier prowadzoną przez innego legendarnego trenera Gusztava Sebesa. W sensacyjnym finałowym spotkaniu Walter, kapitan zespołu, był jednym z bohaterów. „Die Mannschaft” wygrali w Bernie 3:2 (wcześniej w grupie Węgrzy ograli Niemców aż 8:3!). W całym turnieju Fritz Walter zdobył 3 gole, w tym dwa w wygranym półfinałowym spotkaniu z Austrią. Jest piłkarską legendą, a od jego imienia nosi nazwę stadion 1.FC Kaiserslautern, w którym występował przez ponad 20 lat i dla którego zdobył 357 bramek w 364 meczach!
Niecodzienny mecz
Nie byłoby tych wyników, pięknych bramek i porywających akcji, gdyby nie… węgierski i słowacki strażnik obozu w Marmarosz. To oni wstawili się za piłkarzem u – jak głosi historia przypomniana przez węgierską gazetę „Nemzeti Sport” – marszałka Gierogija Żukowa i Fritz Walter ze swoim młodszym bratem Ludwikiem wrócili do Niemiec, a nie wylądowali w sowieckim gułagu.
Po wojnie w sowieckich obozach przebywały ponad cztery miliony niemieckich oprawców. Byli traktowani jak niewolnicy. Wielu z nich nie wróciło do domu. Wielu było Ślązakami, którzy siłą zostali wcieleni do Wehrmachtu. 10 lat po wojnie na Wschodzie miało przebywać jeszcze 100 tysięcy jeńców. W tej sytuacji, normalizując stosunki, postanowiono zorganizować mecz piłkarski. Sensacyjny mistrz świata z 1954 miał zagrać w Moskwie z ZSRR. To spotkanie było przygotowaniem do wizyty kanclerza RFN Konrada Adenauera w stolicy komunizmu.
Mecz na stadionie Dynama zakończył się wygraną silnej wtedy sowieckiej reprezentacji 3:2. W 29 minucie Lwa Jaszyna pokonał Fritz Walter, ale w drugiej połowie to gospodarze przechylili szalę na swoją korzyść. Nie sam mecz był jednak ważny, a to, co było po nim. Chodzi o wspomnianą wizytę kanclerza Adenaeura w Moskwie, która miała miejsce we wrześniu 1955. W jej wyniku tysiące jeńców mogły wrócić do domu. Dodajmy, że rozmowy odbywały się w trudnym i skomplikowanym momencie, w szczycie zimnej wojny. W maju 1955 Republika Federalna wstąpiła do NATO, w odpowiedzi ZSRR powołała do życia Układ Warszawski. Mimo braku stosunków dyplomatycznych udało się doprowadzić do niecodziennego meczu, dzięki któremu po latach od zakończenia wojny ostatni jeńcy mogli wrócić do domów.
Na koniec dodajmy, że reporterem „Nemzeti Sport” na mecz w Moskwie był… Gusztav Sebes, czyli trener wicemistrzów świata z 1954! Jako zatwardziały komunista – jak pisze węgierska gazeta – został zaproszony przez sowieckich towarzyszy na niecodzienne spotkanie.
Michał Zichlarz
