Sport

Zaczął strzelać

Wystarczyły trzy gole, żeby Pep Guardiola porównał Erlinga Haalanda do Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.

Trzema bramkami popisał się Erling Haaland. Fot. PAP/EPA

Fani z czerwonej części Manchesteru jeszcze tydzień temu mogli czuć spore zadowolenie. Drużyna Erika ten Haga wygrała 1:0 z Fulham, a bramkę na wagę zwycięstwa w ostatnich minutach meczu zdobył Joshua Zirkzee. Teraz nastroje w społeczności „czerwonych diabłów” są zdecydowanie gorsze. Tym razem ekipa z Manchesteru grała na wyjeździe z Brighton i to ona w ostatniej chwili dała sobie odebrać punkt. Do piątej minuty doliczonego czasu był remis 1:1. Wtedy na listę strzelców wpisał się Joao Pedro, gwarantując gospodarzom trzy punkty.

Zarządzanie do poprawy

Spotkanie zostanie jednak zapamiętane z innego powodu. Zirkzee, ten, który tydzień wcześniej był bohaterem Manchesteru, tym razem stał się obiektem żartów. Stało się tak z powodu wydarzeń z 70 minuty. Alejandro Garnacho strzelał z lewej strony pola karnego do pustej bramki. Pech chciał, że na linii bramkowej znalazł się właśnie Holender. Piłka trafiła w niego, a później znalazła się w siatce. Cóż jednak z tego, skoro nowy nabytek z Beneluksu był na spalonym, co wychwycili sędziowie w wozie VAR i bramkę anulowali. Ten moment z pewnością zostanie w pamięci kibiców Premier League. Najważniejszy jest jednak fakt, że drużyna przegrała. – Straciliśmy gola w doliczonym czasie, a trzeba grać do końca. Spotkanie kończy się wtedy, gdy sędzia zagwiżdże. Musimy poprawić zarządzanie meczem – powiedział po spotkaniu opiekun zespołu Erik ten Hag.

Jak Ronaldo i Messi

Zdecydowanie bardziej szczęśliwi po weekendzie będą piłkarze innej drużyny z Manchesteru. „The Citizens” pewnie poradzili sobie z beniaminkiem. Ipswich Town co prawda wyszło na prowadzenie już w 7 minucie meczu, ale później dominowali już tylko podopieczni Pepa Guardioli. Już w 16 minucie było 3:1, gdy na gola zdobył Kevin de Bruyne, a Erling Haaland skompletował dublet. Od tego momentu zwycięzca meczu był znany. Norweski snajper dobił jeszcze przeciwników w 88 minucie, kończąc mecz z hat-trickiem. – Pod względem goli może konkurować z Cristiano Ronaldo i Leo Messim. Jego liczby są niesamowite (67 goli w 68 meczach Premier League – red.), biorąc pod uwagę jego wiek (24 lata – red.). Jest nieprawdopodobnym zagrożeniem i jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego powodu, że go mamy. Mam nadzieję, że pozostanie tutaj przez wiele lat – powiedział po spotkaniu hiszpański szkoleniowiec Manchesteru City, który był zachwycony trzema bramkami napastnika.

Gotowi na zwycięstwa

Delikatnie zmieniła się sytuacja Jakuba Kiwiora w Arsenalu. W pierwszej kolejce nie został powołany na mecz z Wolverhamptonem. Tym razem trener Mikel Arteta znalazł dla niego miejsce, choć tylko na ławce rezerwowych. Polak nie wszedł na murawę i oglądał z boku boiska, jak jego koledzy z zespołu wygrywają z Aston Villą. „Kanonierzy” pewnie wygrali 2:0. – Znaleźliśmy drogę do zwycięstwa, z uwagi na to, że zespół zagrał z charakterem i rozumiał grę z każdą minutą coraz lepiej. Kiedy natomiast potrzeba było polegać na indywidualnościach, robiliśmy to. Drużyna pokazała, że jest gotowa na to, żeby wygrać w każdym miejscu – komentował wygraną opiekun londyńskiego zespołu.

Wiedział od początku

Powody do radości kibicom dał także inny zespół ze stolicy Wielkiej Brytanii. Chelsea w niedzielę grała niezwykle dobrze, szczególnie w drugiej połowie. Na starcie zespół przegrał z Manchesterem City, ale drużyna błyskawicznie podniosła się z kolan i pokonała Wolverhampton 6:2. Niesamowity wynik jest zasługą przede wszystkim Noniego Madueke. 22-latek wyczyniał cuda po zmianie stron. Do przerwy było 2:2, a Anglik sprawił, że już w 63 minucie Chelsea znalazła się na trzybramkowym prowadzeniu, strzelając hat-tricka. – Od mojego pierwszego dnia w klubie wiedziałem, że jest typem skrzydłowego, który mi się podoba. Ciężko pracuje, ale jego najważniejszy dzisiaj w jego wykonaniu nie był hat-trick, a sposób, w jaki pracował w defensywie przez 90 minut. To pokazało, że ma odpowienią mentalność, której wymagam od zawodników – skomentował występ angielskiego skrzydłowego Enzo Maresca. Przeciwników w 80 minucie dobił jeszcze Joao Felix, dla którego był to pierwszy mecz po powrocie do „The Blues”.

Kacper Janoszka

Brighton – Manchester United 2:1 (1:0)

1:0 – Welbeck (32), 1:1 – Diallo (60), 2:1 – Pedro (90+5)

Tottenham – Everton 4:0 (2:0)

1:0 – Bissouma (14), 2:0 – Son (25), 3:0 – Romero (71), 4:0 – Son (77)

Crystal Palace – West Ham 0:2 (0:0)

0:1 – Souczek (67), 0:2 – Bowen (72)

Southampton – Nottingham 0:1 (0:0)

0:1 – Gibbs-White (70)

Fulham – Leicester 2:1 (1:1)

1:0 – Rowe (18), 1:1 – Faes (38), 2:1 – Iwobi (70)

Manchester City – Ipswich 4:1 (3:1)

0:1 – Szmodics (7), 1:1 – Haaland (12, karny), 2:1 – De Bruyne (14), 3:1 – Haaland (16), 4:1 – Haaland (88)

Aston Villa – Arsenal 0:2 (0:0)

0:1 – Trossard (67), 0:2 – Partey (77)

Bournemouth – Newcastle 1:1 (1:0)

1:0 – Tavernier (37), 1:1 – Gordon (76)

Wolverhampton – Chelsea 2:6 (2:2)

0:1 – Jackson (2), 1:1 – Cunha (27), 1:2 – Palmer (45), 2:2 – Larsen (45+6), 2:3 – Madueke (49), 2:4 – Madueke (58), 2:5 – Madueke (63), 2:6 – Felix (80)

Liverpool – Brentford 2:0 (1:0)

1:0 – Diaz (13), 2:0 – Salah (70)


1. City

2

6

6:1

2. Brighton

2

6

5:1

3. Arsenal

2

6

4:0

Liverpool

2

6

4:0

5. Tottenham

2

4

5:1

6. Newcastle

2

4

2:1

   Nottingham

2

4

2:1

8. Chelsea

2

3

6:4

9. West Ham

2

3

6:4

10. Fulham

2

3

2:2

11. United

2

3

2:2

12. Aston Villa

2

3

2:3

13. Brentford

2

2

2:2

   Bournmouth

2

2

2:2

15. Leicester

2

1

2:3

16. Southampton

2

0

0:2

17. Crystal Palace

2

0

1:4

18. Ipswich

2

0

1:6

19. Wolverhampton

2

0

2:8

20. Everton

2

0

0:7

1-4 – LM, 5 – LE, 18-20 - spadek