Zadowoleni i głodni zwycięstw
W Tychach kibice czekają na rewanż za to, co się stało pół wieku temu.
Kamil Głogowski jest głodny gry. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus
Po 6 kolejkach sytuacja w tabeli pokazała, że praca wykonana w trakcie okresu transferowego przez kierownictwo GKS-u Tychy i treningowa sztabu szkoleniowego z na nowo zbudowanym zespołem trójkolorowych przebiega prawidłowo. Podopieczni Artura Skowronka po pokonaniu Puszczy Niepołomice „wskoczyli” do strefy barażowej. Największym wygranym tej wyjazdowej wygranej jest Kamil Głogowski.
Powrót Głogowskiego
Pozyskany latem 21-letni stoper, grający na lewej stronie trzyosobowej defensywy tyszan, wychodził w podstawowej jedenastce w trzech pierwszych spotkaniach tego sezonu. Po porażce z Wisłą Kraków, w której spędził juniorskie lata (wiosną 2021 roku trenował nawet z pierwszym zespołem), stracił jednak miejsce w pierwszym składzie.
Wrócił do niego, po przesiedzianym na ławce bezbramkowym remisie GKS-u Tychy w Opolu oraz kilkuminutowym wejściu na boisko, już po strzelonym przez Górnika Łęczna golu na 2:2 na Stadionie Miejskim. Zastąpił pauzującego po czerwonej kartce Islandczyka Olivera Stefanssona i na niepołomickiej murawie mógł się cieszyć podwójnie. Tyszanie po trzech meczach bez zwycięstwa – porażce i dwóch remisach – świętowali zwycięstwo, a wychowanek AP 21 Kraków zaliczył solidny występ od pierwszego do ostatniego gwizdka. Nic więc dziwnego, że ze sporą nadzieją na kolejną szansę pokazania swoich umiejętności czeka na dzisiejszy mecz ze Stalą Mielec w Tychach.
- W pierwszej połowie meczu w Niepołomicach nie byliśmy wystarczająco skuteczni – stwierdził na klubowych mediach Kamil Głogowski. – Najważniejsze, że po przerwie zdobyliśmy dwie bramki i odwróciliśmy losy spotkania. Myślę, że kluczowa była determinacja. Wygraliśmy na trudnym terenie. To nas dodatkowo motywuje przed następnymi meczami. To nie ma znaczenia, że kolejne spotkanie przychodzi już 4 dni po poprzednim. Jako piłkarz zawsze wolisz więcej grać niż trenować. My jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do meczów rozgrywanych co 3-4 dni. W okresie przygotowawczym wykonaliśmy kawał dobrej roboty, która obecnie daje efekty.
Dłuższa lista strzelców
Oprócz Kamila Głogowskiego podwójne powody do radości w Niepołomicach mieli Noel Niemann i jego zmiennik Mamin Sanyang. Pierwszy z nich sfinalizował bowiem skutecznie akcję Damiana Kądziora, a drugi przechylił szalę zwycięstwa na stronę tyszan, strzelając pierwszego gola w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi. Oni dołączyli więc do tyskiej listy strzelców, na której po 6 kolejkach figuruje 9 piłkarzy na czele z Marcelem Błachewiczem, mającym w swoim dorobku 3 bramki. Wprawdzie wychowanek Lidera Włocławek w Niepołomicach gola nie strzelił, ale widać był w jego grze, że ma spory apetyt na poprawienie osobistego rekordu strzeleckiego. Zapewnia jednak, że najważniejszy dla niego jest dorobek… drużyny.
- Po trzech wcześniejszych spotkaniach, chociaż w meczu z Wisłą Kraków i Górnikiem Łęczna zdobywałem bramki, czułem niedosyt – wyjaśnia lewy wahadłowy tyszan. – Wydaje mi się, że w każdym z nich graliśmy dobrze, ale traciliśmy niepotrzebne bramki. Teraz wracamy na zwycięską ścieżkę i łatwo tego nie oddamy. Pniemy się w górę tabeli, zamierzamy gonić czołówkę. Chcemy walczyć o pełną pulę w każdym spotkaniu – niezależnie od tego, gdzie i z kim przyjdzie nam zagrać.
Wśród „łowców” widnieje też nazwisko Damiana Kądziora, a dla niego mecz ze Stalą Mielec ma dodatkowy smaczek. Wszak spędził w mieście leżącym w Kotlinie Sandomierskiej rundę wiosenną poprzedniego sezonu, ale w 10 występach w ekstraklasie nie strzelił ani jednego gola dla mielczan. W GKS-ie Tychy pełni jednak funkcję prawdziwego lidera i będzie chciał to potwierdzić w meczu przeciwko klubowi mającemu w swojej historii 2 tytuły mistrza Polski. Ten ostatni, w sezonie 1975/76, biało-niebiescy zdobyli wyprzedzając GKS Tychy, mający tyle samo punktów, tylko lepszą różnicą bramek. Tyscy kibice liczą więc na rewanż za to, co stało się pół wieku temu!
Jerzy Dusik
