Sport

Żądza rewanżu

Na drodze trenera „Miedzianki” Ireneusza Mamrota staje jego były klub, ŁKS Łódź.

Pomocnik Miedzi Benedikt Miocz (z prawej) miał podły nastrój po porażce w Rzeszowie ze Stalą. W sobotę będzie lepiej? Fot. Ernest Kołodziej/miedzlegnica.eu

MIEDŹ LEGNICA

Po porażce w Rzeszowie ze Stalą legniczanie spadli w tabeli na 9. miejsce i teraz chcą „odkuć się” na ŁKS-ie Łódź, który w sobotę zawita na Stadion Miejski im Orła Białego w Legnicy. Trener drużyny znad Kaczawy Ireneusz Mamrot w sezonie 2020/21 prowadził łodzian w 13. spotkaniach ligowych, zdobywając w nich średnio 1,38 pkt. - Ten mecz nie ma dla mnie dodatkowego podtekstu - zapewnia niespełna 54-letni szkoleniowiec. - Gdy pierwszy raz grasz przeciwko drużynie, którą prowadziłeś, wtedy więcej się o tym myśli. Jednak później, gdy mija więcej czasu, koncentruję się na normalnych przygotowaniach do spotkania, jak w przypadku każdego innego przeciwnika. Patrząc na zmiany, jakie zachodzą w zespołach - grając przeciwko drużynie, w której pracowało się trzy lata temu - zostaje tam 1-2 piłkarzy i są to zupełnie inne zespoły i sztaby. Jak już się trochę popracuje w zawodzie, to takich meczów jest sporo, więc pozostaje normalne podejście.

Podrażniony rywal

Po 3 kolejkach ŁKS (ma zaległy mecz z Wisłą Kraków) zajmuje w tabeli 13. miejsce. W dwóch potyczkach zaksięgował punkt. - W ostatnim meczu z Górnikiem Łęczna prowadził 1:0, dostał czerwoną kartkę i stracił bramkę w 89 minucie, więc na pewno przyjedzie podrażniony - stwierdził trener Mamrot. - Jesteśmy w podobnej sytuacji, bo przegraliśmy 0:1 na wyjeździe i chcemy zapunktować u siebie. Natomiast filozofią i DNA rywali jest utrzymywanie się przy piłce. Oczywiście każdy trener wprowadza swoje zasady i model gry. Tak jest również u trenera Dziółki. Było także trochę zmian w tym zespole. Skupiamy się na sobie, ale wiemy, że gramy z dobrym przeciwnikiem, który ma cele i aspiracje, lecz my mamy takie same. Na pewno będę chciał zobaczyć taką grę, jak we fragmentach meczu w Tychach, kiedy strzelaliśmy bramki w ataku pozycyjnym. Przede wszystkim w najbliższym starciu będziemy chcieli utrzymywać się przy piłce. Wiemy, że nasi przeciwnicy robią to dobrze i jest to ich mocna strona, dlatego musimy robić wszystko, by nie oddawać im piłki i za nią nie biegać, tylko starać się jak najdłużej być w jej posiadaniu.

Bez kapitana

W ostatniej potyczce ze Stalą kontuzji doznał kapitan „Miedzianki”, Czarnogórzec Nemanja Mijuszković. Indywidualnie z klubowymi fizjoterapeutami pracuje Juliusz Letniowski, ale najbliżej powrotu do normalnych zajęć jest Bartosz Bida. - Chciałbym powiedzieć, że sytuacja kadrowa się nie zmienia, ale - niestety - nie mamy do dyspozycji Nemanji, więc będzie nas o jednego mniej - powiedział Ireneusz Mamrot. - W jego przypadku pierwsze prognozy mówiły o 3-4 tygodniach przerwy, lecz być może wróci do treningów z zespołem szybciej. Nie chcę wyrokować, bo jest to uraz mięśnia łydki, więc może wrócić do nas szybko, ale może być też tak, że jego powrót będzie się przedłużać. Czekamy na wyniki kontrolne Bartka Bidy, który na sto procent realizuje wszystkie treningi biegowe i wchodzi w część piłkarskich ćwiczeń. Nie może jednak uczestniczyć w grze kontaktowej, by uważać na rękę. Dowiemy się więc, jak kość się zrosła i jeśli wszystko będzie dobrze, to wkrótce wróci do normalnych treningów. Damian Michalik raczej nie wróci do nas wcześniej niż po przerwie reprezentacyjnej.

Obrońca z Bośni

W czwartek 3-letni kontrakt z Miedzią podpisał Amar Drina. 22-letni Bośniak jest wielokrotnym młodzieżowym reprezentantem swojego kraju. W dotychczasowej karierze grał wyłącznie w FK Żeljezniczar Sarajewo. - Jestem bardzo szczęśliwy z przejścia do tak dużego klubu - powiedział nowy nabytek legniczan. - Znałem Miedź już wcześniej. Nemanja Mijuszković i Benedik Miocz mówili mi same pozytywne rzeczy o klubie i jego historii. Będę chciał pokazać się tu z jak najlepszej strony i dawać drużynie to, czego potrzebuje.

Bogdan Nather