Zadyszka czy kryzys?
W Sosnowcu powinni bić na alarm? Dwie porażki z rzędu i 7 straconych w nich bramek muszą dawać do myślenia. Tymczasem już w sobotę Zagłębie podejmie lidera.
ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC
Przygotowania do meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki nie przebiegają w Sosnowcu w sielskiej atmosferze. O ile po porażce (2:3) z Hutnikiem Kraków u siebie można było snuć teorie o wypadku przy pracy, o tyle kolejna, druga w sezonie, a zarazem druga z rzędu ligowa przegrana poniesiona w Elblągu wskazywać może na zadyszkę lub nadciągający kryzys. Warto w tym miejscu dodać, że dla rywala było to pierwsze zwycięstwo w sezonie...
Przegrane to jedno, ale 7 straconych goli i katastrofalna postawa defensywy to znaki, że w zespole potrzebne są korekty. – Biorę na siebie wynik w meczu z Olimpią, bo to ja podejmuję decyzje personalne. Pomyliłem się, co do składu na tamten mecz. Już po spotkaniu z Hutnikiem mieliśmy dużo wątpliwości, ale zaufałem chłopakom. Takie jest życie trenera, ale trzeba się uderzyć w piersi. Po raz kolejny okazało się, że nazwiska nie grają. Zmiany są nieuniknione, przede wszystkim dotyczy to formacji obronnej – nie ma wątpliwości Marek Saganowski, trener sosnowiczan.
W Elblągu nie popisała się cała formacja obronna, ale najwięcej zarzutów można było mieć do Roko Kurtovicia, który był „zamieszany” w utratę dwóch bramek, a także Andrzeja Niewulisa. Kapitan Zagłębia miał być liderem i opoką linii obronnej zespołu z Sosnowca, a tymczasem od początku sezonu gra przeciętnie. W meczu z Olimpią przytrafił mu się kardynalny błąd przy wyprowadzaniu piłki z pola karnego. Stracił futbolówkę jak junior, a chwilę potem gospodarze cieszyli się z kolejnej bramki. Za podobną stratę w meczu z Hutnikiem, która także przyniosła gola rywalom, Mateusz Duda zapłacił miejscem w składzie w starciu w Elblągu. Czy Niewulis i Kurtović, który swoje na sumieniu miał także po meczu z Hutnikiem, podzielą jego los? Niczego nie można wykluczyć, choć posadzenie na ławce kapitana zespołu – w tym przypadku Niewulisa – może nie być łatwą decyzją.
Problem w tym, że możliwości rotacji w tej formacji są niewielkie. Sytuacja na pewno wyglądałaby lepiej, gdyby zdolny do gry był Ołeksij Bykow. Ukrainiec nadal przechodzi jednak rehabilitację po operacji stawu kolanowego, więc nie może być brany przy ustalaniu składu. Bykow to – podobnie jak Kurtović, Niewulis oraz Grzegorz Janiszewski – środkowy defensor. W kadrze znajdują się jeszcze młodzieżowcy Mikołaj Staniak, Bartosz Chęciński i Paweł Szostek, ale w tym sezonie nie zaliczyli nawet minuty. Być może wyjściem z sytuacji byłaby zmiana systemu, a więc przejście z gry trójką w środku i wahadłowymi na klasyczne ustawienie z bocznymi obrońcami – zważywszy, że kilka dni temu klub pozyskał Miguela Acostę, który może grać zarówno po prawej, jak i po lewej stronie obrony. Hiszpan niemal na pewno będzie już w kadrze na sobotni mecz z Pogonią. Czy zagra od pierwszego gwizdka? Nie można tego wykluczyć, tak jak zmian w całej formacji. Chyba że trener Saganowski jeszcze raz zaufa piłkarzom, którzy ostatnio zawodzą...
Oczywiście fakt, że Zagłębie ostatnio pikuje, to nie tylko wina defensywy i obrońców. Na pewno więcej należy wymagać na przykład od Joela Valencii, który w przerwie meczu w Elblągu został w szatni i drugą połowę oglądał z ławki rezerwowych. – Na pewno nie będziemy się bawić w męskie rozmowy. Po prostu piłkarze muszą być świadomi tego, że w Zagłębiu trzeba wygrywać. To jest zespół, który ma aspiracje do tego, by awansować, nie tylko w barażach, ale bezpośrednio, jednak na pewno to się nie uda w takim stylu, jaki ostatnio prezentujemy – podkreśla szkoleniowiec Zagłębia.
Krzysztof Polaczkiewicz