Żaden rywal im nie straszny
Podobnie jak w Jastrzębiu niebiesko-czerwoni kończyli mecz w liczebnym osłabieniu, ale tak jak przed tygodniem sięgnęli po zwycięstwo.
Byli tacy, którzy w meczu drużyn ze ścisłej czołówki, spodziewali się ślamazarnej gry i zwykłego „chodzonego”. Wszystko przez potworny upał, bezchmurne niebo, żar obejmujący sztuczną murawę obiektu przy Piłkarskiej i ekstremalną porę wyznaczoną przez TVP Sport; o 15.45 najlepiej jest poszukać cienia i ochłodzenia. Mimo tego trybuny się wypełniły, choć nie brakowało narzekających na ślamazarność pracowników ochrony wpuszczających kibiców. Z tego względu nie wszyscy mogli zobaczyć pierwszego gola, a trzeba przyznać, że poprzedzająca go akcja była zacnej urody. Olivier Wypart, zastępujący na lewej pomocy pauzującego za czerwoną kartkę Lucjana Zielińskiego, ruszył dynamicznie do podania z głębi pola i wykorzystując potknięcie Radosława Bąka wbiegł pole karne, położył dwóch kompletnie zdezorientowanych obrońców, bramkarza i praktycznie wjechał z piłką do bramki. Mecz nabierał rumieńców, był szybki, zdecydowany i twardy z obu stron. Rzeszowianie szybko zdołali się otrząsnąć i po jednym z rzutów rożnych oszukali bytomian, a piłkę do siatki z bliska wpakował Marcin Urynowicz. Dla pochodzącego z Zabrza byłego napastnika Górnika, a także GKS-u Katowice to drugie trafienie z rzędu; przed tygodniem zapewnił Resovii zwycięstwo z Rekordem w Bielsku-Białej. - Liczyłem, że chłopaki pójdą za ciosem, ale niestety nie poszli - żałował trener gości, Jakub Żukowski. W tej wypowiedzi było sporo racji, bo stroną dominującą byli miejscowi. Efektem tego była akcja z 30 minuty. Mikołaj Łabojko wywalczył piłkę w środkowej strefie boiska, błyskawicznie podał ją Tomaszowi Gajdzie, a kapitan Polonii natychmiast uruchomił Wyparta. Pozyskany latem ze Skry Częstochowa zawodnik po raz drugi poradził sobie z Bąkiem, ale tym razem nie strzelał, tylko zagrał wzdłuż bramki, gdzie czyhał Kamil Wojtyra. Tej klasy napastnik takich sytuacji nie zwykł marnować. - Ależ to była akcja - piał z zachwytu Kazimierz Węgrzyn, ekspert TVP Sport. - Chyba pierwszy raz mam okazję oglądać z trybun mecz 2. ligi i muszę przyznać, że takiego poziomu, tempa, ambicji, zaangażowania, a przede wszystkim pomysłu na grę, się nie spodziewałem. Trener Tomczyk kapitalnie zarządza tym zespołem.
20-krotny reprezentant Polski z pewnością nie widział poprzedniego występu Polonii w Jastrzębiu, która trzy z czterech bramek zdobyła grając w liczebnym osłabieniu. Zdziwił się więc, jak bytomianie sobie w nim radzą, gdy w 55 min wychodzącego na czystą pozycję Daniana Pawłasa nieprzepisowo powstrzymał Remigiusz Szywacz, za co zobaczył czerwoną kartkę. Przyjezdni chcieli przejąć inicjatywę, ale trener Łukasz Tomczyk im na to nie pozwolił. - My takie warianty regularnie trenujemy, więc chłopcy wiedzą, jak mają rozłożyć akcenty i na co szczególnie zwrócić uwagę. Dobrą robotę wykonali też zmiennicy - chwalił szkoleniowiec niebiesko-czerwonych, który w 85 min mógł wyskoczyć w górę, gdy na lewej stronie pola karnego Wojtyra zakręcił rywalami i pięknym strzałem postawił pieczęć na 5. wygranej z rzędu. - Dedykujemy ją pani Danusi, pracownicy naszego klubu, by w miała choć trochę radości w tych trudnych dla niej dniach - powiedział trener Tomczyk.