Marcin Budziński (w białym stroju) znów osłabił zespół. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Zagotowany „Budzik”

Tylko na pierwszy rzut oka walczący o baraże krakowianie stracili punkty w Elblągu.


Krakowianie bezbramkowo zremisowali z walczącą o utrzymanie Olimpią. Punkt zdobyty w takich okolicznościach nie jest złym rezultatem, bo od początku mieli pod górkę. Przebieg i wynik spotkania wiele mówi też o gospodarzach, którzy nie potrafili wykorzystać 45 minut gry w przewadze.

Na dalekim wyjeździe trener Maciej Musiał mógł wystawić w środku pola Macieja Urbańczyka. Doświadczony zawodni zakończył poprzedni mecz z Polonią Bytom z czerwoną kartką, ale Hutnik odwołał się od kary. - Sędzia przyznał się do błędu i kartka została anulowana przez PZPN - powiedział nam Maciej Zysek, kierownik nowohuckiej drużyny. Dobrze, że Urbańczyk mógł zagrać, bo w I połowie goście ponieśli aż trzy straty. Z urazami - w 21 i 26 min - musieli zejść środkowy obrońca Igors Tarasovs i napastnik Marcin Wróbel, który był blisko gola, trafiając w spojenie słupka z poprzeczką. Jakby tego było mało, nie po raz pierwszy w tym sezonie ciśnienia nie wytrzymał Marcin Budziński, który przed przerwą w ciągu niespełna minuty obejrzał dwie żółte kartki. Pierwszą za faul faktyczny, drugą za odepchnięcie Dawida Danilczyka. - Kompromituje się swoim zachowaniem Budziński. W minutę zagotował się jak junior, jeszcze jakieś „faki” pokazywał do trybun - relacjonował komentujący to spotkanie Marcin Szcześniewski.



GŁOS TRENERÓW

Sebastian LETNIOWSKI: - Czerwona kartka zmieniła oblicze meczu, ale w przewadze graliśmy zdecydowanie za wolno. Dodatkowo poza Sangowskim nikt nie wygrywał pojedynków. Tak grając, nie będziemy przegrywać, bo widać, że zespół dobrze broni, ale do utrzymania trzeba wygrywać, zdobywać bramki. Na treningach wygląda to przyzwoicie, a przychodzi mecz i niektórzy albo nie wytrzymują presji, albo... muszą jeszcze więcej trenować. Nie jesteśmy zadowoleni, bo cały czas musimy spoglądać w dół tabeli.

Maciej MUSIAŁ: - Chyba powinienem być zadowolony z remisu, ale nie jestem. Jestem zawiedziony tym, jak mecz wyglądał, jak się potoczył, że przez połowę niepotrzebnie musieliśmy grać w osłabieniu liczebnym. Jestem zadowolony z bronienia, wybijania rywala z rytmu. Mieliśmy też dwie okazje po stałym fragmencie i kontrataku. Muszę przyjąć punkt jako sukces zespołu, który pokazał charakter, zaangażowanie i dobrze funkcjonował w obronie niskiej, a to było kluczowe.

Michał Knura